Reklama

Utwory „Czy to miłość”, „Powrócisz tu”, „Walc Embarras” czy „Już nie ma dzikich plaż” z repertuaru Ireny Santor zna każdy. Artystka stworzyła wspaniałe przeboje, lecz po 70 latach na scenie powiedziała „dość!”. A jeszcze niedawno mówiła: „Śpiewam, czyli jestem”... Gdyby Irena Santor mogła zacząć od nowa karierę, to kim by została? I w jaki sposób przezwyciężyła śmiertelną chorobę? Z okazji urodzin artystki przypominamy wywiad VIVY! z początku tego roku. Irena Santor kończy właśnie 88 lat.

Reklama

To jak teraz żyje Irena Santor?

Pogodnie, bardzo często spotykam się z ludźmi. Teraz trochę to utrudnione przez pandemię, ale lubię być w dużych środowiskach. Nie jestem dotknięta zastrzykami jadu. Chciałabym bardzo długo żyć, ale żeby się cieszyć, patrzeć, jak to wszystko dalej płynie, bo jestem ciekawa świata. Skończyłam 87 lat. Nie smucę się, nie płaczę, nie tragizuję, że jeszcze jeden rok mi przybył. I zawsze życzę sobie w urodziny, żebym za rok mogła sobie powiedzieć to samo.

[...]

Każdy człowiek zbliża się do jej drzwi i samotnie przez nie przechodzi. Pani też otarła się o śmierć, kiedy usłyszała, że ma raka piersi, i potem błagała kobiety, żeby robiły mammografię.

Błagam do tej pory i będę błagała do końca moich dni, żeby były mądre i się leczyły. Bo wiedzieć, że jest się chorym na raka – to jedno, a wziąć się z tym problemem za bary – to drugie. Przepraszam, jak ktoś się dowiaduje, że ma cukrzycę, to zachowuje dietę, bierze sobie do serca zalecenia lekarza i nie uważa, że jest to koniec świata. W przypadku raka uważamy, że to koniec, bo dawniej tak było. Jeszcze w 2000 roku, kiedy zachorowałam, to był wyrok.

A jeszcze to był rak złośliwy…

To prawda, choć dzisiaj okazuje się, że wcześnie wykryty rak jest uleczalny. Nie mówię, że w stu procentach uleczalny i że każda kobieta ma szansę wygrać batalię o życie. Ale niemądre są wymówki kobiet w stylu: „Nie miałam czasu się przebadać, zapomniałam”, zwłaszcza gdy czują, że coś z nimi nie tak. Można zapomnieć pójść na randkę, ale nie o tym, że jest się chorym.

[...]

Mateusz Stankiewicz/SameSame

I taka żywa dziewczynka postanowiła zostać zakonnicą?

Miałam takie marzenia w dzieciństwie, w przeciwieństwie do tego, jaka byłam w życiu. W naszym domu wisiał obrazek świętej Tereski. Boże, taki landszaft okropny, jak sobie go przypominam. Ale jak patrzyłam na świętą Tereskę w habicie, z różami, to koniecznie chciałam pójść do zakonu i zostać świętą jak ona. Na szczęście nikt mnie nie chciał przyjąć.

A potem przylgnęła do Pani opinia grzecznej gwiazdy?

Proszę pani, w tamtych czasach wychodziliśmy na scenę i śpiewaliśmy, stojąc nieruchomo przy mikrofonie. Może stąd to wrażenie. Ręka ewentualnie się trochę poruszyła, to wszystko. Jestem dość dynamiczną osobą i zawsze mówiłam, że od śpiewania bolą mnie nogi, bo stałam taka spięta na scenie, że dosłownie wrastałam w ziemię. Ale to był kanon, dopiero potem przyszła moda na poruszanie się na scenie. To było coś zupełnie nieoczekiwanego. Jak to, to oni tak mogą? Dlaczego tak biegają? To z początku wydawało się okropne. Chyba dzieci kwiaty przyniosły ten luz blues.

[...]

Coś w życiu Pani się nie spełniło?

Och! Nie spełniło się wiele rzeczy i bardzo dobrze, bo nie wszystko musi się spełniać. Gdyby nasze życie biegło linearnie po nitce do kłębka, a nie jestem taka uporządkowana, byłoby nudno.

Może na to „niespełnione” warto poczekać, bo „wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń”, jak w tej cudownej piosence?

Miałam jakieś marzenia, ale dawno o nich zapomniałam. Moim głównym marzeniem przez całe życie było, żeby być, istnieć, doświadczać. Instynktownie wiem, że świat poza kulą ziemską jest bardzo ciekawy. Ale aż tyle o nim nie chcę wiedzieć. Są od tego uczeni, którzy mówią, dlaczego życie na takiej małej kuleczce jak Ziemia jest takie intrygujące i niespokojne. I dlaczego warto ją ochraniać.

CZYTAJ TAKŻE: Joanna i Jolanta Żółkowskie – dwie aktorki, dwie siostry. Jak układała się ich relacja?

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Ale powiedziała Pani, że kosmos jest beznadziejny, bo nie można tam śpiewać z powodu fatalnej akustyki?

Otóż właśnie, ale kto wie, jak jest z tą akustyką. Mówi się o tak zwanej bezwzględnej ciszy w kosmosie, chociaż docierają tam dźwięki z innych światów, ale nie chciałabym tam trafić. A czy można tam śpiewać? Ja już swoje wyśpiewałam.

Gdyby mogła Pani zacząć od nowa karierę, to kim by została?

Biologiem. Od dziecka intrygowało mnie, jak to się dzieje, że zimą wszystko jest uśpione, niemal martwe, a na wiosnę się odradza. Jednak łatwość śpiewania przeważyła, bo szczerze mówiąc jestem naturszczykiem i to nic mnie nie kosztowało. Ale chętnie zapuszczam się w wiejskie zakątki. Może dlatego, że urodziłam się na wsi, gdzie spędziłam pierwszy rok życia i tak tym nasiąkłam, że wieś mam we krwi. Lubię zapach kwitnącej łąki, która potem zostaje ścięta, lubię rozkwitające drzewa. To wszystko pachnie. Jest cisza, polne ścieżynki, ptaki śpiewają, ale tak różnorodnie, że mnie to zachwyca.

Ten piękny wygląd to efekt wypadów na wieś czy jakichś zabiegów?

Ja zabiegi? (śmiech). Myśli pani o jakichś zabiegach mocniej ingerujących? Skalpel tyle razy obrabiał moje ciało, że dziękuję. Nie chciałabym nic zmieniać w mojej twarzy. Poza tym twarz, która ma zmarszczki, nie jest brzydka, to ludzie chcą ją widzieć brzydką.

Nie traci Pani apetytu na życie?

Nie. Cieszę się życiem, jakkolwiek zabrzmi to banalnie. Cóż jest piękniejszego, niż żyć, istnieć? Interesuje mnie jutro, zwłaszcza odkąd zachorowałam na raka. Pomyślałam wtedy: tak łatwo jest przestać być.

Reklama

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Helena Norowicz na emeryturze została modelką. Udowadnia, że w każdym wieku można spełniać marzenia. Oto jej historia

Mateusz Stankiewicz/SameSame
Reklama
Reklama
Reklama