Reklama

Ma na swoim koncie niesamowite osiągnięcia w życiu zawodowym. W mediach jest obecna od 35 lat. W rozmowie z Beatą Nowicką dla VIVY!, Agata Młynarska mówi, że uważa to za swój największy sukces. Jednak przez długi czas towarzyszyło jej przekonanie, że nie wykorzystuje w pełni swoich możliwości. Brakowało jej wiary w swoje możliwości. "Długo miałam poczucie niewykorzystanego potencjału, nie wierzyłam w siebie", wyznała. Pamięta moment, który był przełomem. "To się zmieniło, kiedy zrozumiałam, że ludzie z syndromem DDA są znakomitymi pracownikami – niczego dla siebie nie chcą, zrobią wszystko, o co się ich poprosi, a nawet więcej. Pamiętam, jak zostałam producentką wielkiego show dla Polsatu – „Światowe rekordy Guinnessa”. Program realizowany był we Włoszech. Największe wrażenie zrobiła na mnie gospodyni tego show – gwiazda Barbara D’Urso. Gdy ją poznałam, miała 56 lat. Królowa włoskiej telewizji. Zachwyciły mnie jej uroda i pewność siebie. Inteligencja, błysk w oku – czyli to, co moim zdaniem jest najbardziej sexy. Atmosfera adoracji kobiecości, komplementowania na każdym kroku udzieliła mi się natychmiast. Czułam, jak się prostuję, jak się uśmiecham. Leciałam do pracy na skrzydłach. Włosi z planu zdjęciowego witali mnie słowami: „Che bella bionda Polacca!”. To nie był podryw. To inne kody kulturowe. Zrobiły swoje. Tak mało i tak dużo zarazem. Miałam 47 lat. I czułam, że… najlepsze właśnie jest przede mną", opowiadała.

Reklama

Agata Młynarska w niezwykle szczerej rozmowie opowiada też o walce ze stereotypami i tematach tabu. W przeszłości czuła się rozliczana za swój wiek. Nie było w niej zgody na niesprawiedliwość w postrzeganiu kobiet 50+ i ocenianiu tego, co robią czy jak żyją. Postanowiła je więc wspierać. Wspomina o Polkach, które z sukcesem przełamywały stereotypy. "Pokazywały, że można być superatrakcyjną babcią, zaczynać życie od nowa – na wysokich obrotach i obcasach, a przede wszystkim na własnych warunkach. Cieszę się, że mogłam im oddać głos w swoich programach w TVN Style", opowiadała. Co jeszcze wyznała?

Agata Młynarska o walce ze stereotypami, kompleksach i poczuciu własnej wartości

Dawid Grosman w genialnej książce „Wchodzi koń do baru” pisze: „Urodziny to dzień rachunku sumienia, badania własnej duszy. Dusza to interes, którego trzeba doglądać”.

Ja badam własną duszę dogłębnie i uczciwie od dawna. Ten rachunek sumienia zaczął się 20 lat temu, podczas terapii, na którą trafiłam po serii kryzysów i rozczarowań. Namówiła mnie siostra po kolejnej rundzie wylewanych łez, pretensji do losu i użalania się nad sobą. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. To był długi i trudny proces, miał chwile bolesne i piękne. Momenty nasilenia i wyciszenia, kiedy wydawało mi się, że już wszystko mam w miarę przeanalizowane i ogarnięte: relacje z rodzicami, z rodzeństwem, z pracą, ze sobą, z mężczyznami, z dziećmi…

I nagle… bum!

Nagle wyłaziło coś, co mnie mobilizowało do ponownego przyjrzenia się sobie. To jest właśnie to zaglądanie w głąb siebie, o którym mówisz. Dotyczyło również wieku, tego, co wiąże się z nieuchronnym upływem czasu. Bardzo poczułam pięćdziesiątkę – uczciłam ją nawet na okładce VIVY!, w wyjątkowej sesji.

Pod hasłem „50-tka jest sexy!”. A potem byłaś na słynnej okładce „Newsweeka”: „50+Młodość”. Byłaś babcią, nosiłaś mini, wyglądałaś fantastycznie. Walczyłaś ze stereotypami.

Pamiętam, jak prowadziłam koncert sylwestrowy w cekinowej mini. Następnego dnia media pytały, czy wypada pokazywać się w takim stroju, ale też pisały: „Sexy babcia z długimi nogami”. Może było to miłe, ale nie dla mnie. Czułam się rozliczana za mój wiek. Co wypada albo nie wypada kobiecie. Dla mnie to był czas życiowego rozpędu, nie czułam się ani przez chwilę jak „babcia”, chociaż czerpałam niesamowitą radość z bycia w tej roli. Miałam poczucie sprawczości, czułam się spełniona. Dzieci stały się niezależne, stworzyły własne rodziny, a ja spotkałam wielką miłość i wyszłam za mąż. Moje życie zawodowe też nabrało tempa. Prowadziłam codzienny program w TVP1, byłam redaktor naczelną magazynu, stworzyłam portal dla kobiet. Nie było we mnie zgody na niesprawiedliwość w postrzeganiu kobiet 50+, ocenianiu tego, co robią, jak żyją, jakich wyborów dokonują, jak wyglądają, zawstydzaniu z byle powodu. Postanowiłam więc wspierać kobiety takie jak ja, które w Polsce po przekroczeniu pewnej granicy wieku stają się niewidzialne i nieatrakcyjne nie tylko na rynku pracy. Tymczasem wiele Polek po pięćdziesiątce z sukcesem przełamywało stereotyp. Pokazywały, że można być superatrakcyjną babcią, zaczynać życie od nowa – na wysokich obrotach i obcasach, a przede wszystkim na własnych warunkach. Cieszę się, że mogłam im oddać głos w swoich programach w TVN Style. To był też czas boomu na medycynę estetyczną. Pojawił się kolejny temat tabu, z którym zderzyły się kobiety – poprawianie urody. A przecież każda z nas ma prawo robić to, co uważa, że jest dla niej dobre. Zawsze uważałam, że trzeba o tym mówić otwarcie. Botoks, kwas hialuronowy, operacje plastyczne – jeszcze 10 lat temu mówiło się o nich szeptem albo wcale. Jakby obnażały słabość, demaskowały kompleksy.

TYLKO W VIVIE!: Musiała zwolnić, zweryfikować plany. Agata Młynarska szczerze o chorobie: „Wylądowałam na długo w szpitalu i przyszedł czas na kolejny rachunek sumienia”

Agata Młynarska, VIVA! 7/2025.
Agata Młynarska, VIVA! 7/2025. Fot. Zuza Krajewska

Których przecież nie mamy prawa mieć.

Ani się do nich przyznawać. Dziś to się zmieniło, nie jest to już tabu, a zwracanie uwagi na wiek kobiety jest po prostu obciachem. Podczas różnych spotkań z kobietami w całej Polsce czułam, jak niesie mnie fala naszej siły. Że to, co robię, ma sens. Potrzebowałyśmy uwierzyć w siebie, w możliwość zmiany, w prawo do własnych wyborów. I wszystko było dobrze, aż… poważnie zachorowałam. Lekarze mówili, że wiele kobiet właśnie w moim wieku zapada na choroby autoimmunologiczne. Pracujemy na nie latami. Nie słuchamy sygnałów ciała. Spuchnięty brzuch? Bezsenność? Ból? „Wezmę tabletkę i przejdzie”, powtarzamy sobie. Też tak myślałam. I to był błąd. Zaczęły mnożyć się diagnozy… Crohn, astma, AZS, spondyloartropatia, fibromialgia. Wylądowałam na długo w szpitalu i przyszedł czas na kolejny rachunek sumienia. Trzeba było zwolnić, zweryfikować plany. [...]

Sześćdziesiąt to emerytura. Brzmi dość ponuro.

A nie musi i nie powinno, choć nie ukrywam, że przez chwilę i mnie przeraziła ta wizja. Czy zrobiłam rachunek sumienia? Zrobiłam. Po raz kolejny. Przemyślenia zaczęłam od spraw zawodowych. Zrozumiałam, że nie mogę i nie chcę już tak intensywnie pracować jak kiedyś, chociaż niezmiennie telewizja pozostaje moją największą pasją. Mamy sobie wiele do zaproponowania. I to mnie nakręca. Niedawno stworzyłam też fundację „Zdrowie bez tabu”. Chcę oddać z nawiązką to, co dostałam. Wiem z własnego doświadczenia, jak ogromne są potrzeby pacjentów, jak konieczna jest edukacja i wsparcie. W dniu urodzin moje wnuczki zapytały: „Jak się dziś czujesz?”.

Co im odpowiedziałaś?

Odpowiedziałam, że czuję się tak, jakbym stała na szczycie wysokiej góry i patrzyła na dolinę. Weszłam już na ten szczyt. Teraz się na nim rozgoszczę, popatrzę, nazachwycam… Znam drogę, która jest za mną, i wiem, że czeka mnie wędrówka ku dolinie, w nieznane. Dziś widzę to jako niezwykle ciekawą podróż. Sześćdziesiąt to nie jest nowe 40. Zaakceptujmy to, bo to też może być piękny czas. Nie zakłamujmy wieku, nie bójmy się, nie wstydźmy.

TYLKO W VIVIE!: Los nie podarował jej tej przyjaźni w prezencie. Agata Młynarska z determinacją odbudowywała relację z byłym mężem

Reklama

Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 10 kwietnia 2025 roku.

Agata Młynarska, VIVA! 7/2025.
Agata Młynarska, VIVA! 7/2025. Fot. Zuza Krajewska
Okładka viva 7/2025
Okładka viva 7/2025 Fot. Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama