Katarzyna Groniec, Viva! 2/2022
Fot. Marlena Bielinska/Move Picture
TYLKO U NAS!

Katarzyna Groniec wraca po przerwie w karierze: „To nie jest proste”. Wszystko przez pandemię

Artystka opowiedziała też o problemie z tożsamością...

Beata Nowicka 26 stycznia 2022 19:00
Katarzyna Groniec, Viva! 2/2022
Fot. Marlena Bielinska/Move Picture

W wieku 20 lat była gwiazdą legendarnego „Metra”. Ma magnetyczny głos i wolną duszę. Katarzyna Groniec opowiada Beacie Nowickiej o młodzieńczym buncie, samodzielnym macierzyństwie, o życiowych i muzycznych dysonansach, Nowym Jorku, „fenomenie” dresu i tym, co ją tak naprawdę definiuje. Sprawdziliśmy też, co dziś słychać u wokalistki, która 3 lata temu postanowiła zrobić przerwę w karierzę. Teraz wraca z nową energią, o czym opowiedziała Beacie Nowickiej

Katarzyna Groniec. Co dziś robi? – fragment wywiadu z Vivy! 2022

Czas pandemii dla Pani branży był szczególnie dotkliwy. Co Pani robiła?

W listopadzie 2019 roku zapowiedziałam, że po 30 latach grania non stop idę na roczny urlop. Bałam się, że zwariuję, i dla higieny psychicznej postanowiłam zrobić sobie przerwę. W marcu lockdown wszystkich zamknął w domach. Przez pierwszy rok bardzo dobrze się czułam, w drugim było gorzej. Teraz zaczynam wracać do działań koncertowych, co nie jest proste. Obostrzenie 30 procent widowni bardzo utrudnia nam życie. Jesteśmy w kolejnym szczycie zachorowań, ludzie się boją i ja to rozumiem. A z drugiej strony reprezentuję taki typ twórczości teatralno-koncertowej, która sama się nie obroni. To nie jest sztuka, która wypełnia stadiony. Gram dla osób w moim wieku, trochę starszych, trochę młodszych, ale to nie jest widownia 25-latków, którzy pandemię mają w głębokim poważaniu i chcą się bawić. W maskach czy bez. Więc jest trudno.

Katarzyna Groniec, Viva! 2/2022
Fot. Marlena Bielinska/Move Picture

Jakoś trudno mi sobie Panią wyobrazić na tym urlopie. Przeżyła Pani szok poznawczy?

Pojawił się problem z tożsamością. Kim jestem? Wciąż matką, ale już nie na pełnym etacie, bo dziecko żyje własnym życiem. Artystką na urlopie. Więc zostaje żona, kucharka, pani domu, wyprowadzaczka psa. Najpierw była euforia: nic nie muszę, nigdzie nie pędzę, mam mnóstwo czasu. Ale potem zaczęłam zastanawiać się, kim jestem i jak się definiuję? W pandemii mój mąż zaczął pracować w domu. Nagle sobie uświadomiliśmy, że właściwie potrzebny jest nam tylko dres. A to na dłuższą metę robi z człowieka mentalnego dziada. Na początku chodzisz cały dzień w dresie, ćwiczysz w domu, bo siłownie są zamknięte, idziesz z psem na spacer, oczywiście w dresie, czytasz, oglądasz filmy, rozmawiasz, gotujesz, pijesz wino. I jest super. Mija dzień za dniem i znowu: dres, książka, wino, rozmowy i pies. Dres, książka, wino, rozmowy i pies… Zaczyna robić się niebezpiecznie, bo jeśli wypadnie najważniejszy element, a mianowicie rozmowy, to zostaje dres, książka, wino i pies. Łatwo się zapuścić, poddać. Ja w tym czasie zaczęłam pisać, to mi ratuje życie. I tożsamość. Chciałabym powiedzieć kobietom, które będą oglądać te ładne zdjęcia, że na co dzień tak nie wyglądam. Łażę w dresie, nie maluję się i mam w cholerę zmarszczek. No bo, heloł, mam 50 lat.


Z czego 25 lat spędziła Pani w Warszawie, od siedmiu mieszka w Sopocie, ale pochodzi ze Śląska. Ta śląskość jakoś Panią definiuje?

Jestem miszungiem, kundlem. Nie tyle śląskość, co moja kundlowatość mnie definiuje. Mama urodziła się na ziemiach niemieckich jako Ślązaczka. Poszła do polskiej szkoły, bo po wojnie zmieniły się granice. Mówiła piękną polszczyzną bez akcentu, pisała lepiej od mojego ojca, rdzennego Polaka, który zawsze miał problemy, podobnie jak ja, z ortografią. Obie z siostrą kończyłyśmy pacierz słowami: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie, napisał Adam Mickiewicz. Amen” i długo myślałyśmy, że to jest część modlitwy (śmiech). Tak nas tata nauczył. Kompletna paranoja. Znam śląski i potrafię się nim posługiwać, nie mówię po niemiecku, bo ojciec nie pozwalał mamie nas uczyć. Wychowałyśmy się z babcią, mamą taty, która zaciągała po rosyjsku, bo pochodziła spod wschodniej granicy, a mama mamy używała wyłącznie śląsko-niemieckiego. Jeśli ktoś lubi kundle, to ja nim jestem.

Sprawdź też: Paulina Krupińska na zdjęciu po pierwszym porodzie: "Takie zdjęcie pokazuje jak ten czas szybko leci"

_____

W nowej VIVIE! znajdziesz też rozmowy z Pauliną Krupińską, Michałem Rusinkiem i Małgorzatą Potocką. Zachęcamy do zakupów. 

Paulina Krupińska, Viva! 2/2022, okładka
Fot. Marta Wojtal

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Kocha muzykę, ale już podważano jej sukcesy. Córka Aldony Orman o cieniach posiadania znanego nazwiska

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

KATARZYNA DOWBOR o utracie pracy, nowych wyzwaniach i o tym, czy mężczyźni... są jej potrzebni do życia. JOANNA DARK i MAREK DUTKIEWICZ: dwie dusze artystyczne. W błyskotliwej i dowcipnej rozmowie komentują 33 lata wspólnego życia. SYLWIA CHUTNIK: pisarka, aktywistka, antropolożka kultury, matka. Głośno mówi o sprawach niewygodnych i swojej prywatności. ROBERT KOCHANEK o cenie, jaką zapłacił za życiową pasję – profesjonalny taniec. O TYM SIĘ MÓWI: Shannen Doherty, Christina Applegate, Selma Blair, Selena Gomez, Michael J. Fox łamią kolejne tabu – mówią publicznie o swoich chorobach.