Lata 90. w modzie należały do niego. Media go kochały, gwiazdy zabijały się o jego stroje. Jednak wystarczyło jedno potknięcie, żeby wszystko stracił. Sławę, renomę, majątek… Uznany za złodzieja, spakował się i wyjechał w świat. Co się wtedy działo, jak uporał się z depresją i dlaczego nie zaufa już drugiemu człowiekowi, Arkadius opowiada Wiktorowi Krajewskiemu.

Reklama

Arkadius w szczerym wywiadzie VIVY! o budowaniu życia na nowo

Z dala od mediów, gdzieś na końcu globu, bez rozgłosu, w ciszy, poza światem mody, który był dla Ciebie kiedyś najważniejszy... Lubisz to swoje obecne życie?

Bardzo. Życie nie może być wiecznie takie samo. Nie zawsze płyniesz na fali, wręcz bardzo często pod falą. Powtarzalność jest cichym zabójcą, mordercą sączącym w nas jad, który sprawia, że pomału umieramy. Pozornie wydaje się bezpieczna, a wcale tak nie jest. Ktoś może stwierdzić, że plotę androny, bo spadłem z wysokiego konia i nie wsiadłem na niego ponownie. Otóż wsiadłem, ale na innego i pogalopowałem w kierunku mi nieznanym. Dziś już znam ten kierunek, ale na razie codzienność mnie nie dopada. Wiem zresztą, jak malować swój świat i nadawać mu żywe barwy.

TYLKO W VIVIE!: Żałuje, że przegapił wiele momentów, chciałby poświęcać im więcej czasu. Dla swoich dzieci Artur Żmijewski jest tatą na medal!

Arkadius, Viva! 16/2024
Arkadius, Viva! 16/2024 BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

Kilkanaście lat temu przepadłeś jak kamień w wodę i nikt nie wiedział, co się z Tobą dzieje. Gdzie byłeś, jak Cię nie było?

Zobacz także

W Brazylii. Mieszkam tam od 17 lat. Dokładnie Salvador okazał się moim rajem na ziemi. Gdy wyjeżdżałem z Londynu, spakowałem wszystko, co miałem, w dwa duże kontenery i postanowiłem zaryzykować, przeprowadzając się do Ameryki Południowej. Nie wziąłem jedynie swoich kolekcji ubrań, oddałem je do przechowalni w Szkocji.

Dobrze Ci tam jest w tym Salvadorze?

Bardzo. Zbudowałem tam na nowo swoje życie i z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że była to dobra decyzja, której nie żałowałem przez ułamek sekundy. Początkowo to, co działo się w mediach, było dla mnie niezwykle krzywdzące, bo urządzono na mnie nagonkę. Właśnie VIVA! była jedynym medium, w którym z sercem na dłoni i szczerością opowiedziałem, do czego tak naprawdę doszło w polskiej gałęzi mojej firmy. Wcześniej wymyślano niestworzone historie, głupoty, mające się nijak do prawdy. Oskarżano mnie o malwersacje finansowe. Mówiono, że jestem zwykłym złodziejem, cinkciarzem, który oszukał biednych ludzi, gotowych zainwestować fundusze i majątki życia w moją markę. A ja tego nie doceniłem, wycisnąłem ich jak gąbkę, dając nogi za pas przy pierwszej możliwej okazji. Nie będę się znowu tłumaczyć z tego, jak wyglądała prawda, bo dziś nie ma to już sensu. Kto mnie zna, wie, że nie byłbym w stanie zrobić tych wszystkich rzeczy, o które mnie publicznie oskarżano.

Arkadius - gdzie odnalazł swój azyl?

Odchorowałeś to?

Byłem wrakiem człowieka, który leżał na ziemi. Nikt nie starał się mi pomóc, a wręcz co chwila ktoś dochodził do mnie, żeby zadać mi kolejny cios, kopnąć z całej siły tak, że traciłem przytomność. Łatwo jest wyżywać się na kimś, kto ledwo jest w stanie wziąć głębszy oddech. Nigdy w życiu nie zaznałem większego bólu, co poskutkowało tym, że zachorowałem na depresję. Ale to nie był czas na rozczulanie się nad sobą. Ratowałem moją londyńską firmę, która też okazała się w opłakanym stanie. Udało się uratować tę komórkę mojego biznesu, bo była ona na tyle mała, że nie wymagała ode mnie ogromu pracy, żeby nie rozsypać się w drobny pył. Skupiłem się wyłącznie na okularach. Prowadziłem firmę razem z jednym asystentem i jakoś pomału nam to szło. Biznes okularowy bardzo się rozwinął, ale poczułem, że znowu znalazłem się w kieracie. Inwestor, który bardzo chciał wejść w moją firmę, zbankrutował w trakcie kryzysu w 2008 roku. Czyli znowu pod górę…

TYLKO U NAS: Próbowała budować rodzinę, ma za sobą dwa nieudane małżeństwa. Dziś nie wie, czy jest gotowa otworzyć się na miłość

Polish fashion designer Arkadius with Society girl Dee at the 240th anniversary of pencil company Faber-Castell at the Mayfair Club in London. Arkadius contributed to the event with designs for an exclusive fashion show. (Photo by James Arnold - PA Images/PA Images via Getty Images)
Getty Images

Ty chyba masz życiowego pecha.

Mam i pecha, i szczęście. Dziś wiem, że to, co złego wydarzyło się w moim życiu, ten właśnie pech, był po to, żeby mnie uratować. Do tej pory żyłem w bańce, odgrodzony od tego, jak wygląda prawdziwe życie. Że życie to nie tylko tęcza, ale i gradobicie. Problem polegał na tym, że ta bańka wcale nie spełniała funkcji ochronnych, a wręcz przeciwnie. Pogubiłem się, a moja prywatność daleka była od ideału. Bałagan i chaos – tak określiłbym to, co działo się wówczas u mnie. Dopiero wyjazd do Brazylii okazał się remedium na wszystkie negatywne sytuacje, których doświadczyłem. Ci ludzie, którzy byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi, zostali i są nimi do dzisiaj. [...]

Azyl Arkadiusa to dziś…?

Moim azylem jest moja wyspa w Brazylii. Zbudowałem tam dom. Moje życie jest bardzo proste. Wstaję rano i nie śpieszę się, moje poranki są bardzo leniwe. Rozpoczynam „rytuał śniadaniowy”. Zazwyczaj trwa on dwie i pół godziny, a nie ma żadnej siły, która sprawiłaby, żebym ten zwyczaj odłożył na kiedy indziej.

Reklama

Cały wywiad w nowym numerze VIVY. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od czwartku, 29 sierpnia.

Arkadius, Viva! 16/2024
Arkadius, Viva! 16/2024 BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS
Reklama
Reklama
Reklama