Reklama

Ma 35 lat i niemal od początku swojej pracy jest okrzyknięty jednym z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia. Jakub Gierszał opowiedział VIVIE! o trudnych początkach swojej obecności w zawodzie. Długo nie wiedział bowiem, czy idzie w dobrą stronę. Gdy przyjechał do Krakowa na studia, nie wszystko szło zgodnie z jego planem… Pytała Beata Nowicka.

Reklama

Fragment wywiadu z Jakubem Gierszałem. Aktor o szkole teatralnej i Janie Peszku

Urodziłeś się w Krakowie. Twoi rodzice wyjechali do Hamburga, gdy miałeś kilka miesięcy. Jako 11-latek wróciłeś z mamą do Polski i zamieszkaliście w Toruniu. W krakowskiej szkole teatralnej studiował Twój ojciec. Więc ten Kraków to nie był przypadek.

Chciałem wrócić do Krakowa. Wydawało mi się, że to jest miejsce, w którym będę mógł się odnaleźć. Ta decyzja była uwalniająca. Pierwszy raz w życiu poczułem się panem swojego losu. Daleko od domu można było robić, co się chce.

Czytaj również: Katarzyna Miller już po ślubie! Nam zdradziła kulisy uroczystości

Rozrabiałeś?

Trochę tak. Fajnie było wydostać się z Torunia i ruszyć na spotkanie z przygodą. To była forma buntu. Koledzy w szkole byli świetni, ale na zajęciach czułem się rozczarowany. Zderzyłem się z systemem, który był skostniały. Na pierwszym roku o mało mnie nie wyrzucili, bo przestałem chodzić na zajęcia. Trochę wracałem, znowu znikałem. Byłem niekonsekwentny, nie bardzo wiedziałem, co powinienem zrobić. Chciałem grać w filmach, zbierać doświadczenia, wierzyłem, że właśnie tego potrzebuję, żeby rozwinąć się jako aktor.

BARTEK WIECZOREK/ Visual Crafters

Jan Peszek, opiekun Twojego roku, powiedział mi, że studenci często go pytają: „Panie profesorze, jak żyć?”. A on odpowiada: „Fajnie”.

W szkole aktorskiej nasuwają się pytania, które dotyczą w dużej mierze fundamentalnych wyborów, poszukiwania siebie. Więc ja też zadawałem takie pytania, ale odpowiedzi nie zawsze przychodziły. Zależało mi, żeby myśleć niezależnie, bo wychowano mnie w duchu, żeby nie iść za tłumem, ale w tych poszukiwaniach czułem się samotny. Pamiętam spotkanie w cztery oczy z Janem Peszkiem. Odwiedziłem go w Starym Teatrze, usiedliśmy i on mi powiedział, że są takie momenty w życiu, kiedy trzeba podjąć decyzję, w którą stronę się idzie. Zostaję w szkole czy odchodzę? Trzeba się z tą decyzją zmierzyć i wziąć za nią odpowiedzialność. To była przełomowa rozmowa. Następnego dnia zacząłem z kolegami próby, zrobiliśmy etiudę na egzamin, zaliczyłem sesję, a w wakacje pojechałem do Warszawy na casting do filmu „Wszystko, co kocham” Jacka Borcucha.

I tak zaczęła się Twoja prawdziwa przygoda. Myślisz, że młody człowiek potrzebuje mentora?

Tak. Do pewnego wieku ważne jest, żeby mieć obok siebie kogoś takiego. Taką osobą był dziadek, bywa ojciec, w szkole teatralnej Janek Peszek, a potem Jacek Borcuch, który zaangażował mnie do mojego pierwszego filmu.

Jakub Gierszał, Festiwal w Gdyni, 2023 wrzesień

WOJCIECH STROZYK/REPORTER
Bartek Wieczorek / Visual Crafters

Czytaj też: Oliwia Bieniuk: „Aktorstwo to moja pasja i, mam nadzieję, mój przyszły zawód”

Cały wywiad z Jakubem Gierszałem przeczytasz w nowej VIVIE!. Numer już od dziś jest dostępny we wszystkich punktach sprzedaży w Polsce.

Kto jeszcze pojawił się w październikowej odsłonie naszego magazynu? Sprawdź na okładce!

Zuza Krajewska

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama