"Tak, jestem kundlem". Niezwykłe wyznanie DJ Adamusa
Ujawnił "Vivie!" również historię swojej rodziny i swojego pochodzenia:
Tak, jestem tak zwanym kundlem, uwielbiam to słowo. Psy rasowe mają ten problem, że są słabe zdrowotnie. I niedorozwinięte umysłowo trochę.
Co muzyk miał na myśli? Szybko wyjaśnił, że chodzi mu o wyjątkowe pochodzenie jego przodków.
Jestem rzeczywiście skundlony, moja babcia była rodowitą Niemką, jeden z dziadków był krakusem, od strony taty znów to są korzenie żydowsko-polskie. Więc chyba najlepsza mieszanka, jaka może być – Żydo-Niemiec.
DJ Adamus ceni sobie swoje korzenie. Uważa, że od strony niemieckiej ma w sobie pracowitość i zamiłowanie do porządku. A krew żydowska zapewnia zmysł samoakceptacji. Wybuchowa, twórcza mieszanka.
Gdzieś mi to imponuje, że nie jestem jednoznaczny, z jednej gliny ulepiony, tylko z różnych gatunków. Może dzięki temu strasznie lubię podróżować, wszędzie czuję się dobrze.
Muzyk jest ciekawy historii własnej rodziny. Stara się ją jak najlepiej poznać.
Mój dziadek zmarł w tamtym roku, ostatni z dziadków, i zdążyłem jeszcze wypytać go dosyć konkretnie. Dziadek był ze swoim ojcem zesłany na Sybir. Jesteśmy bardziej w pełni, kiedy wiemy, skąd pochodzimy. Bo kiedy nie znamy swojej historii, podobnie dzieje się w odniesieniu do narodu, to stajemy się bezpaństwowi, bez historii, to ona dodaje nam wartości.
Dużo podróżuje. Raz w miesiącu na trzy, cztery dni gdzieś ucieka - Madryt, Lizbona, Dubaj. Śmieje się, że prowadzi światowe życie za 300 złotych tanimi liniami. Jeździ też raz na dwa miesiące do rodzinnego Opola, gdzie mieszkają jego rodzice.
Kiedy przejeżdżam przez miasto, z dużym sentymentem jeżdżę ulicami, które mnie wychowały. Ale nie wyobrażam tam sobie powrotu. Swoją przyszłość widzę w cieplejszym klimacie.
Więcej o życiu DJ Adamusa w najnowszej "Vivie!", już w kioskach.