Kevin Spacey: „Dzielę życie na przed i po Franku Underwoodzie”. Jak zmieniło go „House od Cards”?
1 z 4
„Dzielę życie na to przed i po roli wielkiego polityka” – mówi Kevin Spacey, gwiazda serialu „House of Cards”. Aktor za rolę Franka Underwooda został nagrodzony Złotym Globem i był trzykrotnie nominowany do nagrody Emmy. Netflix właśnie ogłosił, że ruszają prace nad piątym sezonem serialu, a fani na całym świecie odetchnęli z ulgą.
Zanim w 1999 roku zdobył Oscara i podbił Hollywood rolą Lestera Burnhama w „American Beauty” Sama Mendesa, grał głównie na Broadwayu. Nikt nie spodziewał się, że kiedy reżyserzy nareszcie zaczęli się bić o jego obecność w obsadzie, on zdecyduje się opuścić Amerykę. Zamieszkał w Londynie, gdzie przez ostatnie 10 lat był szefem artystycznym Old Vic Theatre. Trzy lata temu znów zaskoczył wszystkich, przyjmując główną rolę w remake’u niezbyt udanego serialu z 1990 roku. Dziś kolejne sezony „House of Cards” oglądają setki milionów widzów, a produkująca ten hit platforma internetowa Netflix stała się globalnym graczem na rynku filmowym. Natomiast Frank Underwood, którego gra Spacey, symbolizuje największe zagrożenia, jakie stoją przed zachodnimi demokracjami: nieprawość, korupcję i populizm.
Dziennikarka „Urody życia” Magdalena Żakowska uczestniczyła w spotkaniu z Kevinem Spacey w ramach konferencji Netflix. Rozmowa z aktorem ukazała się w najnowszym lipcowym numerze magazynu. Zapraszamy do przeczytania jej w naszej galerii.
Polecamy też: "Vinyl" - seks, narkotyki, rock & roll i mafia. Reżyseruje Scorsese, gra syn Jaggera
2 z 4
- Stworzył pan potwora…
Kevin Spacey: Nie ja, tylko Michael Dobbs autor powieści, na podstawie której powstał serial – red. i Beau Willimon scenarzysta. Chociaż muszę przyznać, że Frank Underwood to rola, z której jestem niezwykle dumny. Chyba najlepsza w mojej karierze. Format, jakim jest serial, daje aktorowi możliwość bardzo wnikliwego poznania postaci. Film to zaledwie kilka miesięcy pracy; „House of Cards” kręcimy od trzech lat i już wiadomo, że powstanie kolejny, piąty sezon. Znam Franka jak zły szeląg.
- Jak postać Franka Underwooda i brudne realia polityczne serialu mają się pana zdaniem do rzeczywistości?
Kevin Spacey: Zadaje pani to pytanie w momencie, gdy w Stanach trwa walka o nominacje partii na kandydatów w zbliżających się wyborach prezydenckich, a jednym z ubiegających się o ten tytuł jest… Donald Trump. Odpowiem tak: wielokrotnie zdarzały mi się sytuacje, kiedy po zakończeniu zdjęć wracałem do hotelu, włączałem telewizor na kanał newsowy i mówiłem sobie: tego nasz scenarzysta nigdy by nie wymyślił! A gdyby doszło do debaty prezydenckiej Frank Underwood kontra Donald Trump, to który z nich by wygrał? Hmmm… Trzeba pamiętać, że Frank Underwood to postać fikcyjna, a Donald Trump to… też postać fikcyjna.
Polecamy też: Donald Trump: „Jako prezydent zrobiłbym kawał dobrej roboty”. Wywiad z milionerem i jego żoną Melanią.
3 z 4
- Pytam o relację między fikcją serialu a rzeczywistością także dlatego, że od lat przyjaźni się pan z byłym prezydentem Billem Clintonem. Dlatego o polityce wie pan z pewnością więcej niż większość aktorów.
Kevin Spacey: Edward R. Murrow wybitny amerykański dziennikarz już w 1964 roku ostrzegał, że kiedy media przekształcą się w korporacje nastawione na zyski, newsy staną się czystą rozrywką. Pieniądze i wyniki klikalności czy oglądalności są dziś ważniejsze od treści. To moim zdaniem jeden z podstawowych powodów, dla których polityka, nie tylko w USA, przybrała dziś formę własnej karykatury. „House of Cards” pokazuje to zresztą dość wyraziście – szczególnie w czwartym sezonie, kiedy przeciwnikiem Franka w wyborach prezydenckich staje się człowiek, który niezwykle biegle posługuje się mediami społecznościowymi. Nawet tak wyrachowany gracz jak mój bohater czuje się w tej sytuacji bezbronny.
- A wydawałoby się, że nie można wyobrazić sobie bardziej cynicznego gracza niż on…
Kevin Spacey: Frank jest diaboliczny, makiaweliczny i brutalny, ale skuteczny. Osiąga to, czego chce. Kiedy myślę o tej postaci, zastanawiam się, co świadczy o tym, że polityk jest dobry lub zły…
- Czy można osiągnąć w polityce sukces i pozostać dobrym człowiekiem?
Kevin Spacey: Podejrzewam, że można. Ale wiem także, że polityka to brudna gra, a większość rozgrywek odbywa się poza naszą wiedzą. Albo dowiadujemy się o nich po latach. To przerażająca konstatacja.
Na zdjęciu: Kadr z serialu "House of Cards". Kevin Spacey z Robin Wright, wcielającą się w żonę prezydenta - Claire Underwood.
Polecamy też: Masakry, gwałty, krwawe zemsty. Najbardziej szokujące momenty w „Grze o tron”
4 z 4
- Frank Underwood jest chorobliwie ambitny. A pan?
Kevin Spacey: Miałem taki okres. Mniej więcej wtedy, kiedy zagrałem w „American Beauty”. Ale paradoksalnie ta rola mnie otrzeźwiła. Przechodziłem wtedy kryzys wieku średniego i zadawałem sobie różne poważne pytania, których nie zadajemy sobie na co dzień. Co teraz? Czy chcę spędzić kolejne 20 lat życia na walce, aby utrzymać się na szczycie Hollywood? Czy chcę być facetem z okładek plotkarskich magazynów? Zrozumiałem, że obiektywny sukces niekoniecznie idzie w parze z samozadowoleniem, że podążając ścieżką kariery, robimy często coś wbrew sobie, a przynajmniej nie zadajemy sobie pytania, co naprawdę nas interesuje. Wtedy zdecydowałem się porzucić Hollywood, przeprowadzić się do Londynu i objąć kierownictwo w Old Vic Theatre. Zresztą gdyby nie to doświadczenie i 10 lat pracy na deskach teatru w klasycznym repertuarze, postać Franka Underwooda wyglądałaby inaczej. Znacznie mniej interesująco.
- Wychował się pan w ubogiej rodzinie w New Jersey. Pana ojciec zajmował się pisaniem instrukcji obsługi, ale całe życie marzył o tym, że zostanie pisarzem. Kiedy zmarł, rodzina odnalazła jego kilkusetstronicową powieść. Bezskutecznie rozsyłał ją wydawnictwom, ale nigdy nie przyznał się do tego rodzinie. Co poza ambicją i wytrwałością decyduje o tym, że osiąga się sukces?
Kevin Spacey: Szczęście. Ja w każdym razie miałem dużo szczęścia – bardzo wcześnie na swojej drodze życiowej spotkałem ludzi, którzy widzieli we mnie talent i pomagali mi przez wszystkie te lata.
- Czy te trzy lata pracy nad serialem „House of Cards” zmieniły pana?
Kevin Spacey: Mnie nie, moje życie tak. Właściwie to dzielę życie na to przed i po Franku Underwoodzie. Kilka lat temu, już po Oscarze i roli w „American Beauty”, kręciłem reklamę w Hongkongu. Kiedy pojawiłem się tam na jej premierze, szybko zorientowałem się, że nikt nie wie nawet, kim jestem, cała uwaga zwrócona była na chińskiego gwiazdora, który mi w tej reklamie partnerował. Wróciłem do Hongkongu pół roku temu i tym razem tłum nie pozwolił mi opuścić hotelu. Zapytałem portiera, o co chodzi. „Jak to?! My tu, proszę pana, wszyscy znamy Franka Underwooda!”
Na zdjęciu: Kevin Spacey z Oscarem za rolę drugoplanową w filmie „Podejrzani” w 1996 roku.
Polecamy też: Już 18 lat minęło od premiery pierwszego odcinka serialu „Seks w wielkim mieście”! Sprawdźcie, czego o nim nie wiecie!