Reklama

W tę tragedię do dziś wielu nie może uwierzyć. 14 marca 1980 roku niedaleko warszawskiego Okęcia rozbił się wracający z Nowego Jorku samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Ił-62 „Mikołaj Kopernik”. Zginęło 77 pasażerów oraz 10 członków załogi. Wśród nich Anna Jantar, najjaśniejsza gwiazda lat 70. nad Wisłą. Jej tragiczna śmierć wstrząsnęła opinią publiczną. Gdy odeszła, miała zaledwie 29 lat... W intymnej przeprowadzonej rok temu rozmowie z Krystyną Pytlakowską ukochaną mamę i wielką artystkę wspominała córka, Natalia Kukulska.

Reklama

Z okazji rocznicy śmierci Anny Jantar przypominamy ten poruszający wywiad.

Krystyna Pytlakowska: Trudno mi uwierzyć, że to już 40 lat, odkąd nie ma Twojej mamy...

Natalia Kukulska: To bardzo długo. Prawie całe moje życie. Ale pamięć o mojej mamie jest ciągle niezwykle żywa. Nawet nasza rozmowa jest dowodem na to, że Anna Jantar cały czas jest dla ludzi ważna, że ją wspominają, że słuchają jej piosenek. Mało tego, jej piosenki nadal stanowią część życia wielu osób. A ja cały czas odnoszę wrażenie, że sympatia do mojej mamy jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Że ciągle się rozwija. Przez tych 40 lat nigdy nie była zapomniana i jej moc trwa.

Pamiętam ją, jakby cały czas tu była. Albo odeszła wczoraj.

Tego typu wrażenie mam odnośnie do mojego Taty, bo go wnikliwie pamiętam i byłam z nim bardzo blisko, a w tym roku mija 10 lat, odkąd go nie ma. Czuję, jakbyśmy się dopiero co widzieli… Tak to chyba jest, że ludzi, których znaliśmy, którzy byli blisko nas, przechowujemy żywo w pamięci i często do nich wracamy, jakby ciągle tu z nami byli. Relacja nie umiera.

Ale przecież pamiętasz mamę.

Pamiętam, jak wyglądała, choć nie wiem, czy moja pamięć opiera się o zdjęcia i wspomnienia innych, czy o realne wspomnienie. Ja żadnych wspomnień osobistych właściwie prawie nie mam i nie wiem, czy te, które we mnie żyją, pochodzą z opowiadań o mamie, czy były to sytuacje, które ja, jako czterolatka, zapamiętałam. Na pewno przypominam sobie, jak wzięłam lokówkę mamy do ręki i oparzyłam się nią, bo była gorąca. Albo jak mama niechcący mnie zadrapała paznokciami, a wiem, że nosiła bardzo długie.

Szczerze mówiąc nie wiem, czy utrwaliłam sobie niektóre zdarzenia jako ja, czy mówiła mi o nich babcia. Moja najmłodsza córka ma teraz trzy lata i nawet nie mogę sobie wyobrazić, żeby nie pamiętała naszej relacji. Być może jednak u mnie nastąpił rodzaj wyparcia, bez mojego świadomego w tym udziału.

Archiwum prywatne Natalii Kukulskiej

Natalia Kukulska na zdjęciu z mamą i tatą

Ale pamiętasz jej głos, jej włosy, jej oczy?

Naprawdę nie wiem, co ja pamiętam, a co znam ze zdjęć czy opowiadań. Nietrudno jednak wspominać głos mojej mamy. Jest przecież tyle piosenek, w których mogę ją usłyszeć. A poza tym sama mam podobny głos do niej, zwłaszcza jak mówię. Niedawno ktoś przysłał mi wywiad radiowy z mamą. Odsłuchiwałam go, a mój mąż Michał stał obok. - Dałbym głowę, że to ty mówisz - powiedział. Moja artykulacja jest podobna, akcentowanie słów, dykcja... Myślę, że mam po niej bardzo wiele. Zostawiła po sobie tyle nagrań, tyle zdjęć, tyle wywiadów i myśli, że mam do czego wracać.

Rozmawiałaś o mamie z tatą?

Z tatą i również z babcią. Ale to nie było tak, że usiedliśmy przy kawie i wspominaliśmy mamę. Wspomnienia babci i taty były takie codzienne, życiowe. Coś im się przypomniało i opowiadali o tym. Albo komentowali moje zachowanie, mówiąc: Twoja mama dokładnie tak samo robiła. Gdy wracała z podróży, otwierała walizki i każdemu wręczała upominek. Dokładnie tak jak ty. „Jak Ania” - to porównanie ciągle się powtarzało w naszym domu.

A z obcymi ludźmi wspominałaś swoją mamę?

Tak, no może nie z zupełnie obcymi, ale spoza rodziny. Miałam dobry pretekst przy okazji koncertów poświęconych moim rodzicom „Życia mała garść”. Można powiedzieć, że wykonałam pracę dziennikarki, wypytując bliskie moim rodzicom osoby o wspomnienia, anegdoty i refleksje, jacy byli moi rodzice… Te rozmowy odbywały się w obecności kamery, ale myślę, że przed żadnym dziennikarzem moi rozmówcy by się tak nie otworzyli, jak przede mną. Fragmenty tych rozmów stanowią narrację koncertów. Moi rozmówcy pojawiają się na ekranach pomiędzy piosenkami i występami zaproszonych przeze mnie artystów, którzy wykonują zarówno piosenki z repertuaru mojej mamy, napisane przez różnych kompozytorów, jak i kompozycje mojego taty, napisane dla mamy i innych wykonawców. Wszystkim utworom dał nowe, piękne życie Adam Sztaba, pod którego batutą gra Polska Orkiestra Muzyki Filmowej i Orkiestra Adama Sztaby.

Wspomniane rozmowy, które przeplatają się z występami ze względu na ich osobisty charakter, dają poczucie bliskości. Publiczność mocniej i bardziej emocjonalnie przeżywa wszystko, co się dzieje na scenie. Na ekranie pojawia się min. Zbyszek Hołdys, Halina Frąckowiak, nieodżałowany Romuald Lipko, Janusz Kondratowicz, Bogdan Olewicz, ale także osoby nieznane szerszej publiczności, ale blisko związane z moimi rodzicami, jak przyjaciółka mamy Alicja Woy-Wojciechowska czy Ania Sułek. Bardzo dużo się dowiedziałam o mamie dzięki nim. Można nawet powiedzieć, że to, jakie mama miała przyjaciółki, wiele mi mówi o niej samej.

A wymienione panie są i inteligentne, i bardzo wrażliwe, i mają poczucie humoru. Do grona przyjaciółek z pewnością można zaliczyć też Halinkę Frąckowiak, która jest osobą niezwykle wrażliwą i wręcz mistyczną. Sprawia to, że przekazała mi obraz mamy z takiej perspektywy. Dzięki temu mogłam wytworzyć sobie taki ludzki portret mojej mamy. Ciepłej, szlachetnej, ale też prawdziwej - trochę szalonej, pełnej fantazji, spontanicznej.

PAP

Anna Jantar odeszła w wieku zaledwie 29. lat. Osierociła czteroletnią wówczas córkę Natalię

Czułaś się pokrzywdzona przez los, że tak wcześnie ją straciłaś?

Nie, chociaż patrząc obiektywnie, to przecież byłam pokrzywdzona. Gdy sobie pomyślę o Laurze, mojej córeczce, która nigdy nie poznała dziadka Jarka i babci Ani, bo urodziła się już po ich śmierci, to bardzo tego żałuję, że ominęła ją tak wielka miłość, jaką by miała, gdyby żyli. Ale wiem też, że tęskni się za tym, co się miało, a nie za tym, czego nie ma. Bo nie wiadomo, do kogo i do jakiej relacji to odnieść. Oczywiście można tęsknić za wyobrażeniem kogoś, ale wtedy tak naprawdę nie wiemy, za czym tęsknimy. Trudno więc powiedzieć, że ja za mamą tęskniłam, bo przecież nie udało nam się stworzyć relacji, jaką bym zapamiętała. Ja jej po prostu nie pamiętam.

Ale przecież można kochać kogoś, kogo nie nosimy w naszej realnej pamięci.

Myślę, że tak. Ta miłość też wynika z tego, że wiem, jak byłam dla mamy ważna, jak ona mnie kochała. A ja kocham ją za to, jakim była człowiekiem z opowiadań, ale też za to, że po prostu była. Za jej twórczość, za niektóre interpretacje jej piosenek, moim zdaniem ponadczasowe.

Na przykład?

„Tylko mnie poproś do tańca”. Albo „Jak w taki dzień deszczowy”. Te piosenki cały czas żyją, jest w nich tyle mocy i prawdy, dzięki wykonaniu mojej mamy. Na pewno też ją mogę kochać za to, że mi dała życie, geny i swoją muzykalność. Kocham ją po prostu za to, że jestem.

Twoja mama była fantastycznym, dobrym człowiekiem.

I miała szacunek dla innych ludzi, miała empatię i wrażliwość. Jej nie imponowała kariera, wielkość i bycie gwiazdą, ważny był dla niej tylko człowiek. I myślę, że ludzie nadal ją kochają także dlatego, że w jej śpiewie wibruje dobro. Wibruje miłość. Moim zdaniem w jej głosie przetrwało coś, co powoduje, że ludzie nadal lgną do jej piosenek. Bo chcą obcować z kimś szczerym i wrażliwym.

A miała jakieś wady?

Zapewne. Ale nikt ich nie wymienia…

Była jednak bardzo uparta, jak wspominała Twoja babcia Halina.

Ale ja uporu nie postrzegam jako wady. W tamtych czasach upór był wielką odwagą. Przecież wtedy kobiety jeszcze nie miały tak wiele do powiedzenia w życiu publicznym i do dziś cały czas walczą o swoje prawa. A mama była w jakimś sensie emancypantką. Budziła się w niej walka o wolność artystyczną i decyzyjną w życiu. Z dobrze wychowanej po poznańsku dziewczynki powoli otwierała się na niezależność. Wychowana w duchu łagodności i uległości, skromności i nobliwości, bo coś nie wypada i co ludzie na to powiedzą. Zaczynała być sobą, walczyła o swoją przestrzeń życiową.

Miała silną osobowość.

Tak, chociaż wielokrotnie babcia mi powtarzała, że mama była bardziej łagodna ode mnie.

Pamiętasz Wasze pożegnanie?

Jak już powiedziałam, prawie niczego nie pamiętam. A media co chwilę wymyślają coś, co się nie wydarzyło. Podobno wzruszam się na wspomnienie naszej ostatniej Wigilii. Tylko ja w ogóle nie pamiętam tego zdarzenia i opisywanego śpiewania kolęd. Piszą, co chcą. Dowiaduję się z kolorowych tytułów, że Natalia Kukulska odkryła tajemnicę Anny Jantar. Albo że Natalię Kukulską wzrusza czy denerwuje coś, i tu pada informacja wyssana z palca. Albo dowiaduję się, ile to osób przyznaje się do ostatniego spotkania i odprowadziło moją mamę na lotnisko.

I to robi się nawet śmieszne, bo tych osób ciągle przybywa. Wiem, że nocowała u nas moja chrzestna, gdy mama wylatywała rano do Stanów. Natomiast nie pamiętam naszego rozstania, ani ostatnich świąt z nią i bez niej. Przez moment mi się tylko wydawało, że było jakieś zamieszanie przy pakowaniu jej walizek i że szafy były pootwierane. A może nałożyły się na siebie inne wspomnienia?

Wiem jednak, że byłaś na lotnisku, czekając na samolot, którym miała przylecieć Anna Jantar.

To akurat pamiętam, bo utrwalam w sobie to wspomnienie. Byłam na lotnisku z babcią, tatą i menedżerem mamy - Bogusiem. Staliśmy i czekaliśmy. Ja trzymałam bukiecik frezji, aby nim mamę powitać. Samolot się spóźniał, tata musiał więc jechać na jakieś zebranie do Zaiksu, a my z babcią zostałyśmy z Bogusiem Zepem. Tata powiedział, że postara się wrócić jeśli to potrwa, a jeżeli się nie wyrobi, to Boguś mamę odbierze. Potem pamiętam jakieś zamieszanie, nerwy i babcię w histerii. Nie mogłam jednak zrozumieć, co się stało. Nikt tego mi nie powiedział.

Musieli Ci jednak powiedzieć, że mamy już nie zobaczysz.

Takie zdanie nie padło, nawet jak chodziłam na cmentarz z obiema babciami. To babcia Maryla wymyśliła, że mama jest w szpitalu i dobrze się czuje, ale poprosiła, aby założyć ogródek i kwiatki w nim podlewać. A później jakoś tak naturalnie przestałam mamy oczekiwać, bo ona przecież nie wracała. I dopiero, gdy oglądałam w telewizji program poświęcony Annie Jantar, zrozumiałam, że mamy nie ma i już nigdy nie będzie.

Ile miałaś wtedy lat?

Chyba sześć lub siedem. Tata mi później opowiadał, że uciekłam wtedy do swojego pokoju i płakałam.

Dużo masz pamiątek po mamie?

Jakieś oczywiście mam, ale nie tak dużo. Mam nagrody, które zdobyła, złote płyty, trochę ubrań, zdjęć i listów. Te listy są dla mnie bardzo cenne. Pisała je ze Stanów, a teraz stały się jakby własnością publiczną. Nawet agencja fotograficzna nimi handluje, można u nich kupić zdjęcia listu do mojej mamy, co uważam za bardzo niestosowne.

East News

W tym roku mija 40. lat od katastrofy lotniczej, w której zginęła Anna Jantar

Może powinnaś z tym walczyć.

Może, ale wiem, że wyciekły z powodu dużego zaufania mojej babci do fanów mamy. Wpuszczała ich często do domu. Rozdawała pamiątki, ubrania… Przychodzili, robili zdjęcia jej dyplomów i świadectw szkolnych, listów. Ja nad tym już nie zapanuję. Oczywiście to moja prywatna własność, rozpowszechniane więc są nielegalnie. Dla mnie jednak bardzo cenne są taśmy szpulowe, tzw. taśmy matki, na których zarejestrowane są wersje oryginalne utworów, wraz z oddzielnymi podkładami.

Wkrótce to scyfryzuję. Bardzo ciekawe są też dla mnie nagrane kasety - mój tata miał odruch nagrywania domowego życia, gdy byłam mała i zaczynałam śmiesznie mówić. Są tam prywatne rozmowy i mogę sobie wyobrazić, jak wyglądała ta nasza codzienność. Są zarejestrowane momenty, gdy tworzyli piosenki, gdy mama mówiła: „Tutaj tak, a tutaj nie tak”. Albo rozmowy ze mną. Albo jak mama mi coś śpiewa. Albo jak przekomarza się.

Kiedy myślisz o mamie, co wspominasz najczęściej?

Zawsze rozczula mnie, jak mama pisała ze Stanów, że się niedługo zobaczymy, że się bardzo cieszy i bardzo tęskni. I że nie może się już doczekać naszego spotkania. Postanowiła więc przyjechać trochę wcześniej. Nie chciała tam dłużej zostać. A tak się śpieszyła, by przylecieć najbliżej daty moich urodzin. Ja urodziłam się 3 marca, a mama 14 marca zginęła. I trudno mi się pogodzić z tym, że wsiadła do samolotu, śpiesząc się do mnie i stało się tak, jak się stało. Kontakt między nami był listowny, bo dodzwonienie się do Stanów czy ze Stanów do Polski było bardzo trudne. Nieraz wiele godzin było trzeba na nie czekać.

W każdym liście jednak zaznaczała, jak bardzo tęskni i opisywała, co się tam w Stanach dzieje, gdzie występowała i gdzie jeszcze zaśpiewa. Mam taką kartkę, którą mi przysłała, a na jej wierzchu jest kotek z weluru, taki mięciutki. Napisała, że przesyła mi kartkę z tym ślicznym koteczkiem: „Możesz nazwać go Puszek”. To jest zabawne, bo przecież śpiewałam o Puszku Okruszku, ale piesku. I to, że nazywał się Puszek, było zupełnym przypadkiem.

Rozmawiasz ze swoimi dziećmi o mamie?

Czasami, gdy mnie o coś zapytają, to im opowiem. Zaczynają się nią interesować coraz bardziej. I zadziwia ich nieustanna popularność ich babci. Niedawno pisałam wstęp do książki Marcina Wilka, ponieważ z okazji czerwcowej 70. rocznicy urodzin mojej mamy, wydawnictwo Znak wznawia ten tytuł. Przeczytałam to moim dzieciom i chyba były wzruszone. Oglądają czasem programy wspomnieniowe… Ciekawi ich i babcia, i te czasy, tak inne.

A słuchają płyt Anny Jantar?

Sami raczej po nie nie sięgają, ale gdy akurat na coś trafią w radio czy telewizji, są zainteresowani. We wrześniu na pewno przyjdą na koncerty poświęcone ich dziadkom „Życia mała garść” jako widzowie, 8 września w Warszawie na Torwarze i 17 w Spodku Katowickim. Pretekstem do powrotu do tych pięknych koncertów jest 40. rocznica śmieci mamy i 70. jej urodzin, jak również 10. rocznica śmierci mojego Taty, która przypada na 13. września. Jako soliści wystąpią tym razem: Kayah, Kasia Kowalska, Dorota Miśkiewicz i Ania Rusowicz. Z panów - Kuba Badach, Igor Herbut i Piotr Cugowski.

Przypomnimy jeszcze o tych wrześniowych koncertach. Obiecuję.

Dziękuję, sama też będę przypominała, bo bilety już trafiają do sprzedaży.

Reklama

Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska

Reklama
Reklama
Reklama