Przed laty opuścił Polskę, dziś robi karierę na dwóch kontynentach. Jacek Koman wyznał nam, dlaczego wyjechał z kraju
„Najboleśniejszą tęsknotę za Polską odczuwałem wtedy, gdy nie mogłem tu przyjechać", mówi
Argentyńczyk z narkolepsją z musicalu „Moulin Rouge!”. Chirurg z serialu „Lekarze”. Arcybiskup z filmu „Konklawe”. Polak z urodzenia. Australijczyk z wyboru. Aktor charakterystyczny. Jacek Koman. Dlaczego mówi o sobie „uciekinier”, recytuje „Pana Tadeusza” w języku esperanto i co hoduje w przydomowej dżungli? Sprawdziła Katarzyna Piątkowska.
Jacek Koman o karierze w Australii
[...]
A co z rolami typków spod ciemnej gwiazdy?
Takich bohaterów gram najczęściej w australijskich produkcjach. Szufladkowanie ludzi nie jest cechą rdzennie polską. Żeby nie wylądować w przegródce z napisem „ponury typ spod ciemnej gwiazdy”, trzeba zastosować grę uników i w miarę możliwości rozpychać swoje emploi. Staram się. Poza tym łatwo jest w filmie delegować zło. Nie urodziłem się w Australii, nic więc dziwnego, że role złych ludzi proponowane są mi najczęściej. Swoim dają tych dobrych.
Mieszka Pan tam ponad 40 lat, ale blisko 20 pracuje w Polsce. Gdzie tak naprawdę jest Pana dom?
W Australii, tam, gdzie żona i dzieci.
Jest Pan rozdarty pomiędzy dwoma kontynentami – Australią i Europą?
Przemieszczanie się z miejsca na miejsce nie sprawia mi przykrości, bo odkąd pamiętam, lubiłem podróże. Poza tym zawsze jest perspektywa powrotu. I tęsknota też jest takim miłym dragiem.
Do Australii pojechał Pan jednak bez opcji powrotu. Wtedy, w 1981 roku, miał Pan bilet tylko w jedną stronę.
Najboleśniejszą tęsknotę za Polską odczuwałem wtedy, gdy nie mogłem tu przyjechać. Nie tylko dlatego, że nie miałem ani grosza, ale również z powodów politycznych. Byłem uciekinierem. Dla ówczesnych polskich władz po prostu przestępcą.
Pierwszy raz robię wywiad z przestępcą.
Ale niegroźnym, jak się okazuje (śmiech).
Jacek Koman o wyjeździe z kraju. Dlaczego opuścił Polskę?
Ciężko jest żyć z poczuciem, że we własnym kraju jest się traktowanym jak przestępca?
Nie za bardzo, bo nie czułem, żebym zrobił coś złego. W tamtych czasach więzienia pełne były szlachetnych przestępców. Ludzi, którzy pragnęli wolności i którzy sprzeciwiali się systemowi. Po ucieczce z Polski kilka miesięcy spędziłem w Wiedniu, czekając na otrzymanie azylu w Australii. Gdy w końcu dotarłem do celu, do Perth, tydzień później w Polsce wybuchł stan wojenny. Nie dowiedziałem się o tym od razu, ale podejrzewałem, że coś się wydarzyło, bo przez kilka tygodni nie mogłem się dodzwonić do domu.
Dlaczego Pan chciał wyjechać? Był Pan po łódzkiej filmówce, debiucie u Juliusza Machulskiego w filmie „Bezpośrednie połączenie”. Nie widział Pan w Polsce dla siebie możliwości?
Nie chciałem żyć w tym opresyjnym systemie. Czułem, jakbym żył w klatce. To władze decydowały, czy i kiedy można wyjechać, kto może wyjechać, a kto z rodziny musi zostać jako zastaw. A ja już zdążyłem zaznać trochę smaku podróżowania, bo kilkakrotnie byliśmy z rodziną w Jugosławii i w Bułgarii. Drzwi do świata uchyliła nam mama i jej znajomość języka esperanto. Pierwsze zagraniczne zaproszenie przyszło właśnie od innych esperantystów. Było ono jednym z warunków otrzymania tak zwanej wkładki paszportowej, czyli odpowiednika paszportu na kraje demoludów. Tam poznaliśmy ludzi z całego świata. Były tam nawet dzieci, dla których esperanto było pierwszym językiem.
[...]
Rozmawiała Katarzyna Piątkowska.
Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu VIVA!, który od 07.11.2024 roku będzie dostępny w sprzedaży.
CZYTAJ TEŻ: Nie wierzyła w swój sukces, a dziś może być kim chce. „Po Warszawie krążyły legendy”