Justyna Steczkowska dopiero z czasem odkryła, co w rodzicielstwie naprawdę się liczy. Te słowa poruszą każdego rodzica
Macierzyństwo to najpiękniejsza, ale i najbardziej wymagająca rola — o czym Justyna Steczkowska wie doskonale. W szczerej rozmowie z magazynem VIVA! artystka opowiada o dojrzewaniu do roli matki, o własnych błędach, oczekiwaniach i momentach, w których pozwoliła sobie — i dzieciom — po prostu być.

Justyna Steczkowska, jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiej sceny muzycznej, w wywiadzie dla VIVY! otwiera serce i dzieli się refleksjami na temat macierzyństwa, które zmienia perspektywę i uczy pokory. W rozmowie z Katarzyną Piątkowską opowiada o tym, jak z czasem nauczyła się odpuszczać presję i oczekiwania, dając swoim dzieciom przestrzeń do samodzielnego rozwoju. Wspomina czasy PRL-u, własne dzieciństwo bez zajęć dodatkowych i kontrastuje je z dzisiejszym stylem wychowania. Dziś, mając dorosłych synów, nastoletnią córkę i relację opartą na wzajemnym szacunku i zaufaniu, podkreśla, że dopiero będąc rodzicem, naprawdę zaczynamy rozumieć naszych rodziców.
Justyna Steczkowska o macierzyństwie, relacjach z dziećmi i sile rodziny. Wywiad VIVA!
Justyna Steczkowska: [...] Wiesz, kiedy naprawdę zaczynamy rozumieć naszych rodziców? Wtedy, gdy sami nimi zostajemy. Jako dzieci bierzemy ich obecność za coś oczywistego. Nie zastanawiamy się nad tym, że mama, oprócz bycia mamą, jest też kobietą, ma swoje pragnienia, marzenia, świat wewnętrzny. A żeby relacja matki z dzieckiem mogła być harmonijna, potrzeba czasu, miłości i zrozumienia, a tego czasu często brakuje. Większość z nas oddaje go dzieciom, zapominając o sobie. To piękne… ale bywa też trudne. Jest taki film, dość nietypowy, „Nocna suka”, z Amy Adams. To opowieść o kobiecie, która całkowicie zatraca się w roli matki, próbując się w niej w pełni odnaleźć. Surowy, szczery obraz macierzyństwa pozbawiony lukru. Ja nie miałam aż takich trudności, kiedy byłam młodą mamą, ale wiele znanych mi kobiet owszem.
Katarzyna Piątkowska: Twoi synowie też już to zrozumieli?
Nasze dzieci to nasz największy skarb. Mają dobre serduszka i są wdzięczne za życie. I to mnie ogromnie cieszy. Ale głębsze zrozumienie przyjdzie, kiedy sami zostaną rodzicami. Tego się nie da przyspieszyć, bo to przychodzi z czasem i własnym doświadczeniem.
– To właśnie dzieci są dzisiaj dla Ciebie wielkim wsparciem.
Wspieramy się nawzajem, bo z dziećmi mamy super kontakt, tak jak to w rodzinie być powinno. Bez przymusu i przesadnych oczekiwań.

– Nie masz wobec nich żadnych oczekiwań?
Prawie żadnych, oprócz zwykłych codziennych obowiązków, które dotyczą wszystkich.
– Kiedyś miałaś?
Jak większość mam (śmiech). Kiedy urodził się Leon, mój pierwszy syn, bardzo zależało mi, by rozwijał się wszechstronnie. Zapełniałam jego dzień dodatkowymi zajęciami, lekcjami, aż pewnego dnia zrozumiałam, że to przecież mały człowiek, który potrzebuje przestrzeni. Czasu dla siebie. Czasem nudy. Tego, by posłuchać własnych myśli, rozpoznać siebie. Miałam wtedy wrażenie, że nam, dorosłym, trochę odbiło. Nasze pokolenie wychowywało się w PRL-u. Nie mieliśmy ani pieniędzy, ani dostępu do wypasionych zajęć dodatkowych. Były podwórka, trzepaki, patyki, szkiełka i skakanie w gumę z koleżankami. Była szkoła muzyczna i moje ukochane zajęcia teatralne, ale nie było takiej presji, że musimy być doskonali i ciągle lepsi od innych. Po prostu się żyło.
– Przy którym dziecku to zrozumiałaś?
Na szczęście już przy pierwszym (śmiech).
– Leon jest teraz Twoją prawą ręką?
Jest bardzo inteligentny i doskonale zorganizowany. Sprawdza się w wielu sytuacjach, dlatego dołączył do mojego managementu.
TYLKO W VIVIE!: Stresowała się jak nastolatka, ujawniła kulisy. Justyna Steczkowska wprost o Eurowizji. Mówi o porażce i nie owija w bawełnę

Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 24 kwietnia 2025 roku.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.