Katarzyna Figura o życiu po rozstaniu: „Za mną 10 lat niebezpiecznego życia, ciągle w strachu, w niepewności”
Poukładanie swojego świata na nowo wiele ją kosztowało: „Byłyśmy w opresji”
- Katarzyna Przybyszewska-Ortonowska
„Rozmawiamy dziś głośno o empatii, o współczuciu, o pomocy… A czy ktoś się zastanowił, co się ze mną działo przez te lata? Jak sobie poradziłam, jak wychowałam córki? Czy upadłam, czy w ogóle jeszcze żyję? Tak, żyję i jestem szczęśliwa. Ale żeby do tego dojść, potrzebowałam trzęsienia ziemi”, mówi Katarzyna Figura w rozmowie z Katarzyną Przybyszewską-Ortonowską.
Rozmowie, którą życie podzieliło na dwie części. Pierwsza odbyła się rok temu – 10 lat po głośnym wywiadzie z aktorką. To w nim wyjawiła VIVIE!, jak wiele kosztowało ją rozstanie z mężem. Dziś jest w zupełnie innym miejscu… Co ją czekało, zanim do niego dotarła?
Fragment wywiadu z Katarzyną Figurą. Aktorka o przeprowadzce i nowym rozdziale w życiu
Nikt o tym nie wiedział, ale kolejny rok po publikacji wywiadu też był dla Ciebie koszmarem…
Rok? Dwa, trzy, pięć… Dziesięć lat niebezpiecznego życia, ciągle w strachu, w niepewności. Dopóki córki nie skończyły 18 lat, jako jedyny zajmujący się nimi rodzic, nawet nie miałam prawa do końca o wszystkim stanowić. Nie chcę wracać do przeszłości, opowiadać wielu potwornych szczegółów – to pewnie temat na książkę – ale to, że mój były mąż na początku uciekł z kraju, wcale nie oznaczało, że nie powracał na przestrzeni tych wszystkich lat, by ponownie zamieniać nasze życie w piekło. Do tej pory zadziwia mnie, że wielu ludzi stanęło wtedy po jego stronie, przytakując mu, że ja sobie to wszystko wymyśliłam. Sąd przyznał mu opiekę weekendową nad córkami, a on je straszył, że je wywiezie i że już nigdy nie zobaczą matki. Nieustannie miałam do czynienia z policją, mediatorami, kuratorami… I to ja byłam stawiana w stan oskarżenia, podważano moją opiekę macierzyńską. Dziewczynki były zestresowane, zastraszone, w pewnym momencie zaczęły tracić włosy, nie chciały chodzić do szkoły, mój były mąż mieszał nawet tam. Wszędzie powoływał się na swoje prawa ojca, mnie wszędzie degradował jako matkę. Do tego doszło nękanie w domu. Nocami ktoś walił w dach i rynny. Byłyśmy w opresji. Powiedziałam: „Dość”.
Musiałaś coś zmienić…
Zadecydował przypadek. W lipcu 2013 roku otwierałam kino letnie w Sopocie. Poleciałyśmy tam z Kaszmir, Koko pojechała na obóz do Augustowa. Kaszmir nie chciała, powiedziała: „Mamusiu, czuję, że muszę z tobą być”. Przyjechałyśmy do hotelu, rzuciłyśmy walizki i pobiegłyśmy na plażę. I nagle Kaszmir zaczęła tańczyć na piasku, wbiegać do morza, śmiać się, wygłupiać. Patrzyłam na nią w zachwycie. Była czystą radością. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, bo miesiącami żyła w takim stresie, zamknięta w sobie. I nagle powiedziała spontanicznie: „Mamusiu, proszę, przeprowadźmy się tutaj”. Następnego dnia Kaszmir poznała dziewczynkę na plaży. Jej tata powiedział mi o istnieniu amerykańskiej szkoły w Gdyni. Siedziałam w wielkim koszu, cała ubrana na czarno jak wrona, i nagle mnie olśniło. Przecież to jest to! Musimy zmienić miejsce, uciec z betonowej Warszawy, z tego domu obciążonego demonami przeszłości. Dziewczynki i ja musimy zacząć od nowa. I gonitwa myśli. Co teraz? Co teraz? Muszę jak najszybciej sprzedać dom w Warszawie, przenieść dzieci do szkoły amerykańskiej, wynająć jakieś mieszkanie w Trójmieście, muszę zacząć pracować na miejscu. Teatr… Teatr Wybrzeże. Zgłoszę się tam… Dziś jak to opowiadam, wszystko wydaje się proste, ale uwierz mi, nie było…
ZOBACZ TEŻ: Wnętrza 2023: lekki cukierkowy design, nawiązujący do stylu „kawaii”
Wprowadziłyście się do Trójmiasta na początku roku szkolnego. Dwa miesiące od pierwszej myśli o przeprowadzce. Szybko…
Nie mogłam czekać.
Nie było Ci szkoda warszawskiego domu?
Nie. Była w nim zła energia. A poza tym pod hipotekę domu zaciągnięty był kredyt na restaurację, która już dawno nie istniała. Ale kredyt pozostał, jak czarna dziura, pochłaniał wszystkie moje pieniądze, bo to przecież ja musiałam go spłacać. Zarabiałam wtedy jedynie, grając „Kalinę” w Teatrze Polonia Krystyny Jandy, oszczędności szybko topniały, żyłam na pożyczkach. Mój znajomy marszand sztuki użyczył nam swoje mieszkanie w Gdańsku, przez kilka tygodni korzystałyśmy z jego uprzejmości. W końcu znalazłam niedrogie mieszkanie w Gdyni, w starej kamienicy z lat 30…
…i zaczęłaś wreszcie oddychać?
Niestety nie. Naprzeciwko była inna kamienica z wielkimi oknami w klatkach schodowych. Bardzo szybko pojawili się tam paparazzi… Adres dostali od mojego byłego męża. Stali z wielkimi lufami i celowali w moje okna. Rano zawoziłam Koko i Kaszmir do szkoły, wracałam do domu, natychmiast zasłaniałam okna i zakopywałam się w łóżku pod kołdrę, bo bałam się wyjść z domu, zrobić cokolwiek. Osaczał mnie lęk, że to się nie może udać, że przecież to wszystko się zaraz zawali.
Myślałam, że po przeprowadzce tutaj wszystko odmieniło się na lepsze.
Tak to afirmowałam. Weszłyśmy w ten nowy rozdział z nadzieją. Wcześniej latem zgłosiłam się do dyrektora Teatru Wybrzeże Adama Orzechowskiego, dał mi 15 minut na rozmowę, która ostatecznie trwała dwie godziny. Na początku powiedział, że nie chce mieć do czynienia z celebrytami. A ja na to odpowiedziałam, że nie jestem celebrytką, tylko dobrą aktorką, która zmienia swoje życiowe plany i przenosi się do Trójmiasta, by tutaj żyć i tworzyć. Jestem przede wszystkim matką dwóch małych córek i naturalnie potrzebuję stałej pracy, dlatego tu jestem. I nie w roli petenta. Dołączyłam do zespołu Teatru Wybrzeże. W końcu roku 2013 udało mi się sprzedać dom w Warszawie.
Wreszcie stanęłaś na nogi?
Tak, ale koszmar się nie kończył, bo toczyły się sprawy rozwodowa i o zniesławienie. Na Wybrzeże ściągnęłam moją mamę Halinę. Wszystkie cztery odżyłyśmy.
_________
Cała rozmowa z aktorką - w tym pierwsza część z lata 2022 roku (z której pochodzi powyższy fragment) oraz druga część spotkania, do której doszło w lipcu 2023 roku - znajdzie się w najnowszej VIVIE!. W kioskach już od czwartku.
Kto jeszcze w nowej VIVIE! 15/2023?
- Joanna Racewicz. Mówi, że dopiero teraz znajduje się w miejscu, w którym powinna być.
- Jakub Szamałek. Współtwórca scenariusza do Wiedźmina 3. Dlaczego porzucił archeologię dla gier komputerowych?
Zachęcamy do zakupu.