Weronika Rosati o córeczce: „Ela ma bardzo silną osobowość. Wie, czego chce, a czego nie”
„Rozczuliła mnie kompletnie, kiedy powiedziała, że jestem jej mamą, ale też najlepszą przyjaciółką”
- Beata Nowicka
Życie Weroniki Rosati zmieniło się, gdy na świecie pojawiła się jej ukochana córeczka. Aktorka przewartościowała wiele kwestii. Dziś jej pociecha ma już cztery i pół roku. "Nigdy nie wiodłam dzikiego życia artystki. Kiedy zaszłam w ciążę, przestałam marzyć o swojej przyszłości, a zaczęłam walczyć o przyszłość dziecka. (…) Moment, w którym zaczęło się moje drugie życie, to narodziny córki, a właściwie czas, kiedy byłam w ciąży. Można powiedzieć, że tamta osoba przestała istnieć i narodziła się nowa, która ma inne priorytety, odmienne przeżycia, jedynie podstawowe wartości pozostały te same”, mówi aktorka w rozmowie z Beatą Nowicką. Jaka jest jej córeczka? Co gwiazda mówi nam o wychowaniu Elizabeth?
Weronika Rosati o córce, Elizabeth
Twoja córka wie, że dostała imię po Twojej idolce?
Weronika Rosati: Oczywiście. Tłumaczyłam jej, że ma imię po Elizabeth Taylor, która była piękną, mądrą kobietą i wspaniałą aktorką. Miałyśmy zresztą zabawną sytuację. W hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, był basen dla dzieci i Ela nie chciała wyjść z wody. Długo ją namawiałam, zachęcałam, w końcu użyłam ostatecznego argumentu: „Kochanie, zbieraj się szybko, bo jedziemy do domu Elizabeth Taylor”. „Naprawdę jedziemy do domu Elizabeth Taylor?!”, zawołało z wody moje dziecko. Natychmiast zadziałało (śmiech). W restauracji siadamy do stołu, a Ela krzyczy: „Nie! Nie siadajcie!”. Zdziwieni pytamy dlaczego: „Najpierw musimy poznać Elizabeth Taylor”. Pierwszy raz w życiu znalazłam się w sytuacji, kiedy musiałam wytłumaczyć dziecku, że ktoś nie żyje, i nie wiedziałam, co powiedzieć. Jeszcze nie przerobiłam tego tematu, nie chciałam jej zafundować jakiejś traumy, więc powiedziałam, że akurat dziś Elizabeth nie ma. Ela była bardzo rozczarowana.
Nie dziwię się. „Jedyne, co można zrobić dla dzieci, to je wychować. Nie można za nie przeżyć życia”, powiedziała kiedyś Taylor. Mądrze.
To prawda. Ela ma swoje życie przedszkolne. W Stanach jest inny system nauczania, więc to jest rok przygotowawczy do szkoły, poważna sprawa. Dzieci się bawią, ale przede wszystkim uczą. Ela ma cztery i pół roku i potrafi napisać swoje imię. Uwielbia się uczyć. Zawsze kiedy odbieram ją z przedszkola, pytam, jak minął dzień. Czasami mówi: „To był bardzo dobry dzień”, a czasami odpowiada: „Nie pytaj”. I ja to respektuję. Chciałabym, żeby miała poczucie własnej tożsamości. Ela ma bardzo silną osobowość, tak naprawdę trudno jej cokolwiek wmówić, narzucić, zmusić do czegoś. Jest bardzo słodka, ale ma też silny charakter, wie, czego chce, a czego nie chce. Jest rezolutna i cwana. Ma wyrobione zdanie na każdy temat, tak jak jej mama (śmiech).
To dobrze.
Też tak uważam. Poza tym jest strasznym niejadkiem, jakim ja byłam. Moje życie składa się z eksperymentalnego gotowania i kombinowania, jak to dziecko zachęcić, żeby zjadło chociaż jeden sensowny posiłek dziennie.
Robię jej lunche do szkoły, bo nie chce jeść szkolnych. Muszę wstawać o szóstej rano i gotować. Potem pytam: „Ela, czy zjadłaś swój lunch?”. A ona odpowiada: „Może tak…”. Ale jest w tym przeurocza. Przypomina mnie w dzieciństwie. Jest małym człowiekiem, który potrzebuje nieprawdopodobnie dużo miłości, troski, uwagi i czułości. Parę dni temu byłam trochę smutna i ona to natychmiast dostrzegła. Bardzo wyczuwa moje nastroje, więc przez parę godzin przychodziła i głaskała mnie tak, jak ja ją zawsze głaszczę, kiedy ją uspokajam: po twarzy, po plecach, mówiąc przy tym, że kocha mnie najbardziej na świecie. Rozczuliła mnie kompletnie, kiedy powiedziała, że jestem jej mamą, ale też najlepszą przyjaciółką. Dokładnie o to chodzi. Chciałam, żeby tak mnie postrzegała, żeby wiedziała, że zawsze może mi zaufać i na mnie polegać.
Co lubicie razem robić?
Każdy weekend wygląda inaczej, jedna rzecz jest niezmienna – sobotnie zajęcia taneczne, które Ela traktuje bardzo poważnie. Jest artystycznie wszechstronna, dlatego chcę ją zapisać na różne zajęcia, bo widzę, że ona to lubi. Niedziela jest dniem odpoczynku, dużo czasu spędzamy na zewnątrz. Chcę, żeby korzystała ze świeżego powietrza. Jak jest pogoda, jedziemy na plażę ze znajomymi, którzy też mają dzieci. Jak jest brzydko, wybieramy zoo, Disneyland albo muzeum dla dzieci. Staram się, żeby niedziele były dla niej atrakcyjne. Ela jest wychowywana na bajkach i na starym kinie. Uwielbiam TCM, gdzie można zobaczyć klasykę Złotej Ery Hollywood, a Ela Disney Channel, więc przeskakujemy między tymi dwoma kanałami. Latem na Hollywood Forever Cemetery na Santa Monica Boulevard odbywają się pokazy filmów plenerowych. Filmy są wyświetlane na białej marmurowej ścianie grobowca Rudolfa Valentino. To jedna z najważniejszych atrakcji dla kinomanów: ludzie siedzą na leżakach, rozmawiają, oglądają, przychodzi mnóstwo dzieci, rodziny rozkładają piknik na trawie. Niedawno byłam tam z Elą po raz pierwszy, to było dla niej przeżycie roku. Puszczali „Pół żartem, pół serio” z Marilyn Monroe, którą Ela uwielbia, ma nawet „jej” sukienkę. Po seansie zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z dekoracją z filmu.
Zobacz też: Emilia Dankwa ma już 17 lat! Zosia z serialu Rodzinka.pl zachwyca na najnowszych zdjęciach