Michał Koterski: „Narkotyki i alkohol zabrały mi tyle lat życia, tyle krzywd wyrządziły...”
„Nie mam do tamtego czasu żadnego sentymentu ani tęsknot. Żyłem w iluzji”
- Beata Nowicka
Michał Koterski ma za sobą życie rockandrollowca. Od ośmiu lat trwa w trzeźwości. W książce „To już moje ostatnie życie” otwiera się na temat mrocznej przeszłości. „W tej historii nie gloryfikuję swojej przeszłości. Wręcz przeciwnie. Pochylam się nad nią przerażony, do czego doprowadziły mnie narkotyki i alkohol. Ale dziś jestem człowiekiem pełnym wiary, radości i dobrej energii, który nikogo nie krzywdzi od ośmiu lat, tylko pokazuje, jak można żyć fajnie i wartościowo”, mówi Michał Koterski w rozmowie z Beatą Nowicką. Za czym tęskni? Czego się obawia?
Misiek Koterski o przeszłości
Przez półtora roku ja pytałam, Ty opowiadałeś mi o swoim życiu. Bez taryfy ulgowej. Pamiętasz moment, kiedy wysłałam Ci gotową książkę? Bałeś się, co w niej odkryjesz?
Nie. Ale poczułem ulgę, kiedy skończyliśmy rozmawiać. To był dla mnie trudny czas. Na początku powiedziałaś mi, że muszę być z tobą szczery, inaczej ta historia będzie niewiarygodna. No to opowiedziałem ci wszystko bez znieczulenia. Nie spodziewałem się, że przeszłość aż tak głęboko mnie dotknie. Powrót do dzieciństwa, kiedy jest się dzieckiem alkoholika, przynosi traumatyczne wspomnienia. Tego, co wtedy przeżyłem, nie da się – jak mówi dzisiaj młodzież – ani odsłyszeć, ani odzobaczyć. Pamiętasz, jak w połowie pracy musieliśmy przerwać?
Pamiętam. Byłeś ciągle na planie filmowym, w rozjazdach…
To prawda, ale przede wszystkim musiałem iść na terapię, do czego wtedy się nie przyznałem. Musiałem to sam ze sobą załatwić. Odbyłem 12 sesji, które dotyczyły wyłącznie mojego dzieciństwa. Zaskoczyło mnie to, bo mam z ojcem rewelacyjne stosunki. Od lat jest dla mnie natchnieniem, wsparciem, autorytetem, ale też przykładem na to, że można radykalnie zmienić swoje życie. Patrzyłem na niego i myślałem: Jeśli on dał radę, mi też się uda. Ojciec jest trzeźwy od 25 lat, ja od ośmiu. Na terapii jednak miałem chwilę zawahania, czy znajdę siłę, żeby dokończyć tę opowieść. Byłem zdewastowany emocjonalnie. Jakbym dłubał palcem w otwartej ranie. Straszny ból. Bałem się, że tego nie udźwignę…
Czułam, że coś się z Tobą dzieje, ale nie zdawałam sobie sprawy ze skali tych emocji…
Trzy miesiące terapii! Kiedy wreszcie uwolniłem się od traumy, tym bardziej nie chciałem ponownie się w niej zanurzać. Pojechałem z Marcelą i Frysiem na wakacje do Turcji, potem byliśmy tylko we dwoje w Paryżu. Zadawałem sobie pytanie: Po cholerę mi ta książka?! Mam zajebiste życie, superrodzinę, jestem spokojny, bezpieczny finansowo, odnoszę sukcesy zawodowe. Po co mi to babranie się w przeszłości?! Ale tak już mam, że kiedy chcę zboczyć z obranej drogi, pojawia się znak. W Paryżu otwieram telefon i czytam wiadomość: „Panie Michale, jestem policjantem na komendzie w X. Jestem alkoholikiem, zrobiłem mojej żonie i synowi piekło z życia. Wysłuchałem pana podcastu »Co ćpać po odwyku« i dzięki panu od roku nie piję. Zmieniłem swoje życie”. Ta wiadomość ustawiła mnie do pionu. Pomyślałem, że trzeba dać coś z siebie innym.
I grzecznie wróciłeś do mnie!
Tak (śmiech). Ale kiedy dokończyliśmy rozmowy, znowu żałowałem. Pytasz mnie, czy bałem się zajrzeć do książki. Nie chciałem jej czytać! Ja się przed tobą otworzyłem, pokazałem swoje mroczne strony. Nikt tak nie robi. Żyjemy w czasach Instagramu, gdzie rzeczywistość jest śliczna jak z bajki. I równie nieprawdziwa. A ja, mając naprawdę wspaniałe życie, cofam się do czasów, kiedy ćpałem, piłem, spałem na klatkach schodowych, kłamałem, robiłem złe rzeczy. Krzywdziłem bliskich i samego siebie. Pomyślałem: Ja pierdolę, mam dość! Nie chcę do tego wracać. Zadzwoniłem do naszej wydawczyni ze Znaku, Kingi Janas, i powiedziałem, że zrywam umowę, wpadłem w histerię, wyrzuciłem jej wszystkie swoje lęki. Normalny człowiek nie jest w stanie tego pojąć, dlatego alkoholicy, narkomani, DDA, czyli dorosłe dzieci alkoholików, mają swoje grupy wsparcia. Tylko oni potrafią zrozumieć siebie. Minęło kilka miesięcy, zanim znalazłem siłę, żeby to przeczytać i po raz kolejny wziąć na klatę.
Zobacz też: Michał Koterski: „Przez lata oskarżałem rodziców, że popsuli mi życie”
Koszmary z przeszłości budzą Cię w nocy?
Kiedy wsadziliśmy kij w mrowisko i rozgrzebaliśmy moją przeszłość, wróciły demony. Znowu zanurzyłem się w tamtym świecie. Budziłem się przerażony, że zaraz wydarzy się jakaś tragedia, bo w takim lęku żyłem przez 23 lata, będąc w szponach nałogu. Moja podświadomość zachowała strach z tamtych czasów. Dostałem paranoi, że ta książka mnie zniszczy, odbierze marzenia, zrujnuje życie mojego syna, mojej kobiety. Zawali się wszystko, co z takim wysiłkiem zbudowałem. Mam poczucie, że ten koszmar jeszcze przede mną.
Dlaczego?
Kiedy pojawiła się oficjalna wiadomość o naszej książce, wszystkie media – i te szmatławe, i poważne – pisały, że Koterski napisał o piciu i ćpaniu. Nie! Nie napisaliśmy książki o piciu i ćpaniu. Tylko książkę o wyjściu z piekła, o trzeźwieniu. O nadziei, że nawet z dna można wydostać się na powierzchnię. Zdaję sobie sprawę, że będę narażony na ataki. Nie mam złudzeń. W tej historii nie gloryfikuję swojej przeszłości. Wręcz przeciwnie. Pochylam się nad nią przerażony, do czego doprowadziły mnie narkotyki i alkohol. Ale dziś jestem człowiekiem pełnym wiary, radości i dobrej energii, który nikogo nie krzywdzi od ośmiu lat, tylko pokazuje, jak można żyć fajnie i wartościowo.
Po tym roku szokowej terapii ze mną dowiedziałeś się czegoś o sobie?
Jednej rzeczy: nic nie jest dane raz na zawsze. Cały czas jestem kruchy, muszę na siebie uważać. Ta książka bardzo mnie poturbowała emocjonalnie, a dzięki temu wzmocniła mój charakter. Pokazała mi masę słabości, wrażliwych punktów, wiem, nad czym muszę pracować. Ostatnio gdzieś przeczytałem, że „dobre czasy tworzą ludzi słabych, a ciężkie silnych”. Ja się wychowałem w epoce przełomu, kiedy nic nie było. Dorastałem na podwórku na łódzkim Manhattanie. Nikomu tego nie polecam, ale to mnie zahartowało. Łatwo się nie załamuję. Poza tym zrozumiałem, że najważniejszym fundamentem jest rodzina.
[...]
Michał Koterski: Zapytałaś mnie, co uświadomiła mi ta książka. No właśnie to, że jestem na początku drogi. Bóg mi pokiwał palcem: Hola, hola! Ty nadal jesteś pacjentem.
[...]
Rozumiem Twój lęk, bo jest uzasadniony, żyjemy w kulturze hejtu. Ale wiem też, że stałeś się silny. Potrafiłeś zawalczyć o rodzinę, miłość.
Nie wierzę, że można zmienić się pod wpływem drugiego człowieka. Ludzie często zaczepiają mnie na ulicy albo piszą: „Dzięki panu się zmieniłem”. Nie. Nikt nie zmienił się dzięki mnie. Mogłem być bodźcem, inspiracją, punktem odniesienia, ale człowiek zmienia swoje życie, kiedy sam jest na to gotowy. Facet może przestać ćpać, pić, kłamać, bić, bo chce być lepszy dla swojej kobiety. Kobieta sprawić tego nie może, choćby bardzo chciała i kochała.
[... ]
Przez lata byłeś królem życia. Lwem, który – jak sam żartujesz – zmienił się w przestraszonego kotka. Tęsknisz czasami za tamtym szaleństwem?
Nic mnie w nim nie pociąga. Rozmawiałem niedawno z Kubą Wojewódzkim, bo też jest bohaterem naszej książki, w końcu odegrał ważną rolę w moim show-biznesowym rozwoju. I Kuba mnie zapytał: „Czy ty w tej książce opisałeś Michała rockandrollowca, którym byłeś, czy skruszonego chrześcijanina?”. Nie jestem skruszony, ale kiedy myślę, że narkotyki i alkohol zabrały mi tyle lat życia, tyle krzywd wyrządziły, to nie mam do tamtego czasu żadnego sentymentu, żadnych dobrych wspomnień ani tęsknot. Było w tym cierpienie, mrok, ból i strach. Żyłem w iluzji, ale byłem ślepy i tego nie widziałem. Kiedy patrzę na ludzi uzależnionych, współczuję im, bo są zniewoleni. Za każdym razem, kiedy jestem na mityngu AA czy AN i przychodzi ktoś nowy, mówię: „Wszystko, co najlepsze, spotkało mnie w życiu na trzeźwo”. W końcu jestem człowiekiem wolnym. I ta wolność jest bezcenna.
Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce od 20 kwietnia.
Czytaj też: Marieta Żukowska jest zakochana! Nam po raz pierwszy mówi o nowym związku