Zbigniew Zamachowski o 40-leciu pracy artystycznej. Czego dowiedział się o sobie samym?
„Wyhamowując, miałem czas i sposobność, żeby zobaczyć, gdzie jestem, co robię i dokąd zmierzam”
- Beata Nowicka
Zbigniew Zamachowski kończy 60 lat i świętuje 40-lecie pracy. Uważa, że całe jego życie to seria przypadków. Niedawno na rynku ukazała się jego autobiografia, w której opowiada Beacie Nowickiej o 40 najlepszych latach historii polskiego kina i teatru. ,,Czy ja się czegoś nowego dowiedziałem? Chyba nie… Na pewno nie moglibyśmy powiedzieć o tej książce „cała prawda o Zamachowskim”. Olbrzymi margines tego, co się w moim życiu działo i dzieje, kim jestem i jak o sobie myślę, zostawiam wyłącznie dla siebie", mówił. Jak zmieniło się jego podejście do aktorstwa i co mu daje praca? Zbigniew Zamachowski na wszystkie pytania odpowiedział Beacie Nowickiej.
Zbigniew Zamachowski o aktorstwie i życiu
Nasze rozmowy do książki zaczęliśmy w pandemii. Przyjeżdżałam do Ciebie z Krakowa pustym pociągiem, pustymi ulicami Warszawy szliśmy do Twojego ulubionego parku. My dwoje na ławce z kawą w kartonowych kubkach, a wokół wymarłe miasto. Nigdy tego nie zapomnę.
Ja również. Sami nigdy byśmy tego nie wymyślili. Zrządzenie losu, że przydarzyło się nam to w takich okolicznościach. Mam wręcz wrażenie, że dziwność tego czasu, o którym mówisz, nie dość że mi nie przeszkodziła, co wręcz pomogła, boś mnie zmuszała do podróży w rejony, o których już zapomniałem albo nie chciałem pamiętać, a inne mi się przekonfabulowały. To samo w sobie było niezwykłe – spotykanie się z kimś przez rok, gadanie o sobie drugiej osobie… Dobrze wiesz, że to nie było dla mnie łatwe. Nie jestem skory do wynurzeń. Gdyby policzyć wywiady, jakich w życiu udzieliłem, okazałoby się, że jest to skromna ilość i nie był to przypadek. Ta książka nie układała mi się w głowie, ale uznałem, że skoro…
…kończysz 60 lat i świętujesz 40-lecie pracy zawodowej…
…jest to najlepszy moment, jeśli niejedyny, żeby przynajmniej tę część mojego życia – licząc na to, że jeszcze trochę pożyję – jakoś podsumować. Fakt, że świat wokół nas straszliwie zwolnił, sprawił, że te nasze rozmowy były czystsze, kompletne, łatwiej mi było skupić się na tym, żeby czasem bardziej chaotycznie, a czasem precyzyjnie o tym moim życiu ci poopowiadać. Pandemia – nie będę heretykiem, jeśli to powiem – zrobiła wiele dobrego w mojej głowie. Pozwoliła spojrzeć na moje życie aktualne, które toczyło się w momencie, kiedy rozmawialiśmy, z innej perspektywy. Wyhamowując, miałem czas i sposobność, żeby zobaczyć, gdzie jestem, co robię i dokąd zmierzam.
[...]
Sprawdź też: Zbigniew Zamachowski o rozpadzie małżeństw. Gorzkie słowa aktora
Wiem…! Kusił Cię kiedyś jakiś inny rodzaj życia?
Nigdy w życiu! Ja do tego stopnia kocham to swoje życie i tę perspektywę, którą uzyskałem dzięki książce, że – może wyda ci się to infantylne, a nawet naiwne – myśląc o tym, co po tym życiu następuje, a hipotez jest wiele, między innymi reinkarnacja, w której różne formy wierzą miliony ludzi, mam – i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa – absolutne przekonanie, że po tym, co mnie spotkało, nie miałbym specjalnie ochoty wracać na Ziemię w jakiejkolwiek innej postaci czy wcieleniu. Nie chciałbym, uwierz mi. Nawet przy wszystkich woltach i tragediach, których doświadczyłem.
[...]
Aktorstwo daje szansę życia w iluzji.
Ten zawód rzeczywiście stwarza niezwykłą, niesamowitą i wyjątkową możliwość przeżywania, i to w sposób kontrolowany, emocji, doznań i doświadczeń, które w życiu realnym mają dużo większe konsekwencje, ponieważ naprawdę o tym życiu decydują. A aktor może się tym wszystkim „bawić”. Nawet jeśli odgrywamy tragiczne sytuacje Holokaustu, to ja, Zbyszek Zamachowski, wiem, że po tym, jak trzymając za rękę moją rodzoną 12-letnią córkę Bronkę, jestem goniony, niemal tłuczony kolbami karabinów po klatce schodowej – o czym opowiadamy w książce przy okazji filmu „Persona non grata” Cellina Glucka – a potem pędzony do samochodów, które mają nasze postaci zawieźć do Treblinki, to ja za dwie godziny zdejmę ten kostium i wrócę do rzeczywistości. Natomiast możliwość przeżycia tego niemal na serio jest absolutnie unikatowa. To, że ja mogę się naśmiać, nakrzyczeć, nakochać, naumierać, nażałować czy nacieszyć bezkarnie, jest cudowne w tym zawodzie.
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że „o wiele łatwiej zrozumieć mechanikę niż męską psychikę. Motor możesz poznać dokładnie, faceta nigdy”. Spędziłam rok na rozmowach z Tobą, a dalej jesteś enigmą… I to jest piękne!
(Śmiech). Tutaj będę genderowy, bo to się nie odnosi do płci, tylko do człowieka. Wniknęliśmy w istotę silnika, bo sami go stworzyliśmy. Niejeden zabierał się za istotę człowieczeństwa i próbował dociec, czym ona jest i kim jesteśmy, ale nikomu się nie udało i nie uda. I chwała Panu Bogu. To jest cudowne, że ludzie, spotykając się, mając wrażenie, że znają się jak przysłowiowe łyse konie, są, jak to ładnie mówi Wiktor Zborowski, w „mylnym błędzie”. Bardzo często, kto wie, czy nie zawsze, jesteśmy również w „mylnym błędzie” na swój własny temat. To jest ciekawe, że taka opowieść, taka książka może też coś wyprostować w moim życiu. Ja ją sobie co jakiś czas dozuję, czytam jakiś rozdział, z dystansu próbując samego siebie zrozumieć i poznać. Jeszcze tego nie przeanalizowałem, co ona mi zrobiła, co robi… Nie wiem, do czego ją porównać… To jest taki przedmiot, o którym wiem, że będę miał go do końca życia i będzie sprawiał mi radość.
[...]
Teraz trudno byłoby nam stworzyć choćby rozdział, bo znowu zacząłeś pracować po kilkanaście godzin dziennie… Zastanawiam się, czy ten ostatni czas zmienił Twoje podejście do zawodu? Inaczej grasz, inaczej się zachowujesz na planie, inaczej Ci aktorstwo smakuje?
Może cię rozczaruję, ale nie widzę jakiejś szalonej różnicy. Co najwyżej mam jeszcze większy dystans do tego, co robię. Najpierw wszystko zamarło: kina, teatry, koncerty, a teraz wszyscy z kopyta i na gwałt próbują to nagle nadrobić, co tym bardziej mnie upewnia w tym, że OK, ten zawód jest cudowny, świetny i fantastyczny i dzięki niemu funkcjonuję, ale ta gonitwa, która była przed pandemią i która znów ma miejsce, jest chora. Ale sam dałem się jej ponieść… W ostatnim tygodniu zrobiłem – i nie przesadzam – trzy tysiące kilometrów! Dałem cztery koncerty, odbyłem jedno spotkanie, a w międzyczasie zasuwam na próbach do spektaklu, który za chwilę będzie miał premierę, czyli „Victoria. True Woman Show” w reżyserii i autorstwa Wawrzyńca Kostrzewskiego w teatrze Garnizon Sztuki. Natomiast stała się jedna ważna dla mnie rzecz – otóż kiedy zamknęły się teatry i kina, miałem częściej sposobność grać mój recital on-line albo przy ograniczonej liczbie ludzi. To było niesamowite przeżycie. Forma powrotu do moich źródeł, czyli do muzyki, do śpiewania. To jest to, o czym marzyłem, będąc nastolatkiem.
Żeby być piosenkarzem.
Tak! I w pewnym sensie nim jestem, z tym że ma to jeszcze cudowny naddatek, bo nie jestem piosenkarzem, który wychodzi i śpiewa piosenki, tylko ma spotkanie z publicznością, które odbywa się tyleż za pomocą nut, dźwięków, jak i słów. To jest w zasadzie spektakl muzyczny, żywe spotkanie z ludźmi, ja z nimi rozmawiam, gadam, opowiadam im różne historie, czemu towarzyszy świadomie dobrany repertuar.
Cały wywiad ze Zbigniewem Zamachowskim w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w sprzedaży od 9 września.
Sprawdź też: 9 lat różnicy i zostawienie męża dla innej kobiety... Tak wyglądało pierwsze małżeństwo Zbigniewa Zamachowskiego