Jaką cenę płaci Waldemar Dąbrowski za bycie dyrektorem Opery Narodowej? „Sypiam fatalnie”
1 z 6
Waldemar Dąbrowski o blaskach i cieniach roli lidera opowiedział Romanowi Praszyńskiemu w najnowszej „VIVIE!”. Teraz stoi na czele Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. A jak zaczynał?
Waldemar Dąbrowski studiował na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej i na Harvardzie. Promował artystów polskiego teatru, muzyki i plastyki jako animator i producent spektakli, i pełnił funkcję ministra kultury w rządach Leszka Millera i Marka Belki. Teraz jego życie związane z teatrem i operą. Jednak nie zawsze tak było. W wywiadzie dla „VIVY!” zdradził, że rodzice bardzo dbali o jego wychowanie muzyczne i „rozbudzili w nim wrażliwość - nie tylko na dźwięk, ale i literaturę”. Jednak do opery dojrzał dopiero jako dyrektor Centrum Sztuki Studio. Pasja obudziła się w nim, gdy po pracy chodził na przedstawienia do Teatru Wielkiego. W wywiadzie powiedział: Z Jurkiem Grzegorzewskim, współdyrektorem i wielkim artystą, oglądaliśmy ich wiele – ze względów zawodowych, ale także towarzyskich. Z czasem rozmiłowałem się w nich, choć nie umiałbym powiedzieć konkretnie dlaczego. Pamiętam jednak taką rozmowę z profesorem Aleksandrem Bardinim, gdzieś pod koniec lat 80. Powiedział do mnie wtedy: „Jeszcze pan kiedyś będzie dyrektorem Teatru Wielkiego”. Wtedy szczerze mnie rozbawił.
Wywiadowi towarzyszy sesja zdjęciowa autorstwa Bartka Wieczorka. Zapraszamy do obejrzenia galerii.
Polecamy także: Waldemar Dąbrowski o przyjaźni z Janem Kulczykiem „Jego odejście uczyniło wyrwę w mojej duszy”.
2 z 6
Waldemar Dąbrowski o tym co trzeba mieć, by być liderem: Coś, czego nie można nauczyć się z książek ani podręczników, ani nawet zgłębiając teorię organizacji, a to zrobiłem w swoim czasie dość dokładnie, studiując na Harvardzie. Wartość lidera mierzy się w jego szacunku do drugiego człowieka, umiejętności dostrzeżenia i wspierania indywidualnych talentów, ale także ich sumowania, kreowania synergii zdolności, pasji, kompetencji. Niezbędna jest także umiejętność wytyczania celu: wskazywania kierunku wspólnej podróży, w którą lider wybiera się ze swoim zespołem – niekoniecznie ściśle artystycznym. Zygmunt Hübner, wybitny dyrektor, bardzo dobry reżyser, aktor, a także teoretyk teatru, twierdził że połowa sukcesu spektaklu to właściwie dobrana obsada. Drugie 50 procent, to prawidłowa decyzja repertuarowa i umiejętność mobilizowania zespołu. Zespół w teatrze – także, a może przede wszystkim teatrze operowym – to zbiór bardzo złożony, wręcz żywy, skomplikowany organizm, jakby państwowość w miniaturze. Tu reprezentowane są wszystkie stany i rola każdego z nich, choć jest zupełnie różna od pozostałych, jest na równi z nimi ważna i stanowi niezbywalny element tej wielkiej układanki. To jak paleta malarska: barwna, bogata i inspirująca. Teatr nie funkcjonuje bez precyzyjnie działającej administracji, artyści nie istnieją bez techników, każda artystyczna kreacja wymaga realizacji właściwą ręką…
Polecamy także: Waldemar Dąbrowski o przyjaźni z Janem Kulczykiem „Jego odejście uczyniło wyrwę w mojej duszy”.
3 z 6
Czy Waldemar Dąbrowski zna wszystkich swoich pracowników? W wywiadzie powiedział:
Bardzo wielu z nich znam osobiście. Poza tym powiem panu więcej: rozmawiamy o dwóch miasteczkach. Gdy nadchodzi wieczór, jedno miasteczko przychodzi w odwiedziny do drugiego. Zespół Opery Narodowej liczy ponad 1000 pracowników. Widownia może pomieścić niemal 2000 osób. Swoją rolę postrzegam jako odpowiedzialnego za to, by spotkanie to było każdorazowo źródłem obopólnej satysfakcji. Żeby wysiłek miasteczka Teatr Wielki przełożył się na głębokie, piękne przeżycie miasteczka Widzowie, którzy przychodzą do nas, by w oderwaniu od powszedniej rzeczywistości doświadczyć swoistego katharsis.
Polecamy także: Waldemar Dąbrowski o przyjaźni z Janem Kulczykiem „Jego odejście uczyniło wyrwę w mojej duszy”.
4 z 6
Czy czuje się artystą? Waldemar Dąbrowski: Mówiąc o sobie, wolę używać sformułowania – producent artystyczny. To także rodzaj lidera, a więc wracamy do kwestii dostrzegania i wspierania talentów. To w ogóle bardzo ważny temat w Polsce, choć z pewnością niełatwy. Daleko nam do umiejętności Amerykanów, którzy w doskonały sposób potrafią zadbać o swoje talenty – sportowe, artystyczne, polityczne, naukowe – i włączyć je w pracę nad pomyślnością Stanów Zjednoczonych. To właśnie system pracy nad rozwojem i wspieraniem talentu jednostek zaowocował stworzeniem najpotężniejszego społeczeństwa świata. Tymczasem my od dziesiątków lat patrzymy, jak talent z Polski wypływa. Zatrzymanie go i przekucie w sukces naszego kraju postrzegam jako jedno z największych wyzwań naszych czasów. I naprawdę nie mam tu na myśli wyłącznie przestrzeni sztuki. Szczególnym szacunkiem darzę ludzi biznesu.
5 z 6
Jaka jest cena bycia dyrektorem? Waldemar Dąbrowski: Przede wszystkim kolosalne poczucie odpowiedzialności. Świadomość, że od moich decyzji zależy praca, kariera, poczucie artystycznego i zawodowego spełnienia setek osób, sprawia, że żyję w ogromnym napięciu. (…)
Wszystko w życiu ma swoją cenę. Jednak wolę mówić o pozytywach. W ramach roku jubileuszowego, który dla nas był okazją do świętowania podwójnej rocznicy: 250-lecia teatru publicznego w Polsce i 50-lecia odbudowy Teatru Wielkiego po wojnie, zrealizowaliśmy nową, powiedziałbym: przełomową inscenizację Moniuszkowskiego „Strasznego dworu”. Nasze zaproszenie do współpracy przyjął David Pountney, Brytyjczyk, wizjoner opery i jeden z najwyżej dziś na świecie cenionych reżyserów. I jest to pierwsza inscenizacja dzieła Moniuszki, którą – dosłownie – mógł obejrzeć cały świat: sfinalizowaliśmy potężną inwestycję, tworząc w teatrze supernowoczesną infrastrukturę do rejestracji audio–wideo i właśnie tym „Strasznym dworem” zainaugurowaliśmy naszą platformę video on demand: vod.teatrwielki.pl; spektakl pokazany też został na międzynarodowej platformie streamingowej theoperaplatform.eu, którą współtworzymy z organizacją Opera Europa i gigantem medialnym w przestrzeni kultury – Arte Concert. Dziś liczba widzów, którzy nasz „Straszny dwór” obejrzała za pośrednictwem internetu, zbliża się do 100 000. Zebraliśmy wiele gratulacji, pojawiło się zaproszenie na festiwal w Hongkongu i tournée po Chinach. Trudno nie mieć poczucia satysfakcji, dając tak fantastyczne, nowe istnienie skarbom kultury narodowej.
Polecamy także: Waldemar Dąbrowski o przyjaźni z Janem Kulczykiem „Jego odejście uczyniło wyrwę w mojej duszy”.
6 z 6
Życie dyrektora Teatru Wielkiego-Opery Narodowej jest bardzo stresujące. Waldemar Dąbrowski: Często budzę się w nocy i myślę o naszych teatralnych sprawach. Czy idą w dobrym kierunku? Ten kierunek właśnie jest kluczowy: jednym z głównych obowiązków dyrektora – i zarazem jedną z podstawowych odpowiedzialności – jest przewidzenie i zaplanowanie tego, co będzie się działo w jego teatrze za dwa, trzy, cztery lata. Mogę nie pamiętać, jaki dziś spektakl gramy, ale jakie premiery planujemy za dwa sezony i jakich artystów wówczas zapraszamy do współpracy – wiedzieć muszę. Przed moim przyjściem do teatru repertuar projektowany był z wyprzedzeniem kwartalnym. Dziś dzienny plan spektakli na cały sezon ogłaszamy z końcem poprzedniego. Plany robimy na trzy sezony naprzód. To warunek sine qua non teatru operowego na europejskim, światowym poziomie.
Polecamy także: Waldemar Dąbrowski o przyjaźni z Janem Kulczykiem „Jego odejście uczyniło wyrwę w mojej duszy”.