Sylwia Peretti doświadczyła ogromnej tragedii. Po stracie syna mąż jest jej największą opoką
„Udźwignął tę sytuację na swoich barkach i przeprowadził mnie przez nią”
- Marta Nawacka, Wiktor Krajewski
Od paru miesięcy zmaga się z hejtem i niewyobrażalnym bólem. Sylwia Peretti miała wszystko: rodzinę, pieniądze i sławę, ale gdy w lipcu jej syn Patryk zginął w wypadku samochodowym w Krakowie, świat runął jej na głowę, a czas zatrzymał się w miejscu. „Umarłam razem z moim dzieckiem”, wyznaje Wiktorowi Krajewskiemu. W tym trudnym czasie ogromnym oparciem jest dla niej mąż, bez którego, jak sama przyznaje, nie byłaby w stanie normalnie funkcjonować...
Jak wygląda teraz Twoje życie?
Dziękuję – w sumie to nie wiem komu! – może Bogu, że w tej chwili mogę pozwolić sobie, żeby nic nie robić. Nie muszę, ale nawet jeśli musiałabym, nie jestem w stanie. Do chwili śmierci Patryka wszystko układało się pomyślnie, odhaczałam kolejne spełnione plany zawodowe, płynęłam na fali wznoszącej. Teraz nic nie ma już dla mnie znaczenia. Strefa zawodowa, emocjonalna, psychiczna straciły dla mnie wartość, bo zabrakło kogoś, kto był w moim życiu najważniejszy. Nachodzą mnie myśli, że jak na kobietę, która ma 42 lata, spotkało mnie dużo. Za dużo. Gdy życie rzucało mi kolejne kłody, a było ich wiele, zastanawiałam się, co mnie jeszcze spotka i skąd mam brać siłę, żeby pokonać przeciwności losu. Nigdy – przysięgam! – nigdy w najczarniejszych snach nie przyszło mi do głowy, że najgorsza tragedia jest jeszcze przede mną. I stało się. W nocy z 14 na 15 lipca mój jedyny syn zginął w wypadku samochodowym. A ja? Ja umarłam razem z nim. Mnie nie ma. Nie istnieję. Nie jestem w stanie żyć, funkcjonować normalnie. To wydarzenie nie dociera jeszcze do mnie i chyba nigdy nie dotrze. Teoretycznie jestem świadoma, że mój syn zmarł, ale czuję, jakby wszystko działo się poza mną.
Sylwia Peretti w sesji dla magazynu VIVA!, 2023 rok
(...)
To ostre i bardzo odważne stwierdzenie.
Nie będę nic udawać. Straciłam wszystko, co miało dla mnie wartość. Media i hejterzy każdego dnia przypominają mi o tym, co się stało. Wykorzystali tę tragedię i nie dali mi przeżyć żałoby, osądzając, że to ja jestem winna temu, co się stało. Nie potrzebuję przypominania. Stałam się żywym celem gazet, portali, ale przede wszystkim ludzi. Stałam się ofiarą, która znosi to, że z jej syna robią mordercę. Wszyscy są święci, gdy mówią o grzechach innych. Będę rozpamiętywać do końca życia, że razem z moim synem zginęła trójka jego kolegów oraz że Patryk był pod wpływem alkoholu, gdy zamienił się z drugim, trzeźwym, kierowcą i usiadł za kierownicą. Jak mogłabym o tym zapomnieć? Choćbym starała się to zrobić, do końca życia pozostanie to wyryte w mojej pamięci. Trzech z nich było tej nocy pod wpływem alkoholu, jeden był trzeźwy. Nie wiem, co się stało, że trzeźwy kierowca zamienił się z moim Patrykiem miejscami na ostatnie 1300 metrów ich podróży. Czemu mój syn usiadł za kierownicą? Nie wiem! Nie będę sędzią, a więc nie ocenię tego, co się stało, ale mam prawo, żeby mieć w sercu żal. Śmierć całej czwórki jest dla mnie bardzo bolesna. Jednego z nich znałam od wielu lat, z drugim byliśmy tydzień wcześniej na obiedzie w Bukowinie, trzeciego kolegę znałam tylko z opowiadań Patryka. To były bardzo dobre chłopaki.
(…)
Mówisz teraz do siebie, że dasz radę?
Dziś odpowiem ci, że nie. Nie daję rady.
Dla Twojego męża ta sytuacja to ogromny test. Zdaje go?
Mój mąż wielokrotnie mi już pokazywał, jakim jest wspaniałym człowiekiem. Udźwignął tę sytuację na swoich barkach i przeprowadził mnie przez nią. Przeprowadza do dziś. Wiem, że nie robi tego wyłącznie dla mnie, ale też dla Patryka, którego od początku traktował jak swojego syna. Patryk z kolei traktował go jak ojca. Tworzyliśmy rodzinę przez ostatnie osiem lat. Gdyby nie Łukasz, byłabym już z Patrykiem. Próbował uchronić mnie przed tym, co działo się w sieci, zabierając mój telefon. To była najlepsza decyzja na tamten moment, zresztą do dziś nie odczytałam wszystkich wiadomości. Zajął się również pogrzebem. Każdego dnia cierpliwie otacza mnie opieką, obserwując mnie. Wiesz, co ja robię codziennie? Czytam wiadomości do Młodego, oglądam filmiki, które mi wysyłał, słucham jego głosu. Tylko w tych momentach Łukasz może dostrzec uśmiech, który czasami pojawia się na mojej twarzy, ale szybko znika, gdy uświadamiam sobie, że to już przeszłość.
Zobacz także: Zawsze był dla niej wsparciem. Sylwia Peretti wspomina ostatnią rozmowę z ukochanym synem
Sylwia Peretti w sesji dla magazynu VIVA!, 2023 rok
Rozmawiał Wiktor Krajewski.
Cały wywiad z Sylwią Peretti przeczytasz w najnowszym numerze magazynu VIVA!, który dostępny jest w punktach sprzedaży od czwartku, 26 października.