Zuza Jabłońska o zespole Tourette'a: „byłam odsunięta przez rówieśników, wykluczona”
Jak udało jej się odnaleźć siłę i zbudować siebie na nowo?
Finalistka pierwszej polskiej edycji „The Voice Kids”. Nietuzinkowa, odważna, świadoma tego, co chce osiągnąć. Mimo że ma dopiero 16 lat, doświadczyła w życiu chwil zwątpienia i wielkiej samotności. Zbudowała jednak siebie na nowo. Właśnie wydała singiel „Liczę dni”. Jak wygląda jej życie z zespołem Tourette'a? Jak spędza czas w trakcie izolacji? Dlaczego tak ważna jest dla niej walka o innych i pokazywanie, że mimo przeciwności można spełniać marzenia? O tym Zuza Jabłońska opowiedziała w szczerej rozmowie z Konradem Szczęsnym dla viva.pl.
Konrad Szczęsny: Liczysz dni do końca pandemii?
Jak każdy na tym świecie! Zwłaszcza, że mamy majówkę! #zostajewdomu ma swoje wady i zalety, jak każda sytuacja w życiu. Pewnie gdyby nie przymusowa izolacja, nie miałabym czasu obejrzeć – i tu Cię pewnie zaskoczę – mojego ulubionego serialu… „Przyjaciele”, zaśpiewać z milion razy z Duą Lipą „Don’t Start Now”, nie przeczytałabym świetnego kryminału Jo Nesbo pt.: „Syn”, itd., itp.
W międzyczasie wydałaś także nowy utwór.
„Liczę dni” to tytuł mojego najnowszego singla, który powstawał na styku dwóch światów: sprzed i w trakcie pandemii. Tekst jest o tym, czego nie potrafimy powstrzymać, na co nie mamy wpływu - kończy się świat, nie wiesz, co robić, targają tobą różne emocje. Ten utwór jest bardzo uniwersalny bo można go odnieść do sakli makro i mikro. Czy nie tak się czujemy w relacjach międzyludzkich? Odrzucenie, strata, nieporozumienie, to części składowe relacji romantycznej między dwojgiem ludzi.
Jak jeszcze można rozumieć tę piosenkę?
To oczywiste, że w związkach nieromantycznych, typu rodzina, przyjaciele, też doświadczamy odrzucenia, straty i przeżywamy czasem totalnie błahe, a czasem mega poważne nieporozumienia. Zastanawiamy się, co poszło nie tak, gdzie popełniliśmy błąd. Obwiniamy siebie i wszystkich dookoła. Czujemy wtedy, jakby to był dla nas mały koniec świata… Muzykę do tego utworu skomponowali Patryk Kumór i Tom Martin, mam już w swoim kręgu ludzi na stałe wpisanych w moją muzyczną historię i jestem za te porozumienia mega wdzięczna.
Twoja przygoda z muzyką zaczęła się od „Małych Gigantów” w 2015 roku. Jak patrzysz na to z perspektywy swoich obecnych doświadczeń?
Nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko ma swoje konsekwencje ale trochę się z tego śmieję bo byłam wtedy małym dzieckiem. Ile miałam lat? 11? To był mój pierwszy występ telewizyjny więc dla takiego jedenastoletniego dziecka wielkie przeżycie i przygoda. Na pewno nie żałuję. Były to pierwsze kroki stawiane na profesjonalnej scenie, z jurorami, innymi uczestnikami. Co najważniejsze, moim opiekunem był wtedy Czesław Mozil więc byłam niesamowicie podjarana, że poznałam kogoś, kto… podkładał głos pod Olafa z „Krainy lodu”! (śmiech). Gdy do mnie mówił, miałam przed oczami właśnie tego uroczego bałwanka z filmu animowanego.
Reasumując „Mali giganci” byli nie tylko ważnym doświadczeniem obycia ze sceną ale przede wszystkim dali mi fantastyczną znajomość z Czesławem, w konsekwencji której zaśpiewałam w jego ze wszech miar superprojekcie „Kiedyś to były Święta” z Grajkami przyszłości, czyli megazdolnymi uczniami ze szkół muzycznych z całej Polski i gościnnym udziałem Quebonafide. Miałam zaszczyt promować ten wyjątkowy album singlem „Święta według nas” i zapewniam Cię, że to nie koniec mojej współpracy z Czesławem, ale o tym na razie sza!
Później przyszedł czas na „The Voice Kids”...
Byłam już wtedy trochę starsza, miałam bodaj 14 lat. To już 3 lata temu... Boże, jak ten czas szybko leci (śmiech). To jest niesamowite! I również myślę o tym jako o niezwykłej przygodzie. Oczywiście dłuższej niż „Mali Giganci”, bo tam byłam tylko w jednym odcinku, a tutaj dotarłam do finału. Miałam już z pewnością większe obycie ze sceną i mój wokal wtedy był na innym poziomie – bardziej pewny i dopracowany technicznie. A Tomson i Baron, moi trenerzy, tylko dodawali mi skrzydeł i poszerzali horyzonty, oni mają niesamowitą wiedzę muzyczną i mega otwarte umysły.
Co dał Ci ten program?
Doświadczenie, w dodatku bardzo duże. Nauczyłam się, jak działa telewizja w takich programach od strony uczestnika, nie widza. Zupełnie inaczej to wygląda!
Jak?
Trzeba tam siedzieć i nagrywać godzinami, a w telewizji emisja zajmuje mały ułamek poświęconego czasu! W rzeczywistości to efekt kilkudniowych nagrań, prób, przygotowań, także tych wizualnych, jak makijaże czy stroje. Naprawdę dużo się dzieje. Wiem dzięki temu, jak działa produkcja telewizyjna, do tego świetny kontakt z uczestnikami, trenerami.
A nie nauczyło Cię to też zadaniowości? W takich programach, gdy nagrywane jest właściwe wykonanie, musisz dać z siebie 100% i nie ma miejsca na pomyłkę i słabości.
To prawda, absolutnie musisz wtedy dać z siebie wszystko. Nie ma powtórek.
Wydaje mi się, że to pomaga później w trakcie występów i koncertów.
Tak, bo się tego uczysz i wiesz, że musisz w trakcie danego wykonu zaśpiewać tak, jakby był najważniejszy, popisowy, jakby od niego zależał kolejny etap twojej historii.
Podobnie jak w życiu, na przykład gdy postanowiłaś całą sobą walczyć z hejtem? Skąd u Ciebie ta potrzeba? Doświadczyłaś go na własnej skórze?
Z doświadczeń osobistych również, to prawda. Posiadam coś takiego jak syndrom Tourette’a. Byłam przez to przez moich rówieśników odsunięta, wykluczona ze społeczeństwa. Na podstawie moich przykrych doświadczeń stwierdziłam, że potrzebne są takie akcje, żeby uświadamiać ludzi. Myślę, że Polska szczególnie słynie z oceniania ludzi. Zdaję sobie sprawę, że zmiana mentalności to proces i niełatwe zadanie, że nie zmienię zdania każdego, bo to jest nierealne: hejt był, jest i będzie nadal ale mogę go spróbować sprowadzić na margines.
Muszę Cię zmartwić: znajomi z innych krajów przy okazji różnych spotkań mówią, że u nich jest to samo. To zjawisko ogólnoświatowe, szczególnie widoczne w mediach społecznościowych.
Niestety, mam tego świadomość. Dla mnie jest to nienormalne i bardzo dziwne, że ludzie mają w sobie tyle nienawiści i wirtualnie przelewają ją na inne osoby, których tak naprawdę nie znają.
Jak myślisz, skąd to się bierze? Frustracja, potrzeba odreagowania, wyrażenia negatywnych emocji?
Wszystko po trochu. Nie wyszło mi w życiu, a ty masz lepiej, to mi za to zapłacisz. Totalna bzdura.
A nie masz wrażenia, że to obecnie swego rodzaju dyscyplina sportowa? Kto przekroczy kolejne granice i mocniej w kogoś uderzy?
Na pewno takie zachowanie wynika też z jakiejś zazdrości, bo wiele osób, które wypisuje te potworne rzeczy, przeważnie nic nie robi. Mogą mieć za złe komuś, że się rozwija. W ich głowie jest wtedy myśl: „siedzę w domu i się nie rozwijam. Nie mogę mieć tego, co tamta osoba”. Zapominają przy tym, że rozwój jest efektem ciężkiej pracy. Natomiast ten człowiek, który pisze te potworne rzeczy o artystach, celebrytach i aktorach tak naprawdę siedzi w domu – jego zajęciem jest hejt. Można powiedzieć, że to nawet jego hobby.
Gdy weszłaś do show-biznesu i zaczęłaś mieć z nim do czynienia na szerszą skalę, komentarze pod Twoim adresem Cię umocniły czy był czas, w którym to Ci podcięło skrzydła?
Myślę, że bardziej mnie to podbudowało. Odkąd weszłam do show-biznesu, wbrew pozorom, jest to dla mnie nieustannie przede wszystkim bardzo ciężka praca, a nie kolorowa beztroska, jak to może widzą inni. Od udziału w „The Voice Kids” do teraz nauczyłam się bardzo dużo ważnych rzeczy.
Czego dokładnie?
Jestem osobą, która zawsze ma swoje zdanie i jestem też bardzo uparta, więc nikt nie potrafi go zmienić. Ale czy to źle? Po prostu walczę o swoje. Najważniejsze, czego się nauczyłam, to że bycie konsekwentną popłaca – dzięki temu jestem tu gdzie jestem, współpracowałam z Kubą Karasiem, Janem Rapowanie, Silesem, Czesławem Mozilem, a przede mną duet, którego nie mogę się doczekać. Gdybym wybrała łatwiejszą drogę, nie miałabym szans nagrywać z tymi ludźmi, których szanuję nie tylko zawodowo, ale też cenię ich prywatnie jako osoby.
Podobno prawdziwych artystów poznaje się właśnie po tym, że wiedzą, co chcą powiedzieć i nie dają sobie niczego narzucać.
I dokładnie tak u mnie jest. Potrafię się wykłócać o swoje za wszelką cenę.
W studio nagraniowym też taka jesteś?
W nim akurat nie, bo pracuję z ludźmi, których długo znam i dobrze się rozumiemy. Tu jest tylko wymiana zdań, co pasuje, co nie pasuje, co będzie gorsze, a co lepiej zabrzmi.
Ale jednak bierzesz świadomy udział w procesie tworzenia i mówisz, czego byś chciała.
Tak. Zawsze mówię, czego chcę, jak chciałabym, żeby coś brzmiało, jak coś sobie wyobrażam. Na szczęście pracuję z „magikami”, którzy mnie rozumieją, wiedzą, co lubię, czego nie, co chcę zawrzeć w utworze, więc nie mam obaw, że coś mi umknie. Zależy mi, żeby być zaangażowaną w to wszystko i robić coś od początku do końca.
Jak zrodził się pomysł współpracy z Kubą Karasiem, z którym nagrałaś singiel „Ty tylko chcesz”?
Z tego, co Kuba opowiada, Kasia Lins podesłała mu link do jakiegoś mojego występu. Mówił, że to było nagranie z Dharim, beatboxerem z Singapuru. Nagraliśmy rok temu mój debiutancki singiel pt. „Sami” i cover. Żeby nie zabrzmiało to nieskromnie: Kuba mówi, że był zachwycony tym nagraniem. Powiedział do Kasi, że się ze mną skontaktuje i zaproponuje współpracę. Oczywiście wszystko musiało przejść przez moją wytwórnię Universal Music Polska. Któregoś dnia dostałam informację, że Kuba Karaś z zespołu The Dumplings chce się ze mną skontaktować…
Jak zareagowałaś?
Byłam zachwycona! Powiedziałam od razu, że wiem, kto to jest, znam twórczość zespołu i bardzo ją sobie cenię, lubię i słucham. Zapytali, czy nie chciałabym zaangażować się wraz z nim w taki mały projekt i stworzyć singiel.
Odpowiedziałaś, że...
… natychmiast! Bo jestem otwarta na różne współprace, nie chcę się szufladkować i zamykać w jednym gatunku muzyki i tylko z jednym producentem.
Jesteś zadowolona z efektu?
Bardzo zadowolona. Kuba jest w ogóle niesamowitym producentem. Przyjechałam do niego do studia, siedział wówczas przy komputerze, przy tym całym sprzęcie i wszystko tak po prostu płynnie wyszło. Pomyślałam, że to niesamowite!
Między Wami musiała być też muzyczna chemia.
Bez tego by się nic nie wydarzyło, jestem zadziorem, a Kuba robi wyłącznie charakterne rzeczy.
Skoro zdradziłaś, że znasz twórczość The Dumplings... Jakie są Twoje muzyczne inspiracje?
Moją pierwszą idolką, nie wiem czy tak bym ją dzisiaj nazwała, ale wtedy na pewno, była Ewa Farna. Dla małej dziewczynki, jaką wtedy byłam jej muzyka, teksty, które zawierała w utworach, były jak objawienie (śmiech). Później to się zmieniało. Obecnie bardzo lubię twórczość Dawida Podsiadło. I bardzo młodej, niezwykle utalentowanej, charakterystycznej artystki Billie Eilish. Jest taka tajemnicza, trochę dziwna, wyrazista, bardzo się wyróżnia, jest oryginalna i... inspirująca.
Także jeśli chodzi o ubiór?
Może czasem, ale staram się nie kopiować. Uważam, że to jest bez sensu, chciałabym sobie wypracować taki oryginalny styl i muzyczny, i wizerunkowy. Dużo osób pisze też, że jestem „polską Billie Eilish” i piszą to w pozytywnym kontekście, a bardzo, bardzo nie lubię tego porównania.
Dlaczego?
Bo chcę się inspirować, ale nie kopiować i nie chcę być taka jak inni.
Konsekwentnie chcesz podążać własną ścieżką.
Tak. A reszta to tylko inspiracja. Szukam siebie, nie mam jakiegoś konkretnego ustalonego wizerunku. Mam jeszcze dużo czasu. Dlatego jestem otwarta w kwestiach muzycznych i wizerunkowych...
Z kim bardzo byś chciała nagrać utwór – i ze świata, i z Polski?
Billie Eilish – na pewno byłoby to coś niesamowitego. A z polskich artystów? Chciałbym kiedyś zamknąć się w studiu z Dawidem Podsiadło. Mogłoby wyjść z tego coś fajnego – tak uważam. Albo z różnymi producentami, którzy nie są bardzo znani, ale potrafią tworzyć i robią to mega dobrze.
Trudno pogodzić Ci tę całą machinę zwaną karierą ze szkołą?
Trudno, momentami bardzo, ale szkoła, nauczyciele i dyrekcja są bardzo wyrozumiali. Od września zaczęłam nową szkołę, bo poszłam do liceum. W tym roku skończę 17 lat. Jestem właśnie w pierwszej klasie. Przez drugi semestr, niestety jak wszyscy, brniemy zdalnie, póki co.
Czujesz edukacyjny przeskok?
Nie odczuwam ogromnej różnicy między gimnazjum a liceum. Doszły mi oczywiście nowe przedmioty, takie jak edukacja prawna czy podstawy przedsiębiorczości. Ale aż tak mocno nie postrzegam tego wszystkiego.
A jak wygląda Twoja nauka czysto technicznie? W studiu, w przerwach między nagraniami wyjmujesz podręcznik i zaczynasz się uczyć czy zarywasz noce w domu?
Gdy mam sprawdzian, a musiałam na przykład nagrać wokale, kontaktuję się wcześniej z nauczycielem i zazwyczaj dostaję więcej czasu na zaliczenie danego testu czy jakiegokolwiek innego sprawdzianu. Czasami jestem załamana ilością materiału. Są takie rzeczy, których nie zdążyłam nadrobić, ale staram się nie mieć zbyt dużych zaległości.
Dlaczego?
Pamiętaj, że mieszkam i uczę się w Gdańsku. A artystycznie działam przede wszystkim w Warszawie. Gdy na przykład przed pandemią byłam gdzieś w studio czy na promocji i wracałam po wszystkim do hotelu, to niby miałam ten czas na naukę, ale byłam tak wykończona, że nie miałam siły się uczyć, a zdać trzeba – wypadałoby (śmiech). Dla mnie szkoła to jest priorytet, więc najpierw edukacja, a później cała reszta.
Masz kontakt z osobami z „The Voice Kids”?
Oczywiście! Nagraliśmy nawet wspólną piosenkę z Roksaną Węgiel i z 4 Dreamers. Niesamowite doświadczenia, bo wtedy panowała już świąteczna atmosfera, był listopad. I... nie brakowało dobrej zabawy i śmiechu.
Wspieracie się wzajemnie i przesyłacie sobie nowe utwory? Czy największą rolę odgrywają spotkania na żywo?
To moi „znajomi z pracy”, tak ich nazywam (śmiech). Z Roksaną widzimy się co jakiś czas gdzieś przelotem w Universalu lub na jakimś evencie. Natomiast mam bardzo dobry kontakt z chłopakami z 4 Dreamers, szczególnie z Tomkiem Gregorczykiem. Przyjaźnimy się, wysyłamy sobie nowe kawałki. Ja słucham jego, on słucha moich i tak sobie wspólnie oceniamy.
Rywalizacja, jak rozumiem, jest Wam obca i macie w sobie totalne wsparcie.
Uważam, że konkurencji między nami nie ma. Jesteśmy tak naprawdę w tym samym miejscu, oczywiście każdy poszedł inną drogą muzyczną, ja robię zupełnie coś swojego, ale jesteśmy z tego samego programu, na tym samym etapie i robimy to samo, więc wypada się wspierać.
Zuza Jabłońska w tym roku skończy 17 lat
Tym bardziej, że wpisuje się to w walkę z hejtem...
Tak, dokładnie. Hejt dotyczy nas wszystkich,. Mam również wsparcie i kontakt z uczestnikami z dorosłej edycji „The Voice”. Na przykład bardzo się zaprzyjaźniłam z Martą Gałuszewską i z Michałem Szczygłem.
Trudno wyobrazić sobie dzisiaj karierę bez social mediów. Uważasz, że one bardziej ludziom pomagają czy wręcz przeciwnie – frustrują ich?
Myślę, że pół na pół. Gdyby ktoś kiedyś mnie zapytał, czy mogłabym żyć bez tego całego Instagrama, odpowiedziałabym, że oczywiście, że bym mogła, ale na tym polega moja praca, że mam fanów, którzy domagają się informacji na temat mojego życia. Chcą po prostu mieć kontakt, a media społecznościowe to umożliwiają.
Oni też mocno Cię wspierają...
Mam w nich ogromne wsparcie i jestem za to wdzięczna.
W gorsze dni wchodzisz, czytasz te komentarze i myślisz sobie „mam dla kogo to robić”?
Totalnie tak! A jeżeli chodzi o te negatywne komentarze pod moim adresem, to... bardzo lubię je czytać, poprawiają mi humor. Lubię się czasami pośmiać z takich absurdalnych, bez żadnych argumentów.
Tym bardziej, że wiesz, że to są ludzie, którzy albo są nieszczęśliwi, albo uprawiają swoiste zawody w hejtowaniu.
A najśmieszniejsze jest to, że oni mnie nie znają na żywo i ja też nie wiem, kim jest ten człowiek. Bo załóżmy, że na profilowym ma zdjęcie super mega przystojnego aktora.
O ile w ogóle ma zdjęcie...
(śmiech) Dokładnie! Nic totalnie o mnie nie wiedzą. Co najwyżej tyle, ile pokazuję w internecie.
Jakiś czas temu w VIVE! bohaterem był Dawid Woskanian, który tak jak Ty ma zespół Tourette’a. Wspomniałaś, że przez tę przypadłość byłaś obiektem szyderstwa rówieśników, że odstawili Cię na boczny tor. A przecież nie masz na to wpływu, to coś, co dzieje się poza Tobą i Twoją wiedzą...
Dokładnie tak. Myślę, że ludzie tak reagują z braku doświadczenia. Rozumiem to, bo nie mając pojęcia, o co chodzi, masz przed sobą, np. w autobusie, osobę, która zaczyna wydawać dziwne dźwięki, nie kontroluje tików, może rzucać wulgaryzmami – to się dzieje poza świadomą identyfikacją. Ludzie stają się wtedy zestresowani, bo nie wiedzą, o co chodzi i najlepiej jest im obrócić to w taki niemiły sposób, w wyśmiewanie się z tego albo agresję. Boimy się rzeczy, których nie znamy.
Ale po ludzku, czysto emocjonalnie, to bardzo trudne doświadczenie dla człowieka...
Tak, ale może dać siłę i sprawić, że człowiek będzie miał w życiu cel i starał się podnosić na duchu innych, udowadniając im, że nawet przykre doświadczenia mogą umocnić i można z nich wyciągnąć dobro.
Mądre słowa. To dlatego masz poczucie misji, które widać w Twojej twórczości?
Uważam, że ludzie mają przeróżne problemy, już nawet niezwiązane z trudnościami chorobowymi, jeśli mogę tak to ująć. Staram się jakoś pokazać im, że totalnie nie warto się zamykać w sobie, bo są tacy sami, jesteśmy wszyscy równi, więc spychanie kogoś na out czy poniżanie jest zupełnie niepotrzebne i złe.
Bliscy cię wspierają w tej walce?
Oczywiście! Jeśli chodzi o zespół Tourette’a, kiedyś byłam przez to bardzo zamknięta w sobie, na przełomie drugiej klasy podstawówki. Dla siedmio, ośmioletniego dziecka to trauma. Z takiej totalnie wesołej, pełnej energii dziewczynki zmieniłam się w cichą i zamkniętą w sobie.
Kiedy to zaczęło się zmieniać?
Z czasem, w trakcie m.in. „The Voice Kids”, zaczęłam o tym otwarcie mówić. Mam w ogóle ogromny dystans do tego syndromu, potrafię się z niego śmiać, nawet z rodzicami często do tego nawiązujemy. Nauczyłam się z tym żyć, bo co miałam innego zrobić? Nie mogę siedzieć w domu i płakać, użalać się nad sobą, bo on zostanie ze mną do końca życia. Zaczęłam go traktować jako takiego drugiego przyjaciela, który mi trochę przeszkadza, ale jest częścią mnie, więc powinnam go zaakceptować.
Zuza Jabłońska walczy z hejtem i mową nienawiści
Tym bardziej, że zespół Tourette’a może mieć bardzo różne objawy. Dawid na przykład, jak ujmują to jego znajomi i bliscy, „beatboxuje”.
Poznałam Dawida! Póki co jeszcze nie na żywo a internetowo, piszemy często, ale mogę zdradzić, że szykujemy taki mały wspólny projekt. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. I śmialiśmy, że gdy już dojdzie do spotkanie w cztery oczy, on mnie nauczy swoich trików, a ja nauczę go swoich (śmiech). Śmieję się, że podejdę do niego i zapytam: „stary, a umiesz to?” i powymieniamy się doświadczeniami... Trzeba przełamywać tabu i oswajać z tym ludzi. Zamknąć się w domu i płakać? To jest najgorsza opcja.
W ten sposób możecie też wspierać inne osoby, które z różnych względów mają problemy z samoakceptacją i wychodzeniem do ludzi.
Dużo osób po moim udziale w „The Voice Kis” pisało, że im pomogłam przez to przejść, że teraz z takiego zamknięcia wychodzą do świata i pokazują, że są tacy sami, że też potrafią tyle, ile inni i mogą walczyć o siebie. Także jestem zadowolona z siebie, bo to był mój cel.
Swoista misja?
Zdecydowanie. I konsekwentnie staram się ją wypełniać.
Jeśli chodzi o cele... Co muzycznie planujesz w najbliższym czasie?
Pracuję nad swoją debiutancką płytą, która pojawi się na rynku albo w tym roku, jesienią albo na początku przyszłego i myślę, że nie ma jeszcze takiej płyty w Polsce!
Śmiałe stwierdzenie.
Tak, ale jestem przekonana, że będzie to zróżnicowany krążek, zawierający różne gatunki, tak jak np. „Ty tylko chcesz” utwór z Kubą Karasiem – to jest zupełnie nowa odsłona mnie, porównując do tych piosenek, które wcześniej wydałam. Ale tak jak mówiłam: jestem otwarta na różne propozycje i wciąż szukam, nie mam ustalonego miejsca, w którym chcę być.
Lubisz nieoczywiste połączenia.
Uważam, że bardzo dobry efekt daje łączenie wokalistów z raperami, tak jak miało to miejsce w moim utworze „Powiedz mi to w twarz”, do którego zaprosiłam Jana-Rapowanie i Silesa. Dla mnie efekt był genialny i wiem, że na Zachodzie też są takie projekty i to w dużej liczbie, więc kogoś z polskich raperów chciałabym jeszcze do takiej współpracy zaangażować… Mogę Ci to obiecać.
Tym bardziej, że żyjemy w czasach, w których w muzyce ważne jest przełamywanie barier i zestawianie nieoczywistości.
Dokładnie, tak było z piosenką „Powiedz mi to twarz” - ludzie pisali do mnie: „o, nie spodziewałem się Janka i Silesa u Ciebie, jak to się stało? Jestem pod wrażeniem”. Myślę, że jeszcze nie raz wszystkich zaskoczę.
Nie boisz się że szoł-biznes ci zaszkodzi?
Z tego, co mówią mi rodzice, oni są o mnie spokojni. Twierdzą, że jestem dosyć rozsądną dziewczyną. Myślę podobnie. Dużo osób pisze do mnie: „o, ale się zmieniłaś i to na gorsze”. Ja tak nie uważam. Jestem w 100% tą samą dziewczyną, którą byłam. I myślę, że to się raczej nie zmieni..
Z drugiej strony – zmieniają nas wszystkie życiowe doświadczenia.
Tak, ale oni mają na myśli sposób myślenia i tę tak zwaną sodówkę. A mi się wydaje, że ta mi zupełnie nie grozi. Absolutnie nie traktuję swoich rówieśników z góry, mam z nimi stały kontakt i jest on dobry. A aspiruję do starszych, bo są bardziej doświadczeni i mogę się od nich wiele nauczyć.
Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Aż tak daleko w przyszłość nie wybiegam. Oczywiście chciałabym, żeby muzyka przy mnie była i żebym cały czas robiła to, co kocham, bo to moje hobby, drugie życie. Ale w razie czego mam plan B. Połączenie psychoterapii z muzyką. Plan daje mi poczucie bezpieczeństwa, ale trzymam się azymutu.
Czego ci życzyć na najbliższy czas?
Wytrwałości, mądrości, siły i zdrowia. Jak nam wszystkim! Życzmy sobie tego nawzajem.
Zuza Jabłońska - rocznik 2003. Wokalistka, finalistka pierwszej polskiej edycji „The Voice Kids”, w której zajęła 2. miejsce. Wcześniej brała również udział w programie „Mali giganci”. Do tej pory wydała single: „Sami”, „Spacer po linie”, „Ślad”, „Wisła”, „Powiedz mi to w twarz” (z Janem-rapowanie i Silesem), „Znasz mnie lepiej?”, „Ty tylko chcesz” (z Kubą Karasiem) oraz „Liczę dni”. Mieszka i uczy się w Gdańsku. Ma zespół Tourette'a i chce pokazywać innymi, że mimo trudności, spełnianie marzeń jest możliwe. Walczy z hejtem i mową nienawiści.
Zuza Jabłońska skończy w tym roku 17 lat:
Najnowszy singiel Zuzy Jabłońskiej nosi tytuł „Liczę dni”: