Katarzyna Grochola i Dorota Szelągowska: „Nasza relacja była trudna, ale była wynikiem tego, co wydarzyło się w przeszłości”
Mama i córka o tym, jak ich życie zmieniła terapia
- Rafał Kowalski, Wiktor Krajewski
Nowa VIVA! już od czwartku we wszystkich punktach sprzedaży. A niej… Niby różne, a naprawdę identyczne. Kłócą się na śmierć i życie, żeby za chwilę pogodzić się, wyznając sobie ogromne uczucie. Przyjaciółki? Broń Boże! Katarzyna Grochola i Dorota Szelągowska uważają, że matka i córka nie mogą być przyjaciółkami, ale mogą być kimś więcej. Kim? I o tym właśnie jest ta rozmowa… Przeczytaj fragment wywiadu Wiktora Krajewskiego z bohaterkami okładki.
Dorota Szelągowska i Katarzyna Grochola zapracowały na dobrą relację
„Kiedyś rzucałyśmy w siebie patelniami, nasza relacja bywała po prostu wybuchowa…”, powiedziała Pani, Pani Katarzyno, o relacji z Dorotą. A jak to wygląda dzisiaj? Dalej ta patelnia lata w powietrzu czy udało Wam się dojść już do porozumienia we wszystkich życiowych aspektach?
Katarzyna: Zaczynamy od historii z Wigilii sprzed prawie 30 lat? (śmiech) Dziś nasza relacja dojrzała na tyle, że żadna z nas nie widzi sensu, aby spierać się, kłócić, przepychać.
[…]
Zestarzałyście się?
Dorota: Złagodniałyśmy. Wracając do wydarzeń z feralnej Wigilii… Wtedy mama kazała mi sprzątać, a ja nie miałam akurat ochoty. Zamknęłam się w pokoju, a ona postanowiła dostać się do środka, wybijając ręką szybę. Chyba potrzebowałyśmy mocnych wrażeń. Nasza relacja była trudna, ale była wynikiem tego, co wydarzyło się w przeszłości. Terapia jest najlepszym sposobem ułożenia wszystkiego w głowie, ale każda ze stron powinna w niej być lub ją przejść, bo inaczej nie ma to sensu.
Katarzyna: To wracamy do Wigilii czy już odpuszczamy?
Dorota: Przecież ja już wszystko opowiedziałam.
Katarzyna: Ty mówisz ogólnikami, a tę historię należy opowiedzieć bliznami (śmiech). Gdy rozwaliłam sobie rękę, zadzwoniłam po sąsiada. Przyszedł, zobaczył, co się dzieje, wypił setkę wódki i założył mi opatrunek. Gdy wróciłam ze szpitala, całe mieszkanie aż lśniło, bo moja córka postanowiła zatrzeć złe wrażenie. Upiekła nawet sernik.
Dorota: Czasem dziecko potrzebuje wstrząsu, gdy granica przesuwa się zbyt daleko. Mama i ja raniłyśmy się mocno słowami. Dopiero teraz, gdy obserwuję naszą relację, widzę, że wtedy była w takim momencie życia, w takich emocjach i w depresji – tylko wtedy nie nazywało się tego po imieniu – że nie umiała inaczej. I na tamtą chwilę była najlepszą matką, jaką mogła być.
Katarzyna: Sama byłam poranionym dzieckiem, więc sytuacje, w których byłam raniona przez własną córkę, sprawiały, że występowałam z pozycji tego dziecka, które było poturbowane, a nie matki. Zdałam sobie z tego sprawę dużo później.
Dorota: Miałam mnóstwo pretensji do siebie jako już dorosły człowiek o rzeczy, które powiedziałam mojej mamie jako nastolatka. „Nienawidzę cię” było chyba najsłodszym zdaniem, które powiedziałam mamie w gniewie. Nie przebierałam w słowach. Kiedy sama zostałam matką, wybaczyłam sobie te słowa, które rzucałam w kierunku mamy, bo zdałam sobie sprawę, że nie były one moją winą. Byłam dzieckiem, a to mama przełożyła te granice w niewłaściwe miejsce. Dzięki terapii nie byłam na nią zła, a znalazłam w sobie akceptację.
Katarzyna: Nie zapominajmy, że ja też jestem córką swojej matki. Zobaczyłam, co wynikało z przepływu przekazu pokoleniowego. Nie mam pretensji do mojej matki, że zachowywała się tak, jak się zachowywała. Ona po prostu inaczej nie umiała. Była dzieckiem wojny, które samo przeszło największe z możliwych traum w życiu.
Czytaj też: Mama zwycięzcy Mam Talent przerywa milczenie, hejt ją przytłacza. „Obawiam się wyjść na ulicę"
Cały wywiad znajdziesz w najnowszej VIVIE!. Już od czwartku w sprzedaży.
VIVA! 10/2024 - kto i co jeszcze w numerze?
- Czesław Niemen, Zbigniew Wodecki, Wojciech Korda i królowa big-bitu Ada Rusowicz. Legendy muzyki i ich dzieci. Z okazji zbliżającego się Wodecki Twist Festiwal córki wybitnych artystów - Natalia Niemen, Katarzyna Wodecka-Stubbs i Ania Rusowicz - otworzyły skarbiec swoich niezwykłych wspomnień.
- Duet… filmowy. Z nostalgią i rozbawieniem wspominają swój udział w takich hitach dla dzieci, jak „Podróż za jeden uśmiech” czy „Abel, twój brat”, na którego planie poznali się 50 lat temu. Jednak nie o wszystkim, co wydarzyło się w ich życiu, chcą pamiętać. Mierzyli się z traumami, nałogami, zakrętami losu. Henryk Gołębiewski i Filip Łobodziński w szczerej i emocjonalnej rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
- O tym się mówi: Dzieciństwo w PRL-u: balonowe gumy Donald, „Teleranek”, luksus z Pewexu, muzyka z taśmy…
Zachęcamy do zakupu!
CZYTAJ TEŻ: Jan A.P. Kaczmarek nie żyje. Kompozytor zmarł po długiej walce z ciężką chorobą