Reklama

Jedna z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia, córka Agnieszki Fatygi – aktorki i pieśniarki. Pisze książki, teksty piosenek. Samokrytyczna. Introwertyczka. Rzadko pokazuje się na salonach. Nie lubi mówić o sobie i sprawach rodzinnych. Ale zdradza: „Najbardziej kocham swoje dziecko”. Michalina Olszańska w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Wywiad ukazał się na łamach magazynu VIVA! w listopadzie 2023 r.

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 24.06.2024 r.]

Zagrałaś w serialu „Dewajtis”. Pasowała Ci postać z powieści z końca XIX wieku?

Tak, bo porusza temat relacji międzyludzkich, każdemu widzowi więc łatwo się zidentyfikować z tymi postaciami. A aktorom przyjemnie grać takie role, zwłaszcza że kostiumy, scenografia, cała aranżacja tamtej rzeczywistości są wspaniałe. Dla mnie ten serial był cukiereczkiem, co publiczność potwierdziła.

Dostajesz dużo propozycji, chociaż miałaś dłuższą przerwę w pracy na planie. A jednak o Tobie nie zapomniano…

Wróciłam do pracy kilka lat temu na plan serialu „Pajęczyna”. Teraz „Dewajtis”, zagrałam też w kilku innych produkcjach. Teraz znów jestem na planie, ale nie mogę powiedzieć, co to za projekt, bo to jeszcze tajemnica.

Łukasz Kuś

Serial?

Film, ale naprawdę nie wolno mi ujawnić szczegółów. Praca jest intensywna, ale myślę, że to będzie piękny obraz.

Nie pokazujesz się na salonach ani ściankach…

Bo to nie moja bajka. Nie jestem i nigdy nie chciałam być celebrytką. To według mnie zupełnie inny zawód, choć często przez ludzi mylony lub łączony z aktorstwem. Moim jedynym obowiązkiem, jeśli chodzi o pokazywanie się publicznie, jest promocja filmu, w którym zagrałam. Wtedy rzeczywiście dla dobra sprawy i z szacunku do reżysera i producentów trzeba wypełznąć na chwilę z pieczary i stanąć na tej ściance. Przyznam, że jest to moja najmniej ulubiona część pracy.

CZYTAJ TAKŻE: Natasza Urbańska jest mamą jednej córki, pokochała macierzyństwo. "Był czas, kiedy walczyliśmy o kolejne dziecko"

Łukasz Kuś

Zostałaś aktorką, bo poszłaś drogą swojej mamy, Agnieszki Fatygi?

To nie było moją motywacją. A z drugiej strony rzeczywiście znałam ten świat i tych ludzi. Może akurat nie filmowy, ale w ogóle artystyczny. To było dla mnie naturalne środowisko. Natomiast po maturze, po ukończeniu szkoły muzycznej, chciałam spróbować czegoś nowego i okazało się, że bycie aktorką jest czymś, co lubię. I tak już zostało.

Reklama

Kiedyś rozmawiałam z Twoją mamą Agnieszką Fatygą. Mówiła, że nie chciała, żebyś była aktorką. Uważała, że ten zawód jest bardzo stresogenny.

To prawda. Myślę, że mamą powodował taki matczyny lęk, dla mnie całkiem teraz zrozumiały. Ale udało się. Zresztą rodzice nigdy nie narzucali mi swojego zdania. Podobnie jak ja nie będę go narzucać mojej córce.

Reklama
Reklama
Reklama