Monika Janowska o hejcie: „Popadłam w silną nerwicę, to doświadczenie było dla mnie totalnie obce”
„Poza Polską, nie spotkałam się z takim atakiem. Bałam się wychodzić z domu”
- Krystyna Pytlakowska
Poznali się na Facebooku 10 lat temu, pobrali dwa lata później. On był mężczyzną po przejściach – miał za sobą dwa nieudane małżeństwa, dzieci, ona – kobietą z przeszłością. O tym, jak radzili sobie z hejtem, który dotyczył zwłaszcza Moniki, życiu w patchworkowej rodzinie, „przebranżowieniu” w czasach pandemii i planach na przyszłość, Monika i Robert Janowscy opowiadają Krystynie Pytlakowskiej.
Dobrze, to wróćmy do Waszych początków. Zamieszkałaś z Robertem. Jak przyjęły Cię jego córki?
Monika: Bardzo dobrze. Starsza – Anielka – już mieszkała z nami na stałe, a młodsza na początku tylko dochodziła, a po półtora roku też się do nas przeniosła. I przez tych 10 lat stworzyłyśmy sobie własne życie. Wychowywałam je bez żadnego planu i doświadczenia. Nie mam własnych dzieci. Nie miałam też pomocy babć. Byliśmy we czwórkę. I nie miało znaczenia, czy jestem ich biologiczną matką, czy nie. Miałyśmy z dziewczynami tylko siebie. I, jak w innych rodzinach, bywało różnie. Ale miałam jeden cel: wychować je w miłości i poczuciu bezpieczeństwa. Reszta wychodziła w praniu.
(...)
Trudno Ci było przestawić życie z pojedynczego na podwójne, do pary?
Robert: Nie, to był mój cel i marzenie. Gorzej było z Monią, bo ona miała dom w Miami. Nie wiem, czy gdybym mieszkał w Stanach, zdecydowałbym się wrócić do Polski, wziąć pod opiekę obce dzieci i liczyć na to, że jakoś to będzie. Tym bardziej podziwiam Monikę, że umiała odmienić swoje życie o 180 stopni.
Zobacz też: Monika Janowska o wydarzeniach sprzed lat: „Zabrali dokumenty, nadali obce imię”
Nieustannie się wspieracie. Działo się w Waszym życiu, a zwłaszcza w życiu Moniki, dużo zła i oskarżeń.
Robert: Cała ta sprawa amerykańska, nagonka na nią.
Monika: Ten straszny hejt. Popadłam w silną nerwicę, to doświadczenie było dla mnie totalnie obce. Żyłam w innym świecie, też nie różowym, ale nigdy, poza Polską, nie spotkałam się z takim atakiem. Bałam się wychodzić z domu. Wszędzie byli paparazzi, bo ten temat się świetnie ,,klikał” i sprzedawał. Żeby wyjść na świeże powietrze, Robert mnie czasem wywoził w samochodzie pod kocem. Widać ,,wycieczki” w bagażniku ktoś tam ,,na górze” napisał mi w życiorysie drukowanymi literami (śmiech).
Robert: Na szczęście ta sprawa jest już poza nami.
Monika: Wygrałam wszystkie sprawy sądowe tutaj, w Polsce, zostałam oczyszczona z zarzutów, przeproszona, ale jeszcze długo musiałam bronić się przed nienawiścią ze strony internetowych hejterów.
Robert: Wymyśliliśmy nawet, że się rozstajemy, żeby wszystko wyciszyć. Oczywiście nie miałem takiego zamiaru. To nie sztuka być z kimś, gdy jest dobrze. Sztuka, gdy ta druga osoba przeżywa taki dramat. Teraz już nie śledzimy, co o nas piszą, ale nasze wspólne bycie razem trafiło na rzeczywistość kolorowo-gazetową.
A potem Twoje odejście z programu „Jaka to melodia?”. Dla Ciebie to musiało być trzęsienie ziemi.
Robert: Prowadziłem ten program 21 lat. Ale gdy podejmuje się taką decyzję świadomie, to nie jest aż tak bolesna, jak ludzie myślą.
Pytałeś Monikę, czy powinieneś odejść z telewizji?
Robert: Podejmowaliśmy decyzję razem.
Monika: Mamy w domu taki specjalny okrągły stół. Zawsze przy nim siadamy do trudnych rozmów.
Zobacz też: Robert i Monika Janowscy świętują 10. rocznicę związku. Oto historia ich miłości