Reklama

Kilka miesięcy temu po raz pierwszy wspólnie udzielili wywiadu. Mama i syn. Joannę Racewicz i jej syna łączy wyjątkowa relacja. Nastolatek jest niezwykle utalentowany, ma zmysł filmowca. „Myśli obrazami, wspaniale filmuje i potrafi swoje »dzieła« łączyć, zachowując oś montażową, rytm, chronologię. Do tego świetnie argumentuje i potrafi bronić swojego zdania. Może byłby dobrym operatorem? Może zajmie się negocjacjami? Świat naszych dzieci jest zagadką. Ich zawody pewnie jeszcze nie istnieją”, opowiadała dziennikarka.

Reklama

[Ostatnia aktualizacja: 1.06.2024]

Chłopiec szybko dojrzał i stał się ogromną podporą dla mamy. „Igor jest bardzo odrębną istotą. Taki zresztą był od samego początku. „Tata” – to było jego pierwsze słowo. A zaraz potem: „Ja siam”. Zawsze próbował pokazać: dam radę, potrafię”, mówiła dziennikarka w rozmowie z Beatą Nowicką. Gdy jego tata, Paweł Janeczek, zginął 14 lat temu w katastrofie smoleńskiej, chłopiec miał dwa latka. Tamte tragiczne wydarzenia zmieniły na zawsze ich rodzinę. Joanna Racewicz doskonale pamięta moment, w którym musiała powiedzieć dziecku, że jego tata odszedł.

Janusz Korczak 80 lat temu pisał: „Nie oczekuj, że twoje dziecko będzie takie, jakim ty chcesz, żeby było. Pomóż mu stać się sobą, a nie tobą”.

Joanna: Tak! Nie ma nic gorszego niż wtłaczanie go w garnitur, który nie jest na jego miarę. Dziecko to nie projekt. Każąc mu realizować nasze niespełnione nadzieje, gotujemy piekło i rezerwujemy miejsce w kolejce do psychoterapeuty. Z Igorem od samego początku rozmawiałam niemal jak z dorosłą osobą. Nie oszukiwałam. Nie cukrowałam. Pamiętam moment, kiedy musiałam powiedzieć niespełna dwuletniemu dziecku, że tata już nie wróci. Psychologowie radzili: „Proszę delikatnie, że wyjechał, zasnął”. Nie mogę tak powiedzieć, bo zapyta: „To kiedy wróci?”. Nie mogę powiedzieć, że zasnął, bo zapyta, kiedy się obudzi.

Trudne…

Joanna: Nie tylko dla mnie. Wielu rodziców jest w takiej sytuacji. Każdego dnia w czyimś domu ktoś musi udźwignąć takie zadanie i powiedzieć dziecku zdanie najtrudniejsze z możliwych. Słowa, które nie przechodzą przez gardło. Jak powiedzieć dziewięcioletniej dziewczynce, że jej mama, Iza z Pszczyny, umarła, bo lekarze czekali, aż przestanie bić serce dziecka, które nie miało szans? Ile takich dziewczyn jeszcze będzie? Co musi się wydarzyć, żeby katoni od obrony moralności pojęli, że spór o aborcję to coś znacznie bardziej skomplikowanego niż mówienie, czy jesteś za życiem, czy nie. Wydawanie zakazów skończy się turystyką aborcyjną albo wysypem domorosłych „szeptuch” z ziołami i pogrzebaczami. Będą kolejne tragedie.

Zobacz też: Artur Gadowski poruszająco o córce z zespołem Downa. Jak wygląda ich życie?

Marta Wojtal

Już są… Jak powiedzieć dziecku o śmierci?

Joanna: Najważniejsze, żeby być uczciwym. Oszukiwane dziecko też będzie kłamać. Co z tego, że dorosły będzie chciał nagiąć rzeczywistość „w dobrej wierze”? Dziecko też oszukuje, żeby nas chronić. Przed poczuciem rozczarowania, że nie jest takie, o jakim marzymy, przed gniewem, strachem. Chciałabym, żeby mój syn wiedział, że w życiu jest miejsce na każdą emocję. Trzeba dać im miejsce, uważność i czas. Oswoić. „Nie bądź zły; przestań się wściekać; nie płacz; nie krzycz” – ile razy to słyszymy? U nas jest zasada: mów, co czujesz. Dawaj upust energii, bo kumulowana w środku obróci się przeciwko tobie. Przyjdź o tym pogadać, gdy będziesz gotowy.

Co Pani wtedy powiedziała dwuletniemu Igorowi?

Joanna: Prawdę. Na jego miarę. Że tata był w pracy, z prezydentem, że był wypadek, samolot spadł i wszyscy zginęli. Tata już nigdy nie wróci. Będzie przy nas na zawsze, ale zupełnie inaczej.

Mogę Ci zadać trudne pytanie?

Igor: Oczywiście.

Reklama

Pamiętasz tatę?

Igor: Głównie ze zdjęć. Pamiętam, jak byliśmy wszyscy razem na pikniku w Królikarni. To moje ostatnie wspomnienie z tatą.
Joanna: Niesamowite, że to pamiętasz…

Marta Wojtal
Reklama
Reklama
Reklama