Reklama

Związek Basi Kurdej-Szatan i Rafała Szatana rozkwitł bardzo szybko. Z dnia na dzień jedną z najbardziej zgodnych par polskiego show-biznesu. I choć dziś wszystko w ich życiu układa się znakomicie, początki tego związku były burzliwe. Para spotkała się w 2010 roku podczas pracy w Teatrze Muzycznym w Gliwicach przy spektaklu Hair. Rafał spodobał się Basi na tyle, że kiedy aktorka tylko wróciła do domu, natychmiast wyszukała nazwisko mężczyzny w internecie. Okazało się, że Rafał jest młodszy od Basi o dwa lata, a poza tym… jest zajęty! Mimo że muzyk był wtedy w związku, Kurdej-Szatan pomyślała: „Trudno”. Aktorka zapomniała jednak na chwilę o całej sprawie, a wtedy… inicjatywę przejął Szatan! Rafał zdobył numer telefonu Basi i zaczęli wymieniać SMS-y. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Para zaręczyła się po 5 miesiącach związku. Dziś są w szczęśliwym małżeństwie, spodziewają się drugiego dziecka, ale otwarcie mówią o tym, że jak w każdym związku, tak i u nich, w pewnym momencie pojawiły się problemy. Jak sobie z nimi poradzili? Dlaczego dochodziło między nimi do kłótni? O tym Barbara Kurdej-Szatan opowiedziała Katarzynie Sielickiej w najnowszym wywiadzie dla magazynu VIVA!.

Reklama

Hanię niemal urodziłaś w pracy…

Byliśmy w trakcie „X Factora” z naszym zespołem Soul City. Na pierwszych castingach i w pierwszych etapach programu mam wielki brzuch. A rodzić zaczęłam na bootcampie. Mamy takie zdjęcie, gdy dowiadujemy się, że przechodzimy dalej – wszyscy skaczą z radości, a ja siedzę jak taki morświn z brzuchem (śmiech). Pamiętam, że czekaliśmy na ogłoszenie wyników i nagle dostałam skurczy. Miałam jeszcze tydzień do porodu, więc poszłam do pokoju koleżanek zrelaksować się w wannie z ciepłą wodą, żeby mi skurcze przeszły. Byłam przekonana, że to jeszcze nie to. Ale skurcze nie przechodziły. Pojechaliśmy z Rafałem do domu po rzeczy i do szpitala. Pani doktor mnie zbadała i powiedziała: „Zostaje pani, zaczyna się”. I tak zaczęliśmy rodzić. To było szaleństwo.

Po porodzie od razu wróciłaś do programu?

Tak się złożyło, że w „X Factorze” był miesiąc przerwy przed następnym etapem. Mogłam pobyć z dzieciątkiem. Potworna zima, minus 20 stopni, siedziałyśmy w domu i nigdzie nie wychodziłyśmy. Podczas kolejnych etapów Hania była z nami, doszliśmy prawie do finału, odpadliśmy w przedostatnim odcinku. Oczywiście dałam radę to wszystko ogarnąć, ale jak teraz to wspominam, widzę, że byłam naprawdę w dużym stresie. Przy drugim dziecku już bym tak nie chciała, więc nie wrócę tak szybko do intensywnej pracy. Na pewno nie po miesiącu.

A wtedy zaraz po „X Factorze” zaczęłaś bardzo szybko pracować.

Kiedy Hania miała miesiąc, poszłam na casting do Teatru Muzycznego Roma, do musicalu „Deszczowa piosenka”. Dostałam jedną z głównych ról. Jak Hania miała cztery miesiące, zaczęły się próby. Moje dwie inne koleżanki z zespołu też były świeżo po porodach i dyrektor pozwolił, żeby z jednego pokoju w teatrze zrobić pokój dziecięcy. Miałyśmy tam nianie, dzieci były z nami. Wtedy jeszcze karmiłam Hanię.

To nie był łatwy moment dla Twojego małżeństwa.

Kiedy Hania miała roczek, wygrałam casting do kampanii Play. Kampania ruszyła, a ludzie byli ciekawi, skąd jest ta dziewczyna. Dla widzów byłam osobą znikąd, chociaż pracowałam już kilka lat w teatrze po krakowskiej szkole teatralnej. Posypały się inne propozycje pracy, zaczęło mnie być w domu coraz mniej…

Z tego powodu było Wam trudno się dogadać?

Ja miałam bardzo dużo pracy, a Rafał różnie. Miał etat w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, ale zrezygnował z niego, kiedy zamieszkaliśmy w Warszawie. Koncertował z zespołem RH Plus, ale nie było tego aż tak dużo. Zwłaszcza w zimie. Ja codziennie od wtorku do niedzieli grałam w Teatrze Roma, od czasu do czasu jeździłam na plany zdjęciowe. Bywało, że o piątej rano jechałam na plan reklamy, byłam tam do 17, a potem jechałam do teatru.

Rafał zostawał z Hanią?

Zazwyczaj tak. Były momenty, że się mijaliśmy. Oczekiwałam wsparcia od niego, wracałam potwornie zmęczona, a pracowałam przecież również dla nas, na nasze potrzeby i zachcianki. Przestaliśmy się rozumieć.

Utrzymywałaś dom. Trudna sytuacja nawet dla małżeństw z dużym stażem.

Tak. Trudna też dla mężczyzny. Rafałowi zawsze wszystko szło dość gładko. Jest niesamowicie zdolny, wygrywał wszystkie konkursy, dostał się na Akademię Muzyczną w Katowicach na wydział wokalny, na który przyjmowane są dwie osoby na rok. Kiedy był na pierwszym roku, dostał główną rolę w „High School Musical”. Cały czas się wokół niego mnóstwo działo. I nagle, jak się przeprowadził do Warszawy, okazało się, że to ja dostaję mnóstwo propozycji, a u niego cisza. To było frustrujące.

Kłóciliście się?

Kłóciliśmy się, oczywiście. Zapieprzając tak intensywnie, oczekiwałam, że gdy wrócę do domu, poczuję się bezpiecznie, będę mogła się zrelaksować, ktoś mnie przytuli. Tymczasem nie było tak. Były awantury, brak zrozumienia, że mogę być zmęczona po sesji zdjęciowej. Były różne momenty, różne myśli w głowie. O tym, że może do siebie nie pasujemy, mamy inne spojrzenie na świat.

Jak Wam się udało przez to przejść?

Bardzo nas scaliło to, że jest Hania, choć paradoksalnie powodem tych sytuacji był właśnie fakt, że jest dziecko i są obowiązki. Wydaje mi się, że po prostu bardzo się kochamy i, mimo wątpliwości, gdzieś w głębi chcieliśmy o siebie walczyć. Oboje z Rafałem jesteśmy z kochających się, pełnych rodzin. Nie chcieliśmy fundować rozbitej rodziny swojemu dziecku. Zresztą kryzysy zdarzają się w każdym związku. Nie zawsze warto iść wtedy na łatwiznę.

Nowy numer VIVY! pojawi się w punktach sprzedaży w całej Polsce już 6 sierpnia, także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl

Co jeszcze w nowej VIVIE! 15/2020?

Ucieczka matki, próba samobójcza ojca, zmiana nazwiska... A jednak Greg i Rafał Collins znaleźli siłę, by przezwyciężyć traumę i odnieść sukces.

Zdjęcia Adam Pluciński/ Move Picture

W cyklu ONA o NIEJ Krystyna Cierniak-Morgenstern o Elżbiecie Czyżewskiej: „Myślę, że wyszła za Davida dla przygody. W PRL-u ktoś z Ameryki, ktoś tak ważny i tak bardzo amerykański był oblegany”.

Krystyna Cierniak-Morgenstern, VIVA! 5/2020
Olga Majrowska
Reklama

Jest prawdziwym wirtuozem smaku! Wyznaje zasadę: „Żyje się po to, żeby jeść”. Hanna Lis gotuje dla nas i... podróżuje.

Hanna Lis, VIVA! 15/2019, VIVA! lipiec 2019
Marlena Bielińska/Move
Reklama
Reklama
Reklama