Celibat, asceza, poświęcenie. Jak żyją mnisi? I czy to prawda, że mogą przeżyć miesiąc bez jedzenia?
1 z 8
Wędrowni asceci Sadhu, mnisi buddyjscy, aghori kanibale. Wszystko, czego nie wiedzieliście o mnichach! Od zarania dziejów w każdym miejscu na świecie żyli ci, którzy przez wiarę i nieludzką dyscyplinę starali się być bliżej bogów i osiągnąć stan oświecenia. Ich religie i obyczaje się różnią, łączy ich jedno - poświęcenie swojego życia wyższemu celowi i wskazanie innym drogi ku światłu. Dowiedzcie się o nich więcej z naszej galerii.
O mnichach pisze: Darek Raczko. Autor zdjęć: FERNANDO MORALES/PANOS/CZARNY KOT
Na zdjęciu: Lamowie - duchowi przywódcy i nauczyciele.
Polecamy także: Indie. Nad świętym brzegiem Gangesu spotykają się codziennie życie i śmierć. Reportaż z Waranasi.
2 z 8
Z 15-metrowej skalnej ściany zwisa lina spleciona z roślinnych włókien. Wysoko nad głową czerni się otwór. Tam, w głębi skały, kryje się klasztor. W niezmienionym od VI wieku kształcie służy mnichom jako miejsce skupienia i modlitw. Przy blasku świec przepisują manuskrypty w starożytnym języku gyyz. Kobiety w ogóle nie mają tam wstępu. Żeby wejść do klasztoru, mnisi muszą pokonać pionową ścianę za pomocą liny. Innej drogi nie ma.
Należą do Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego – bodaj najmniej znanego odłamu chrześcijaństwa, który pozostawał w izolacji od świata zewnętrznego przez kilkanaście stuleci. Księża mogą tu mieć rodziny – żonę, dzieci – ale mnisi nie. Oni swe życie ofiarowali Bogu. Spędzają je na modlitwach w skalnych klasztorach, na niedostępnych wyspach na jeziorze Tana albo w jednym z setek klasztorów rozrzuconych po całym kraju. Jak w tym, 15 metrów nad głową, nazwanym Debre Damo, w regionie Tigraj.
Na zdjęciu: Procesja w czasie święta Wniebowstąpienia u prawosławnych mnichów z monasteru Pskowsko-Pieczerskiego.
Polecamy także: Podróże Marka Niedźwieckiego: "Australia to mój nałóg. Chcę tam wrócić"
3 z 8
Monastycyzm jest niemal tak stary, jak religia. To jedna z najwcześniejszych form bycia blisko Boga, blisko ideałów, blisko oświecenia. Samo słowo pochodzi ze starożytnej greki. Monachós to ten, który jest samotny, jedyny, o niepodzielnym sercu.
Kim jest mnich albo mniszka?
W chrześcijaństwie mnich to człowiek żyjący w taki sposób, który pozwala mu na zbliżenie się do Boga. Ale taki sposób życia nie jest bynajmniej zarezerwowany dla wyznawców Chrystusa. Zasadniczo jednak mnisi żyją w celibacie i oddają się ascezie, pozostając na marginesie społeczeństwa lub zupełnie poza nim. Mogą żyć jako eremici bądź w zakonach czy grupach o podobnych przekonaniach.
Poświęcenie własnego życia Bogu, prawdzie czy wyzwoleniu się z trosk doczesności jest stare jak świat. Było obecne w konfucjonizmie, taoizmie, hinduizmie czy wczesnym judaizmie, pewne jego formy istnieją także w islamie. W różnych formach było znane w pogańskich wierzeniach dawnych Słowian, jeszcze wcześniej starożytnego Rzymu, a jego początki giną w mrokach dziejów.
Dziś najłatwiej nam zetknąć się z monastycyzmem w kręgu tradycji chrześcijańskiej, buddyjskiej i hinduistycznej. Ruszmy więc w tę podróż, rozpoczynając w Tybecie.
Na zdjęciu: Modlitwa nad brzegiem morza kartuzów z klasztora Serra San Bruno w Kalabrii.
Polecamy także: Katarzyna Zielińska na Bali. "Nigdzie na świecie kwiaty nie pachną tak pięknie".
4 z 8
Głęboki, niski dźwięk długich, potężnych trąb dun chen dociera do każdego zakamarka klasztoru. Dmący w nie mnisi wzywają do modlitw albo zarządzają przerwę na tradycyjną herbatę z masłem i solą. Dzień mnichów wyznacza modlitwa.
Tybetański buddyzm
Tybetański buddyzm jest inny niż w pozostałych krajach. U jego podstaw leży prastara tradycja religijna Bön, mająca w sobie wiele elementów szamanizmu, magii i ezoteryki. Przez stulecia buddyzm wchłonął jednak Bön tak bardzo, że niełatwo stwierdzić, co jeszcze jest Bön, a co już buddyzmem. Buddyzm dotarł do Tybetu dość późno i jest najbardziej eklektyczną z odmian nauk Buddy.
Buddyzm to religia, a raczej system filozoficzno-etyczny, którego założycielem i twórcą podstawowych reguł był żyjący od około 560 do 480 roku p.n.e. Siddhărtha Gautama, syn księcia z rodu Śăkyów, władcy jednego z państw-miast w północnych Indiach. W najkrótszej charakterystyce idea buddyzmu sprowadza się do osiągnięcia przebudzenia (słowo buddha oznacza właśnie przebudzony) na tak zwanej Ośmiorakiej ścieżce, czyli fundamentalnych założeniach buddyzmu – nakazach i poleceniach warunkujących życie buddysty. Budda jednak nigdy nie twierdził, jakoby nauczał religii. Sam mówił zawsze, że naucza „o cierpieniu i końcu cierpienia”, a jego nauki miały mieć przede wszystkim praktyczne zastosowanie i służyć wyzwoleniu się od cierpienia.
W myśl tych ideałów buddyjscy mnisi nie służą żadnemu bogu, nie starają się do niego zbliżyć, a dążą raczej do samodoskonalenia zgodnego z naukami Buddy.
Religia, która dotarła do Tybetu, była już nieco bardziej zmodyfikowaną formą buddyzmu niż jego pierwotne założenie. Wczesnobuddyjskie nauki określane były mianem Hinajany, czyli „mniejszej drogi” – myśli związanej z oświeceniem osobistym. Zwolennicy nowej nauki – Mahajany („wielkiej drogi”) nazwali oświecenie Hinajany „egoistycznym”, ich nauka prowadziła więc do Doskonałego Oświecenia dla pożytku wszystkich czujących istot. Właśnie Mahajanę jako pierwszą poznali Tybetańczycy.
Polecamy także: Indie. Nad świętym brzegiem Gangesu spotykają się codziennie życie i śmierć. Reportaż z Waranasi.
Na zdjęciu: Kąpiel w Gangesie podczas święta Kumbhamela.
Polecamy także: Andora - zimowe księstwo w Pirenejach. Na narty z VIVĄ!
5 z 8
Monastycyzm nieodłącznie kojarzy się z medytacją – niezależnie od religii, tradycji i szerokości geograficznej. Nigdzie jednak nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w religiach Wschodu. Zostańmy więc jeszcze na Dachu Świata…
Medytacja mnichów
Tybetańscy mnisi w zdumiewający sposób pokonują ograniczenia własnego ciała. Milarepa, XI-wieczny mnich uznawany za największego w Tybecie mistrza medytacji i adepta sztuki tummo, czyli Jogi Wewnętrznego Żaru, tak opisywał swe przeżycia: „Na lśniąco białym szczycie trwała zaciekła walka śniegu i mroźnego wiatru z mym cienkim bawełnianym ubiorem. Sypiący na mnie śnieg topniał, tworząc potoki wody, wyjący wicher załamywał się bezsilnie na cienkiej warstwie bawełny, która okrywała me ogniste ciepło”. Od ponad stulecia podróżnicy z Zachodu powracali z opowieściami na temat tybetańskich mnichów, którzy dysponowali nadnaturalnymi mocami. Niektórzy, w dziwnym transie, potrafili iść bez przerwy przez wiele dni, przemierzając ogromne dystanse. Inni ujawniali niewiarygodne zdolności telepatyczne i porozumiewali się między sobą mimo dużych odległości, przesyłając wiadomości „zapisane na wietrze”. Jeszcze inni korzystali ze specjalnych technik medytacji w celu przetrwania lodowatej tybetańskiej zimy, znacznie zwiększając naturalną ciepłotę swego ciała, jak wspomniany Milarepa i jego uczeń Gampopa.
Polecamy także: Indie. Nad świętym brzegiem Gangesu spotykają się codziennie życie i śmierć. Reportaż z Waranasi.
Na zdjęciu: Dach Świata w buddyjskim klasztorze Sera.
6 z 8
Tybetański mnich będzie jednak jak mantrę powtarzać, że takie umiejętności mają swoje źródło w psychice, a nie w fizycznej mocy ciała – to kwestia znajdowania się w odpowiednim stanie umysłu, do którego dochodzi się przez lata życiowej dyscypliny i medytacji pod okiem mistrza.
Niezwykłą umiejętnością tybetańskich mnichów jest chodzenie w transie, zwane lung-gom. Adepci tej sztuki muszą najpierw poświęcić całe lata ćwiczeniom specjalnych technik oddechu. Biegli w niej mnisi potrafią przemierzać wielkie odległości bez odpoczynku, czasem przez kilka dni i nocy z rzędu. Ich marsz charakteryzuje się niezwykłym skocznym krokiem, a ich wzrok jest utkwiony na wprost ku celowi podróży i nic nie wskazuje na to, aby byli świadomi otoczenia. Zanim uczeń lung-gom uda się w drogę, musi wprawić się w stan transu za pomocą ściśle określonego sposobu oddychania, a idąc, powtarza w myślach formułę przekazaną mu przez mistrza. Jego wzrok skupiony jest na odległym obiekcie, którym często jest określona gwiazda. Światło gwiazd jest zresztą uważane za szczególnie sprzyjające nauce lung-gum.
Góra Athos - kraj rządzony przez mnichów
Czy jest kraj rządzony przez mnichów? Cóż, może nie jest to państwo, ale ma status autonomicznej republiki. To słynna góra Athos w greckiej Macedonii. Językiem urzędowym autonomii jest koine (czyli greka z czasów Aleksandra Macedońskiego), ale w użyciu są też staro-cerkiewno-słowiański, grecki, rosyjski, serbski, gruziński, bułgarski, rumuński. Skład narodowościowy republiki to Grecy, Gruzini, Rusini, Serbowie, Bułgarzy, Rumuni. Funkcje stołeczne pełni osada Karies. Jednostką monetarną jest euro. Jedyna religia – prawosławie.
Na zdjęciu: Mnich na górze Athos.
Polecamy też: Ewa Wachowicz zdobyła najwyższy wulkan świata! Tylko u nas niesamowite ZDJĘCIA!
7 z 8
Athos jest centrum duchowym prawosławia i skarbcem gromadzonych przez 1000 lat dzieł sztuki. Na całym terytorium obowiązuje zakaz filmowania i nagrywania dźwięku. Wstęp do bibliotek i skarbców jest możliwy wyłącznie za specjalnym zezwoleniem. Sam wstęp na półwysep nie jest łatwy – biuro obsługi pielgrzymów w Salonikach wydaje 120 wiz dziennie, z czego tylko 10 przeznaczonych jest dla cudzoziemców. Maksimum cztery dni pobytu, trzy noclegi i możliwość ograniczonego uczestniczenia w życiu mnichów, pod warunkiem stosowania się do wszystkich z góry określonych reguł. A więc zakaz chodzenia w krótkich spodniach, głośnego i wyzywającego zachowania się, kąpania się w morzu, siedzenia w świątyniach z założonymi nogami, robienia bez zezwolenia fotografii.
Od XI wieku na terenie półwyspu nie mogą przebywać kobiety. Nawet zwierzęta hodowane na wyspie są tylko płci męskiej (choć wyjątkiem są kury i… kotki). Zakaz ten wprowadził cesarz Konstantyn IX Monomach (1042–1055). Mnisi żyją tu w surowych warunkach, nierzadko w odosobnieniu. Trudnią się między innymi handlem i rękodziełem artystycznym. Żyją według rytmu: osiem godzin pracy, osiem godzin modlitwy, osiem godzin snu i odpoczynku, choć nie jest to zależne od pory dnia czy nocy. Setki odprawianych codziennie nabożeństw, dziesiątki tysięcy modlitw wyśpiewywanych, wyszeptywanych i powtarzanych w myślach ku wielbionej tu nade wszystko Matce Boskiej.
Nic nie jest wieczne. Po śmierci ojcowie chowani są w ziemi tylko na parę lat, a potem ich szczątki – obmyte w wodzie i winie – trafiają do klasztornych ossuariów, czyli kaplic, gdzie na półkach piętrzą się kości. „Pamiętajcie, że my byliśmy jak wy, a wy będziecie jak my”. Modląc się za wszystkich grzeszników, mnisi przyznają, że pobyt tutaj to tylko krótki przystanek w drodze do Boga. Są pogodni i życzliwi. Po czterech dniach pielgrzymi i turyści muszą opuścić święte miejsce. Patrzą w zadumie na oddalające się brzegi i warowne klasztory. Za rok wielu wróci kolejny raz naładować duchowe akumulatory.
Na zdjęciu: dwaj mnisi z klasztoru Iveron na górze Athos.
Polecamy też: 6000 km na motocyklu po Ameryce Południowej. DJ Adamus miesiąc spędził w podróży. Zobaczcie zdjęcia
8 z 8
Hinduizm nie jest jednolitym zbiorem wierzeń, z jasno zdefiniowaną doktryną. W jego obrębie znajdziemy różne poglądy na naturę bóstwa. Odłamy hinduizmu zawierają cechy monoteizmu, monizmu, panteizmu, henoteizmu, panenteizmu, a niektórzy twierdzą, że również szeroko pojmowanego politeizmu czy… ateizmu. Jak więc być mnichem przy takich rozbieżnościach, przy braku dogmatu wiary? Podobnie jak w buddyzmie, który notabene wyłonił się 2500 lat temu z hinduizmu, droga do zbawienia wiedzie przez samodoskonalenie, osiągnięcie wyzwolenia.
Mnisi w Hinduizmie
Najbliższą pojęciu mnicha grupą w hinduizmie są swami, czyli należący do zakonu daśanamisampradaja asceci, przestrzegający reguł sannjasy. Dążą oni do wyzwolenia się z iluzji materialistycznego życia. Wyrzekając się pospolitych myśli i pragnień, spędzają resztę swojego życia na duchowych rozmyślaniach.
Jednak tymi, których zwykle kojarzymy jako „hinduskich świętych”, są sadhu – wędrowni asceci żyjący ściśle według zasad religii. Zazwyczaj mają włosy splecione w dredy, a fryzura ta nosi w Indiach nazwę dźata. Dla jednych sadhu są odrażający i budzący strach, dla drugich uduchowieni, obdarzeni nadludzkimi mocami, łącznicy z boskim absolutem. Kim więc są ci, czasami demoniczni, mnisi? Ich dzień wypełnia asceza, medytacja, modlitwa, ćwiczenia jogi. Muszą być obojętni na pochwały i nagany, na przyjemności i ból. Nie mogą posiadać niczego poza miską, kubkiem, dwoma zestawami ubrań, w najlepszym wypadku okularami. Nie wolno im dotykać pieniędzy ani utrzymywać relacji z inną osobą.
Sadhu są jednak ogromną grupą społeczną w Indiach i różnią się znacznie między sobą. Są wśród nich także mroczni aghori, znani z jedzenia ludzkiego mięsa pochodzącego ze stosów kremacyjnych, picia wina z czaszek, nocowania na cmentarzach. Budzą strach i odrazę. Potrafią ponoć rzucić na bliźniego urok.
Inną grupę ascetów stanowią Naga Sathu, czyli nadzy święci. Zazwyczaj ich jedynym okryciem jest skrawek materiału zawiązany na przyrodzeniu, a całe ciało wysmarowane jest popiołem. Kiedyś byli także wojownikami walczącymi z najazdami Mogołów. Naga Sathu są najbardziej restrykcyjni w swojej ascezie. Największym ich zakonem jest liczący ponad 200 tysięcy ludzi Juna Akhara.
Miliony ludzi zbierają się podczas najświętszej hinduistycznej pielgrzymki Kumbhamela. Dzięki kąpieli w Gangesie zostają oczyszczeni z grzechów. Święto odbywa się raz na cztery lata, właśnie teraz. Od stycznia do kwietnia tego roku. Swami i sadhu uwalniają się od złej karmy. Są coraz bliżej celu swojego życia, niemal wyzwoleni.
Na zdjęciu: romańska bazylika Świętej Marii Magdaleny w Vezeley
Polecamy też: Ocalić misia - niedźwiedziom polarnym lód dosłownie usuwa się spod nóg.