Reklama

Twierdzi, że by dobrze wcielać się w role trzeba mieć dużo osobistych doświadczeń, ale chaos w życiu osobistym ją męczy. - Wolę być szczęśliwa w życiu osobistym, niż mieć dobre recenzje czy nagrody - zdradziła Weronika Rosati w wywiadzie do najnowszego lipcowego numeru VIVY!. Beacie Nowickiej powiedziała jak łączy życie zawodowe z prywatnym i jak poświęca się dla aktorstwa, które jest jej największą pasją.

Reklama

– Mam wrażenie, że Pani istnieje w trzech wymiarach.
Weronika Rosati:
Wiem, co pani ma na myśli: jako osoba medialna, która tak naprawdę jest tylko pewnego rodzaju wyobrażeniem o mnie, jako osoba publiczna, czyli aktorka, i ta trzecia, czyli ja prywatnie, prawdziwa Weronika Rosati. Można dostać schizofrenii (śmiech). Ale ja też bardzo zmieniłam się przez ostatnie lata. Ludzie z mojego środowiska wiedzą, co robię, więc dla nich nie jestem już córką znanych rodziców ani bohaterką kolorowej prasy. Te rzeczy wciąż mogą im gdzieś tam przeszkadzać i w wielu sprawach decydują wyłącznie na moją niekorzyść, nigdy korzyść, ale ogólnie, zwłaszcza po „Obławie”, jestem postrzegana jako aktorka. Wreszcie! (śmiech). I to mnie cieszy. Ale zawsze moje życie zawodowe jest dostosowane do mojego życia prywatnego. Ja chcę być szczęśliwa prywatnie. Jedynie wtedy mogę realizować swoją pasję.

– I do tego też służy, żeby pomóc nam nie zwariować, na przykład w chwilach rozstania, samotności.
Weronika Rosati:
Mimo samotności zawsze są jakieś uczucia, emocje. Myślę, że życie bez nich jest nudne. A kiedy życie jest nudne, boję się, że mam niewiele do opowiedzenia przez moje aktorstwo. Zauważyłam, że najlepsze role zagrałam, kiedy w moim życiu osobistym działo się coś wyjątkowego. Wydaje mi się, że w tym zawodzie jest bardzo potrzebna koncentracja i skupienie. A ja mogę to zrobić, kiedy mam poczucie ładu, spokoju. Chaos w życiu osobistym mnie męczy. Dwa lata spędziłam w szkole Lee Strasberga, gdzie uczono mnie, że najważniejsza jest prawda tego, co się gra. Może być dziwnie, ekscentrycznie, inaczej, ale musi być prawdziwie. Wychodzę z założenia, że nawet jeżeli nie wiem, jak coś zagrać, to mogę pomyśleć o jakichś swoich emocjach i przynajmniej będzie coś prawdziwego w moich oczach.
Doskonale pamiętam moją samotność, pewnie każdy pamięta, i mogę ją zagrać w każdej chwili. To jest tak zwana sense memory – pamięć zmysłów. Człowiek pamięta, co czuł, kiedy pewne rzeczy się działy, kiedy je przeżywał. Grając w „Obławie”, całą postać zbudowałam z emocji wszystkich trudnych wydarzeń w moim życiu. Po zakończeniu zdjęć czułam się wycieńczona. W ostatnim dniu, nie dość że totalnie przeziębiona, miałam chore oczy, chorą skórę. Byłam wrakiem człowieka psychicznie i fizycznie. Nie chodziło tylko o bardzo trudne warunki na planie, ale o to, że sięgałam do głęboko zakopanych wspomnień.

– Miała Pani znakomite recenzje po tej roli, była Pani nominowana za rolę „Pestki” do Orła – za główną rolę kobiecą, ale czy takie „żerowanie” na własnych przeżyciach, wspomnieniach nie jest pułapką? Było warto?
Weronika Rosati:
Było warto, bo widzowie zobaczyli coś prawdziwego w mojej postaci, w emocjach. Poza tym to jest idealne katharsis. Ale wolę być szczęśliwa w życiu osobistym, niż mieć dobre recenzje czy nagrody. Zdecydowanie. Choć nie będę narzekać na miłe słowa o moich filmach (śmiech). (…)

– W „Poradach na zdrady” gra Pani żonę, którą zdradza mąż i której małżeństwo nie do końca jest udane. Co bardziej rani: rozstanie czy zdrada?
Weronika Rosati:
Uważam, że zdrada. Ale nie mam na myśli tylko fizycznej zdrady, również tę emocjonalną. My, kobiety, zwracamy na to uwagę, bo ona potrafi całkowicie zawieść nasze zaufanie. Wydaje mi się, że ona niesie ze sobą pewnego rodzaju upokorzenie, które jest najgorszym uczuciem na świecie. Jeszcze gorszym niż rozstanie, które jest formą żałoby po kimś.

– Coś Panią łączy z bohaterką „Porad na zdrady”?
Weronika Rosati:
Potrzeba miłości. Choć jesteśmy różne, ona też ma w sobie coś takiego, że jak czegoś nie dostaje, to szuka. Niczego, co dzieje się w moim życiu, nie traktuję pół żartem, pół serio. Mam taką naturę, że walczę do końca, jeśli w coś wierzę. Lubię podszywać się pod cudze cytaty, w ten sposób nie muszę mówić wprost, mogę zasłonić się czyimiś słowami, więc tutaj chciałabym zacytować Elizabeth Taylor, która powiedziała kiedyś: „Rządzą mną pasje” – w niedosłownym tłumaczeniu z angielskiego znaczyłoby to, że silne uczucia.

Polecamy też: Weronika Rosati w ekskluzywnej sesji zdjęciowej do VIVY! Film zza kulis

Co jeszcze powiedziała o swojej pracy i karierze? Czy rywalizuje z innymi aktorkami? Cały wywiad z Weroniką Rosati w najnowszej VIVIE!. Od 14 lipca w kioskach.

Mateusz Stankiewicz/AF PHOTO

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama