Reklama

Były ambasador Izraela w Polsce, dyplomata i profesor nauk politycznych Szewach Weiss zmarł w wieku 87 lat. „Wiem, co znaczy strach, wojna śni mi się po nocach. Co roku 27 stycznia, w dzień wyzwolenia Auschwitz myślę o tych, którzy tam odeszli. „Boże mój, czy to, że my przeżyliśmy jest jakimś cudem?”, pytam. Ale Bóg milczy", tak mówił w VIVIE! kilka lat temu... O jego śmierci poinformowała ambasada Polski w Izraelu.

Reklama

Szewach Weiss nie żyje. Szczegóły

„Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Szewacha Weissa, byłego przewodniczącego Knesetu, ambasadora w Polsce i prawdziwego przyjaciela odznaczonego Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polski. Niech spoczywa w pokoju", czytamy w sieci.

Bliskim pana Szewacha Weissa składamy ogromne wyrazy współczucia.

Czytaj też: Tę miłość przerwała śmierć... Leonard Pietraszak i Wanda Majer-Pietraszak byli razem ponad 50 lat

Szewach Weiss - archiwalny wywiad w VIVIE!. Fragment z 2017 roku

Elżbieta Pawełek: Żyjemy w trudnych czasach, codziennie dowiadujemy się z gazet o nowych konfliktach zbrojnych…

Szewach Weiss: Za dużo jest wojen na świecie. Świat przechodzi w ostatnich latach jakby trzecią wojnę światową, związaną z terroryzmem. Jest ona inna od tej drugiej, jest mniej ofiar, ale na świecie zapanował strach. Ludzie się boją i żyją w niepewności. To się czuje. Może jestem naiwny, ale dlaczego skłócone strony nie mogą się dogadać? Naprawdę, tego nie rozumiem. Czasem pytam Boga: „Boże mój, jesteś wszechmocny, wszystko umiesz zrobić, więc zrób coś”. Ale on mi nie odpowiada. Czekam na odpowiedź i będę na nią czekał do końca życia.

SPRAWDŹ TAKŻE: Agata Nizińska: „Nic nie wskazywało na to, że dziadek odejdzie. Sądziłam, że ma jeszcze dużo siły”

W ubiegłym roku otrzymał Pan Profesor Nagrodę Pokoju, rzeźbę Wieczna Miłość, ufundowaną przez wybitnego malarza i rzeźbiarza Wojciecha Siudmaka, która trafia do osób szczególnie zasłużonych. Czym dla Pana jest pokój?

Czym jest pokój? Ludzie walczą ze sobą, ale też robią dużo dobrego dla pokoju. Pamiętam, jak kiedyś Izrael sprzedawał Polsce rakiety spike. Byłem wtedy ambasadorem Izraela w Polsce, a prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. Wspomniałem mu, że pamiętam z dzieciństwa taką piosenkę: „Krakowiaczek jeden miał koników siedem, pojechał na wojnę, został mu się jeden. Siedem lat wojował, szabli nie wyjmował, szabla zardzewiała, wojny nie widziała”. To jest dla mnie pokój. Powiedziałem wtedy Kwaśniewskiemu, że życzę Polsce, aby ta szabla zardzewiała. Teraz jest tu pokój, ale żyję w kraju, który jeszcze go nie osiągnął i tkwi w konflikcie od początku powstania państwa Izrael, a nawet dużo wcześniej, kiedy ruch syjonistyczny zaczął namawiać Żydów do powrotu na swoje ziemie. Niestety, ta ziemia nie była pusta, tam żyli inni i nie za bardzo udało nam się z nimi dogadać. Tak więc dobrze wiem, czym jest pokój. Zabiegałem o niego jako przewodniczący Knesetu.

Pamiętam, z jaką z ulgą w 1994 roku w Oslo podpisywaliśmy umowę pokojową po wielu latach, z jaką nadzieją na trwały pokój. Miałem wtedy historyczną okazję spotkać się sześć razy z liderem Palestyńczyków Jaserem Arafatem. Zostaliśmy potem zaproszeni do Oslo na uroczystość przyznania Pokojowej Nagrody Nobla, którą dostali premier Izraela Isak Rabin, Jaser Arafat i minister spraw zagranicznych Szymon Perez. Czułem ogromnie wzruszenie, później była kolacja. I proszę sobie wyobrazić, że siedzieliśmy przy jednym stole: Isak Rabin ze swoją żoną Lejlą, Szymon Perez ze swoją żoną Sonią, Arafat ze swoją żoną Suawą w ciąży, premier Norwegii ze swoim mężem i ja sam, bo moja żona już wówczas chorowała. Po tylu latach, po tylu wojnach wszyscy siedzieli razem. Boże mój, czułem, że rozgrywa się wielka historia.

Kiedy doszedłem do głosu, powiedziałem do Arafata: „panie przewodniczący, mam nadzieję, że pańska córka urodzi się już w czasach pokoju”. On zaskoczony: „A skąd pan wie, że to będzie córka?” Odpowiedziałem, że mam informacje z dobrego źródła, bo w naszym parlamencie służy lekarz, który jest ginekologiem jego żony Suhy. Lekarz powiedział, że jak się rodzi córka, to szczęście, bo kobieta jest symbolem pokoju. Niestety, się nie utrzymał. Bardzo mi z tego powodu smutno, było tyle ofiar po obu stronach. Nie tracę jednak nadziei…

Jest Pan Profesor optymistą?

Szczerze powiedziawszy, przydałoby się, żeby ktoś wreszcie zaczął naciskać na Izraelczyków i Palestyńczyków, aby zawarli pokój. Dosyć tych wojen!

Służył Pan w armii izraelskiej?

U nas jest obowiązkowa służba wojskowa dla mężczyzn i kobiet. Jak służyłem w armii, poznałem moją żonę Ester, która w 1956 roku została wybrana najpiękniejszą żołnierką Izraela i trafiła na okładkę popularnego tygodnika. Któregoś dnia przyjechała do naszej komendantury. Wszyscy żołnierze i oficerowie zwariowali na jej punkcie, ale to do mnie los się uśmiechnął. Miałem 20 lat, po trzech latach wzięliśmy ślub. Zresztą, z aprobatą jej matki, która podobno powiedziała Ester: „Bierz go, on zostanie kiedyś premierem”. Nieco się pomyliła, bo zostałem przewodniczącym Knessetu.

Przeżyłem z Ester 50 lat, zmarła 14 lat temu, więc zostałem wdowcem. Moja żona zawsze była blisko mnie, kocham ją teraz jeszcze bardziej. Bardzo za nią tęsknię, wciąż jest w moich snach… Po skończeniu służby urodziła nam się córka Ifat, wierzyliśmy, że nie będzie już służyła w armii. Ale skończyła 18 lat i trach!, mobilizacja. Co można było zrobić? Potem urodził się nasz syn Noam i znowu mieliśmy nadzieję, że nie będzie służył... Ale skończył 18 lat i armia. Jeszcze później przyszła na świat nasza wnuczka Szira, która ma dziś 25 lat. Kiedy stała się pełnoletnia, została zmobilizowana do armii, w której służyła półtora roku. To ma być dla mnie pokój? Żeby choć kobiety nie służyły…

Mówi się, że ludzie to najgłupsze ze stworzeń, które stworzyły granice i państwa, osobne religie i dziś w imię tego wszystkiego toczą ze sobą wojny. Może trzeba się lepiej poznać, żeby się zrozumieć?

No tak, pamiętam te wszystkie spotkania, rozmowy, mieliśmy nadzieję. Prawdopodobnie jest coś w człowieku, co nakazuje mu walczyć. Narody demokratyczne rzadziej walczą. Oczywiście, jak Hitler napadł na Wielką Brytanię, to ona walczyła. Ale z krajami, gdzie obowiązuje system demokratyczny, oparty na humanizmie i prawach człowieka, łatwiej się porozumieć. Może trzeba zmienić system u naszych sąsiadów. Jednak mamy trwały pokój z Egiptem, dlatego nie wolno tracić nadziei.

Wrócę do tego, co powiedział Pan o strachu. Doświadczył go Pan jako kilkuletni chłopiec, ukrywający się z rodziną podczas drugiej wojny światowej...

Wiem, co znaczy strach, niestety. Jest okropny, wojny się nigdy nie zapomina, śni mi się po nocach. W niemieckim planie byłem skazany na likwidację. Ocalałem przypadkiem z rodzicami, siostrą i bratem dzięki dobrym ludziom, którzy nas ukrywali, nie bacząc na grożącą im za to karę śmierci. Muszę powiedzieć, że w dzień żyję normalnie, a w nocy wraca zagłada. Co roku 27 stycznia, w dzień wyzwolenia Auschwitz, myślę też o tych, którzy tam odeszli. Został po nich popiół. „Boże mój, czy to, że my przeżyliśmy, jest jakimś cudem?”, pytam. „Czy byliśmy od nich lepsi, bardziej wierzący?” Ale Bóg milczy.

Sądzi Pan, że sztuka jest dobrym orężem w walce o pokój?

Czy ja wiem, nie zawsze. Wagner był antysemitą podobnie jak Ryszard Strauss. Nie zawsze sztuka służyła tolerancji i pojednaniu.

Ale warto próbować. Wojciech Siudmak, który przeszedł przez piekło wojny w Wieluniu, pierwszym polskim mieście zbombardowanym przez Niemców, mówi, że musimy się zmierzyć z demonami agresji i zła, aby świat był lepszy. To właśnie w Wieluniu rozpoczęły się niepisane cierpienia narodu polskiego, a w ślad za nimi tragedia Holocaustu i zbrodnie popełniane na innych narodach. Będzie w końcu pokój?

Oby jak najszybciej. Nie wiem tylko, czy zdążę, mam już 84 lata. Żeby chociaż moja córka i wnuczka doczekała pokoju na Bliskim Wschodzie i na całym świecie. To byłoby dla mnie wielkie szczęście.

Szewach Weiss w sesji dla VIVY!, kwiecień 2017:

Mariusz Tokajuk
Reklama

Szewach Weiss w sesji dla VIVY!, kwiecień 2017:

Mariusz Tokajuk
Reklama
Reklama
Reklama