Reklama

Andrzej i Małgorzata Saramonowiczowie opowiadają w "Vivie!" o swoich relacjach z kobietami. On pisze o kobietach z męskiej perspektywy, ona woli śmierć, seks, przemoc i... magię. Andrzej i Małgorzata Saramonowiczowie oboje zajmują się pisaniem. I od ponad trzech dekad są zgodnym małżeństwem. W najnowszej "Vivie!" w intymnym wywiadzie opowiadają Krystynie Pytlakowskiej o książkach, feminizmie i namiętności.

Reklama

W "Chłopcach", swojej debiutanckiej powieści, Andrzej Saramonowicz jest dla kobiet bardzo surowy. Niektórzy twierdzą, że obarcza je winą za wady mężczyzn. Zapytany o to przez dziennikarkę, twierdzi, że nie utożsamia się z narratorem swojej książki.

Andrzej Saramonowicz: Frajda bycia autorem polega także i na tym, że możesz dawać upust swoim różnym wewnętrznym stanom. Raz jesteś mordercą, a raz ofiarą. Raz dziwką, raz dziwkarzem. A w „Chłopcach” moi narratorzy opowiadają, co im się żywnie podoba.

Gdy Krystyna Pytlakowska określa się go "mizoginem" stanowczo protestuje.

Andrzej Saramonowicz: O, wypraszam sobie! To ja jestem feministką! I to uczciwszą niż Kazia Szczuka i profesor Środa, bo nie determinuje mnie przynależność chromosomalna, ale szczere umiłowanie żywiołu kobiecego! Dlatego z całą mocą muszę podkreślić, że nie napisałem antykobiecej książki. Nie umiałbym. Po prostu dostrzegam świat kobiecy w całym bogactwie jego form. (...) Poza tym lwią większość pozytywnych opinii o książce miałem od czytelniczek.

Andrzej Saramonowicz: Jestem samcem alfa

Pierwszą czytelniczką "Chłopców" była żona.

Małgorzata Saramonowicz: To jest bardzo dobra psychologiczna powieść. Narratorami w „Chłopcach” są dwaj faceci. O kim mają opowiadać jak nie o kobietach?

Spytany czy chodzi na męskie spotkania przy wódce Andrzej Saramonowicz odpowiada dowcipnie:

Andrzej Saramonowicz: Dlaczego mam nie chodzić? Włóczę się po mieście z niezwykle wyrafinowanymi degeneratami.

Jak się okazuje, nie musi się z tego tłumaczyć żonie.

Małgorzata Saramonowicz: To byłoby cholernie męczące! Dlatego Andrzej ma wyraźny zakaz informowania mnie o detalach. Szczerze ci powiem, że przerażają mnie kobiety – psy gończe. Jakie to upokarzające: całe życie z nosem przy ziemi w poszukiwaniu zapachu obcej bielizny.

Andrzej Saramonowicz mówi o sobie, że jest samcem alfa. Jego żona to potwierdza.

Małgorzata Saramonowicz: Przy Andrzeju czuję się bezpiecznie. Wiem, że ochroni mnie w każdej sytuacji, zawalczy. Mogę na nim polegać.

Męskie spotkania na pewno dostarczyły pisarzowi i reżyserowi obserwacji przydatnych w twórczości, jednak Andrzej Saramonowicz przyznaje, że większość czasu spędza w domu z żoną na niekończących się rozmowach. Kiedy więc znajdują czas na pisanie?

Andrzej Saramonowicz: Ja, kiedy dostanę zaliczkę.
Małgorzata Saramonowicz: A ja wtedy, kiedy Andrzej mnie nie zagaduje. Szczęśliwie ostatnio był zajęty „Chłopcami”, dlatego mogłam napisać swoją powieść po 10-letniej przerwie.

Małgorzata i Andrzej Saramonowiczowie o książkach i seksie

Czy parę łączą podobne zainteresowania literackie? Jaka jest jej książka?

Małgorzata Saramonowicz: To powieść historyczna z elementami fantasy. Ma tytuł „Kroniki Nefasa” i opowiada o Polsce w XII wieku. Nefas jest kronikarzem. U schyłku życia opowiada o oficjalnej kronice, którą pisał, oraz o tym, jak wydarzenia, których był świadkiem, wyglądały w rzeczywistości.
Andrzej Saramonowicz: Jest bardzo krwawo, jak to u mojej żony. Śmierć, seks i przemoc. A w bonusie magia. Taka piastowska „Gra o tron”. Kawał potężnej literatury przygodowej.

Zdarza się, że w długich związkach namiętność mija, zostaje sama przyjaźń. Saramonowiczowie są małżeństwem z ponad trzydziestoletnim stażem. Czy stało się tak w ich przypadku?

Andrzej Saramonowicz: Mnie tam nic nie mija.
Małgorzata Saramonowicz: Ani mnie. Nie widzę najmniejszych powodów do publicznych wynurzeń o namiętności, więc powiem jedynie, że seks to jedno z ostatnich pól, które mnie frustrują.
Andrzej Saramonowicz: Chciałbym wierzyć, że choć trochę dzięki moim regularnym wysiłkom.

Cały wywiad z Andrzejem i Małgorzatą Saramonowiczami można przeczytać w najnowszej "Vivie!". Już w kioskach.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama