„Najlepiej, byśmy odeszli razem”, mówili VIVIE!. Dziś drugi pogrzeb Marii i Lecha Kaczyńskich
1 z 6
Lech i Maria Kaczyńscy ponownie spoczną dzisiaj na Wawelu. Ich ciała poddano ekshumacji. Wszystko w celu przeprowadzenia badań DNA potwierdzających zarówno tożsamość, jak i przyczyny zgonu obojga. Uroczystość odbędzie się 18 listopada o 19.00.
Polecamy też: „Najlepiej, byśmy odeszli razem”. Maria i Lech Kaczyńscy - wspominamy prezydencką parę
Uchodzili za zgodną, kochającą się i wspierającą parę. Maria i Lech Kaczyńscy gościli w VIVIE! w 2005 r., przed ogłoszeniem wyniku wyborów prezydenckich. Sama Maria Kaczyńska pojawiła się na naszych łamach jeszcze 3 lata później i opowiedziała o blaskach i cieniach bycia pierwszą damą.
Przypominamy tę wyjątkową sesję i ich wypowiedzi dotyczące małżeństwa, polityki i prezydentury. Sprawdźcie, co nam mówili o swoim życiu i łączącej ich relacji.
2 z 6
Podczas jednej z rozmów Maria Kaczyńska powiedziała: „Będę zawsze stać u boku Leszka, opiekować się nim aż do śmierci. Jestem ostoją męża, przy mnie czuje się bezpiecznie. Nie wyobrażam sobie, żeby jednego z nas miało zabraknąć. Najlepiej, żebyśmy odeszli razem…”. I tak się stało.
Polecamy też: Jarosław Kaczyński w VIVIE! o śmierci matki, brata, o przyjaciołach, swoich pasjach i marzeniach. Jedyny taki wywiad!
3 z 6
Lech i Maria Kaczyńscy byli małżeństwem 32 lata. Przeszli do historii jako legenda. Oboje. I chociaż on był postacią wzbudzającą skrajne uczucia, to tragiczna śmierć w wypadku samolotowym sprawiła, że wszystko, co złe, zostało zapomniane. W pamięci pozostanie tylko to, co było w nim dobre. Jego politykę historyczną, dzięki której przypominał i podkreślał to, z czego Polacy mogą być dumni. Doceniał ludzi, którzy działali w opozycji. Wiele nazwisk wydobył z niepamięci i uhonorował odznaczeniami. Był ideowcem, wiernym swoim przekonaniom i jako prezes NIK, i jako minister sprawiedliwości. Kiedy został prezydentem, prowadził odważną politykę, nie zawsze wzbudzającą poklask, szczególną wagę przywiązywał do suwerenności krajów wschodnich – Ukrainy, Gruzji, Białorusi.
Zobacz także: Codziennie przed snem dziękowała Bogu, że przeżyła kolejny dzień. Agata Mróz dziś kończyłaby 34 lata.
4 z 6
„Pozostaje przede wszystkim wierny sobie”, mówiła Maria Kaczyńska. „Nie boi się ludzkich osądów. A mnie dziwią te ataki na męża, bo przecież jest takim dobrym człowiekiem. Pochyla się nad każdym potrzebującym, nad zwykłymi ludźmi. Nigdy nie zapomina o przyjaciołach z dawnych lat. Proszę prześledzić, że ludzie pracują z nim wiele lat. Nigdy się z nimi nie ściera, nie kłóci”.
5 z 6
Poznali się przez koleżankę Marii Kaczyńskiej, która przyprowadziła do niej młodego prawnika. Zaczął pracę na Uniwersytecie Gdańskim, a nie miał gdzie mieszkać. Akurat zwolnił się pokój obok niej. Nie wiedziała, że właśnie spotkała mężczyznę, z którym spędzi życie. Miała ochotę… wyjąć grzebień i go uczesać. „Miał takie bujne, rozwichrzone włosy”, wspominała. Wtedy już ich wzajemne relacje zostały jakby określone. On – naukowiec, bujający trochę w obłokach, ona – stąpająca po ziemi kapłanka domowego ogniska.
6 z 6
Kiedy Lech Kaczyński kandydował na prezydenta, ujęła sprawy w swoje ręce. Była dumna z tego, że to ona wymyśliła „rodzinne” billboardy. Wiadomo – prezydent otoczony rodziną wzbudza większe zaufanie. „I choć nie znosiłam ujawniania prywatności, to postanowiłam te uprzedzenia schować do kieszeni. Jak się okazało, miałam rację”, opowiadała.
Lech Kaczyński reprezentował państwo, ona zajmowała się tysiącami różnych spraw. Stała się Marią Kaczyńską – instytucją. Pierwsza przyznała, że popiera zabiegi in vitro, wynosi tę kwestię ponad spory polityczne i jest za opowiedzeniem się po stronie tych, którzy mają problem, by zostać rodzicami. Ewa Junczyk-Ziomecka: „Ciągle jeździła na spotkania, brała udział w dziesiątkach uroczystości. Spotykała się ze zwykłymi ludźmi. Poprosiłyśmy, jej znajome i ja: »Marylko, przystopuj, jesteś zmęczona«. Odmawiała. »Ci ludzie mnie potrzebują«, mówiła”.
Najbardziej spektakularna akcja miała miejsce, gdy wzięła w obronę Czeczenkę, której troje dzieci zamarzło. Pojechała do niej i pomogła w uzyskaniu w Polsce statusu uchodźcy. I nie zrobiła tego dla błysku fleszy, tylko dlatego, że tak czuła. Albo wstawiała się u męża, by nie odesłano na Białoruś chorego chłopca, który nie miał tam żadnych szans na właściwe leczenie.
Zobacz także: Wspomnienie Anny Przybylskiej. "Krysieńko, nie płaczcie, jeszcze na pewno się zobaczymy".