Adam Bodnar o dwóch małżeństwach, żonie Magdzie i o tym, co jest w życiu naprawdę ważne
„Nie zawsze nauka z błędów z przeszłości może okazać się wystarczająca”, mówi
Walczył o sprawy innych, ale w końcu musiał też zawalczyć o siebie i swoje prywatne życie. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich, dziekan wydziału prawa Uniwersytetu SWPS w Warszawie, autor książki „Nigdy nie odpuszczę” mówi, że dzięki temu, że nie zawsze mu się układało w życiu, lepiej rozumie ludzi i ich problemy. W VIVE! opowiedział o dwóch małżeństwach, czy uczy się na swoich błędach i drobnych, ale bardzo ważnych rytuałach.
Skąd Pan idzie?
Z Gryfic. Z województwa zachodniopomorskiego. Z małego miasteczka, które cały czas jest częścią mojej tożsamości, choć rzadko tam bywam. Dzięki temu dość dobrze rozumiem małomiasteczkową perspektywę. Wiem, ile dla mojego pokolenia znaczyło, żeby się stamtąd wyrwać. Ja i moi rówieśnicy szukaliśmy może nie nowego życia, ale na pewno własnej drogi rozwoju zawodowego.
A dokąd Pan idzie?
Chciałbym doprowadzić do tego, żeby dzieci takie jak ja nie musiały się z tych małych miasteczek wyrywać. Żeby miały komfort normalnego, zwyczajnego, przyzwoitego życia i żeby Polska rozwijała się w sposób akceptujący wszystkich. Byśmy tworzyli równe szanse dla każdego, niezależnie od tego, skąd pochodzi i kim jest.
Jest Pan otwarty i tolerancyjny. Na taką postawę wpływ ma miejsce, w którym się Pan urodził i wychował?
Tak mi się wydaje. Czasami o Polsce zachodniej mówiło się „Dziki Zachód”. Tam czuć, że to cały czas jest przestrzeń do zagospodarowywania. Część osób, tak jak mój ojciec i jego rodzina, została tam przesiedlona w ramach akcji „Wisła”. Część przyjechała po drugiej wojnie światowej sama. Jeszcze inni szukali tam możliwości pracy. Moje pokolenie urodzone na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych charakteryzuje się tym, że nie ma głębokich korzeni. A to powoduje większą swobodę. Kiedyś bliska mi osoba powiedziała mi, że w swoim sposobie postępowania jestem też trochę amerykański.
To znaczy?
Chodzi o amerykańską elastyczność. Coś w tym jest. Dobrze się czuję w Stanach Zjednoczonych. Odpowiada mi ich sposób myślenia i klimat przemieszczania się. Jedynie nie jestem w stanie zrozumieć ich akceptacji przemocy (posiadanie broni i kara śmierci). Na pewnych etapach życia wzrastałem w kulturze amerykańskiej. A może to jest rzeczywiście mentalność człowieka z Ziem Zachodnich? Drugim rysem tożsamościowym mojego pokolenia jest rok 1989. Wtedy wkroczyliśmy w nowy ustrój, jakby na to nie patrzeć liberalny, kapitalistyczny, wolnościowy, związany z członkostwem w Unii Europejskiej. W nim się formowaliśmy, a później go współtworzyliśmy. To jest ważna cecha mojego pokolenia. My nie chcielibyśmy, żeby to, w czym uczestniczyliśmy, zostało zmarnowane. Ze względu na to, skąd pochodzę, gdzie byłem, gdzie pracowałem, co przeżyłem, widzę, że czym innym jest 20. piętro wieżowca, warszawskie city, blichtr, sława i pieniądze, a czym innym mała miejscowość, w której jest ostatnie kino, które ledwo zipie, Lidl, Netto, Biedronka i trzy inne sklepy, a najlepszą robotą jest ta w służbach mundurowych, bo tam się przynajmniej przyzwoicie zarabia. Rozumiem taką opowieść.
Wygląda na to, że Pan w ogóle rozumie ludzi.
Tak, bo ja wiem, jak to jest, gdy się w życiu nie układa. To, że wiem, jest po części efektem moich osobistych przeżyć. Też miałem w życiu kryzysowe momenty. Ostatnio oglądałem film „F...cking Bornholm”. Niezwykły obraz pokazujący zagubienie ludzi, którzy osiągnęli sukces w korporacjach, ale nie są go w stanie pogodzić z życiem prywatnym, poszukują po latach nowej tożsamości, a kobiety odkrywają, że mogą być absolutnie samodzielne i spełnione. To nie są obce mi tematy.
(…)
Czytaj też: „Łatwiej mi teraz łączyć życie zawodowe z prywatnym”, mówi nam Adam Bodnar
Został Pan rzecznikiem, bo trafił Pan na dobry moment polityczny.
Tak się złożyło. Było dużo zbiegów okoliczności, szczęścia.
A jaki to był moment w życiu prywatnym?
Oj, wspaniały! Absolutnie! Gdy zostałem RPO, od roku byłem już w związku z Magdą. Byliśmy szczęśliwi. Jesteśmy razem od pierwszej randki. I mówię to dziś, dwa dni po naszej szóstej rocznicy ślubu, że tak już będzie!
Jest Pan tego bardzo pewny.
Ze względu na moje błędy przeszłości, których już nie popełnię.
Uczy się Pan na swoich błędach?
Cały czas. Ale nie zawsze nauka z błędów z przeszłości może okazać się wystarczająca, aby uchronić przed błędami w przyszłości. Na pewno jestem teraz uważniejszy. Bo jak już mówiłem, wcześniej życie prywatne nie zawsze mi się układało.
Z Pana winy?
Moja była żona na pewno ucieszyłaby się, gdybym wziął całą winę na siebie. Ale mi się wydaje, że jak się związek rozpada, to zawsze jest wina obu stron. Na pewno dużo pracowałem. I ta praca, służba publiczna, zawsze była dla mnie bardzo ważna.
Ważniejsza niż rodzina?
Teraz staram się tak robić, żeby wszystko było równoważne. Po latach jesteśmy bogatsi w doświadczenia, inaczej patrzymy na różne rzeczy. Cieszę się, że od ośmiu lat jestem w szczęśliwym związku.
Początek Pana związku z żoną Magdą przypadł na „rzecznikowanie”.
Gdy się poznaliśmy, Magda wiedziała, że jestem aktywny w życiu publicznym. Na szczęście przetrwała ze mną wszystkie trudne chwile. Dała mi miłość, poczucie stabilności, bezpieczeństwa i przestrzeń, żebym mógł normalnie funkcjonować. Ale ja wiem, że to nie jest przestrzeń bezwarunkowa.
Ciekawa jestem ceny.
To nie jest tak, że mogę sobie pojechać na kolejną, 17. już w tym miesiącu konferencję i Magda się nie
Negocjujecie?
Nie chodzi o negocjacje. Magda rozumie wyzwania związane z moją pracą. Ale za wszelką cenę staramy się zachować jakąś przestrzeń normalności i odcięcia się od spraw publicznych. Dbamy o rytuały, korzystamy z nich, ile się da. Jak jestem w Warszawie, zawsze staram się tak wszystko zaaranżować, żeby naszego pięcio- letniego synka zawieźć do przedszkola, a potem Magdę do pracy. Ta poranna 40-minutowa podróż to jest
Żona nie pozwala Panu zatracić się w pracy, czy Pan sam o to dba?
Oboje o to dbamy. Ona pracuje w administracji państwowej, wie, na czym polega funkcjonowanie państwa. Niestety bywam mało asertywny, a to się kończy kolejny- mi wyjazdami. Jako RPO miałem do dyspozycji kierowcę. W trakcie podróży mogłem pracować. Teraz jeżdżę sam. Przemówienia już po drodze nie przygotuję. Nie wszędzie można łatwo dojechać koleją. Wiem, że brzmię jak wtórny pracoholik. Przecież przez ten rok, od kiedy przestałem być rzecznikiem, zdążyłem przygotować książkę „Nigdy nie odpuszczę”, napisać z 60 felietonów, poprowadzić audycje w radiu, odbyć ileś tam wyjazdów zagranicznych, wykładać na SWPS-ie, gdzie jestem dziekanem wydziału prawa. Ale bardzo staram się dbać o czas spędzony z rodziną.
Czytaj także: Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr: „Pomoc wynika z zaufania. A zaufanie jest jednym z piękniejszych darów”
Pełny wywiad z Adamem Bodnarem przeczytasz w najnowszym numerze magazynu „VIVA!”, dostępnym na rynku od czwartku 7. lipca 2022 roku