Reklama

W dzieciństwie porzuciła go matka, jako nastolatek walczył z uzależnieniem od alkoholu, narkotyków i leków. W wieku 19 lat wygrał walkę z nałogami, ale cztery lata później znów życie postawiło mu wyzwanie. Na początku sierpnia 2019 roku na warszawskiej Tamce nad Wisłą w okolicy Centrum Nauki Kopernik miał wypadek. Wracał na motocyklu z pracy. Lekarze podjęli trudną decyzję i... amputowali mu prawą nogę. Mógł się załamać i wrócić do nałogów. Lekko nie było, ale nie poddał się. Swoje doświadczenia uznał za dar od losu. Wziął udział w Tańcu z Gwiazdami, był uczestnikiem Ninja Warrior Polska. Jak dziś wygląda jego życie?

Reklama

Jak dziś wygląda życie Sylwestra Wilka?

„Bałam się, że rozmowa z 25-latkiem po przejściach nie będzie łatwa. Byłam w błędzie. Sylwester wchodzi do ich wynajmowanego mieszkania, gdzie czekamy na niego z Julią, nogawkę spodni ma podwiniętą pod kolano, odsłaniając metalowe rusztowanie, na którym opiera się część nogi, która mu pozostała po wypadku motocyklowym. Jakby mówił: „Taki właśnie jestem, nie mam nic do ukrycia”. Uśmiecha się. Czule wita się z Julią, która będzie przysłuchiwać się temu, co mi Sylwek opowie. A ma o czym opowiadać. Jest bohaterem medialnym, tańczy, trenuje, biega, nagrywa teledyski. Jest wyjątkowy. Uparty”, pisze Krystyna Pytlakowska. Jak uzależnił się od używek i jak udało mu się zostawić mroczne doświadczenia za sobą? Oto fragment rozmowy z dziennikarką dla magazynu VIVA!.

Byłeś uzależniony od narkotyków?

Od alkoholu, narkotyków i leków. Miałem skłonności do autodestrukcji. Teraz już wiem, że to wydarzenia z dzieciństwa sprowadziły mnie na tę drogę. Trudne pierwsze trzy lata życia, adopcja, brak poczucia bezpieczeństwa… Gdy miałem trzy lata, w domu często zjawiała się policja, co opowiedział mi kilka lat temu brat. Mama piła i odwoziła mnie do babci. Trzyletnie dziecko potrafi zapamiętać traumatyczne sytuacje. Pamiętam szczepienie, którego się bałem, i pielęgniarkę z igłą. Pamiętam, jak błąkałem się z matką po przystankach. I mój strach, niepewność, co będzie dalej. Już wtedy narastała we mnie autodestrukcja, choć to ona wpoiła mi dążenie do bycia najlepszym, zwłaszcza w sporcie.

Terapia Cię uodporniła, ale najgorsze zło dopiero miało Cię spotkać.

Rozumiem, że myślisz o wypadku… Ale wcześniej też dużo złego się w moim życiu działo. Zupełnie nie szła mi nauka w gimnazjum, ważniejsze stało się imprezowanie.

Julia: Jak dla każdego w twoim wieku. I nikt tu nie ponosi za to winy.

Sylwester: Moi rodzice na pewno w żaden sposób nie zawinili. Każdy 13-latek wychodzi z domu, żeby się spotkać z kolegami, idzie się z nimi napić albo pograć na komputerze. Dostępność używek robi swoje. Ukończyłem jednak to gimnazjum, w którym byłem znany jako najlepszy sportowiec, i to nie tylko w szkole, ale w całym powiecie.

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Jak to się więc stało, że się uzależniłeś?

W gimnazjum po treningu zacząłem palić papierosy. A potem to już paliłem przed lekcjami, po lekcjach. Później pojawił się alkohol – nigdy nie miałem hamulca. Gdy widziałem butelkę, musiałem wypić ją całą, a potem dokupić drugą. Pojawiły się też narkotyki – marihuana. A kiedy wygrałem mistrzostwa Polski w bieganiu, było już coraz więcej imprez alkoholowych, z których wracałem do domu na czworakach. Potem było coraz więcej narkotyków i coraz mniej treningów, aż mając 17 lat, zrezygnowałem ze sportu. I wyprowadziłem się z domu na ulicę. A właściwie wyrzucili mnie rodzice za namową terapeuty.

Zobacz: Sylwester Wilk: „Cały czas w głębi duszy byłem porzuconym dzieciakiem, który sobie nie radził ze złem”

Współczuję Twoim rodzicom.

Nie mieli ze mną łatwo. Wiele ich kosztowałem nerwów i zmartwień.

Jak sobie z tym poradziłeś?

Pierwszy raz zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest ze mną źle, kiedy mając 18 lat, przedawkowałem i wylądowałem w szpitalu. A potem przedawkowałem jeszcze trzy razy.

Cud, że przeżyłeś.

W moim życiu dużo było cudów. Kilka razy mało nie umarłem – alkoholizm i narkomania to choroby śmiertelne.

Kiedy powiedziałeś sobie: „Dość”?

Długo zastanawiałem się nad tym, który to był moment. Mieszkałem wtedy na squatach, a jak udało mi się zarobić jakieś pieniądze albo ukraść, wynajmowałem hostel i tam spałem. Niejedną noc spędziłem też na komisariacie. Albo na przystanku. Albo w pociągu. Albo w McDonaldzie. Musiałem kombinować. I piłem, żeby mieć wokół siebie ludzi – tak bardzo bałem się samotności. Dlatego trafiłem do grupy, która zajmowała się kradzieżami ze sklepów, żeby mieć pieniądze na alkohol i narkotyki. Otaczałem się złodziejami i sam byłem złodziejem. I wtedy nastąpił moment decyzji o powrocie do normalnego życia, bo pokłóciłem się z najbliższymi znajomymi, wspólnikami od kradzieży. Kupiłem dużo piw.

Stałem na ulicy i tam dopadła mnie myśl, że mam jeszcze kasę, że mam za co napić się i zjeść, a nie mam z kim. I wtedy pomyślałem, że moje otoczenie nie jest prawdziwe, że to ludzie tylko na chwilę i że nie mogę na nich liczyć. Dotarło do mnie, że jestem sam. Wyjąłem telefon, zadzwoniłem do mamy i powiedziałem, że wracam do domu i pójdę na terapię. Czułem, że jeśli wyjdę z tego bagna, będę kimś, komu można ufać. A teraz, sześć lat później i sześć lat w trzeźwości, mam wokół siebie masę ludzi, przyjaciół, drużynę sportową, rodziców.

Julia: I mnie, chociaż od roku.

Sylwester: Otaczam się dobrymi ludźmi. A w Julce trafiłem na osobę, na której mogę polegać. A ona może polegać na mnie. Zmieniłem siebie i zmieniłem środowisko. I gdy potrzebuję pomocy, to pomoc dostaję. Ja też pomagam, ile mogę. A w sylwestra nasza przyjaciółka poprosiła mnie, abym został ojcem chrzestnym jednego z bliźniaków, które niedawno urodziła. Dla mnie to taki przeskok. Z samego dna, od totalnego zera, od wraka człowieka, do miejsca, gdzie ludzie mi ufają i chcą mnie mieć w swojej rodzinie.

Julia: I tylko ty wiesz, ile cię to kosztowało pracy nad sobą.

Sylwester: Mam poczucie, że mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. Jako 25-latek widziałem tyle zła, że nic mnie nie zadziwi.

Julia: I dlatego nie pozwalasz mi samej wychodzić z domu wieczorami?

Sylwester: I nie przesadzam, bo byłem po tej drugiej stronie i wiem, co się może zdarzyć. Gdy się ściemniało i ludzie wychodzili na spacer, my z chłopakami wychodziliśmy znaleźć pieniądze. A gdy ktoś nie chciał oddać portfela czy telefonu, mogło być różnie. Dlatego patrzę na wiele rzeczy przez pryzmat tego, co przeżyłem. I uważam, że nadal jestem słaby, że są sytuacje, w których sobie nie poradzę, chociaż ludzie widzą we mnie chłopaka, który się podniósł po wypadku, w którym stracił nogę, wyszedł z uzależnienia, walczy, trenuje i uprawia sport.

Reklama

Zobacz również: Sylwester Wilk o nałogach: „Gdy widziałem butelkę, musiałem wypić ją całą, a potem dokupić drugą”

Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Reklama
Reklama
Reklama