„Były momenty bezradności. Agresja też się pojawiała” - Michał Figurski o codziennej walce o zdrowie
1 z 6
Jak wygląda życie po wylewie? „Trzeba przyzwyczaić się do chaosu, który nas wypełnia. Wstyd, lęk, złość, frustracja, na początku człowiek składa się z takich emocji” - powiedział Michał Figurski w wywiadzie do najnowszej VIVY!, w którym opowiedział o codziennej walce o odzyskanie sprawności. Romanowi Praszyńskiemu zdradził, że choroba nauczyła go przede wszystkim akceptacji własnej słabości i mierzenia się z trudnymi emocjami. I choć zdarzają mu się momenty zwątpienia, we wrześniu zamierza na sto procent stanąć na nogi.
Jak się Pan czuje?
Michał Figurski: Mogę już powiedzieć, że dobrze. Ale jeszcze niedawno miałem moment załamania. Po ośmiu miesiącach straciłem wiarę, że coś ze mnie będzie. Całe życie robiłem wszystko bardzo szybko, byłem niecierpliwy, trochę ryzykantem. A wylew jest chorobą, która uczy ogromnej cierpliwości. Tu wszystko dzieje się w naprawdę bardzo wolnym tempie. Powrót do zdrowia liczy się w miesiącach, nawet w latach. Lekarze powtarzają mi, że mam bardzo dużo szczęścia, że wyszedłem z tego w miarę cało. Jestem wdzięczny losowi.
– Ale stracił Pan wiarę?
Michał Figurski: Miałem lewostronne porażenie, lewą nogę nieczynną, prawie nieczynną lewą rękę. Codzienna próba poruszenia palcami jest bardzo deprymująca, jeżeli nie daje rezultatu. Człowiek wykonuje tysięczny raz ćwiczenie i myśli: Najwyższa pora, żeby zaczęło działać. Niestety, organizm nie słucha.
– Okrutna szkoła cierpliwości?
Michał Figurski: Bo nagrodą jest „tylko” powrót do normalności. Powrót do punktu wyjścia.
Wywiadowi z dziennikarzem towarzyszyła sesja zdjęciowa autorstwa Adama Plucińskiego. Zapraszamy do przeczytania najciekawszych fragmentów rozmowy w naszej galerii.
Polecamy też: Michał Figurski: „Po wylewie trochę nie pamiętam życia, podobnie jest z rozpadem rodziny. Mózg wycina”
2 z 6
Michał Figurski: Pierwsze trzy miesiące (po wylewie - przyp.red.) byłem w szpitalu na Banacha. Gdy mogłem już zrezygnować ze stałej, 24-godzinnej opieki, przeniosłem się do ośrodka rehabilitacyjnego w Konstancinie. Tam spędziłem trzy miesiące. Potem jeszcze dwa w prywatnym ośrodku. Teraz jestem w domu, codziennie przychodzą do mnie rehabilitanci, z niektórymi osobami zdążyłem się już zaprzyjaźnić. Zaraz wybieram się na dwa kolejne miesiące rehabilitacji. Pieniądze na nią zebrała dla mnie Odeta, moja była żona. Zamierzam we wrześniu na sto procent stanąć na nogi.
– Wspomina Pan dzień wypadku?
Michał Figurski: Staram się do wylewu nie wracać myślami. Ale on jest ze mną cały czas, to przestroga na przyszłość. Myślę, że to musiało się wydarzyć.
– Dlaczego?
Michał Figurski: Ponieważ ja nie słucham. Jestem krnąbrny i uparty. Gdyby się to nie wydarzyło, to pewnie nie przejąłbym się tak ani sobą, ani swoim zdrowiem. To był najmocniejszy z możliwych sygnałów, że pora poważnie potraktować swoje zdrowie.
Polecamy też: „Udawałem zdrowego i to doprowadziło mnie do tragedii” - Michał Figurski o cukrzycy i wylewie
3 z 6
– Co Pan myślał, czuł?
Michał Figurski: To przeniesienie się w jednej chwili w zupełnie inny świat. W którym jesteśmy bezradni i bezbronni. Świat, w którym człowiek pozostawiony jest sam sobie i skazany na pomoc osób trzecich. Zwykłe rzeczy, które wykonujemy codziennie, o których nie myślimy, bo są naturalne, nagle stają się wielkim wyzwaniem. Prosta sprawa – kwestie fizjologiczne stają się olbrzymim problemem.
– Krępujące.
Michał Figurski: Na każdym kroku. Trzeba przyzwyczaić się do chaosu, który nas wypełnia. Wstyd, lęk, złość, frustracja, na początku człowiek składa się z takich emocji.
– I nie można się ruszyć?
Michał Figurski: Zamknięta puszka Pandory z wewnętrznym obiegiem. Trzeba znaleźć racjonalny sposób, żeby to okiełznać: Dobra, nie użalamy się nad sobą. Nie koncentrujemy się, że boli.
– Krzyczał Pan na ludzi?
Michał Figurski: Agresja też się pojawia. Miałem momenty bezradności, gdy próbowałem wstać i traciłem przytomność. Wtedy czułem lęk i złość. Na szczęście ludzie, którzy zajmują się chorym, są do tego przyzwyczajeni. Ze spokojem mówią: „Nie przejmuj się. Zdziwiłbym się, gdybyś tak nie zareagował”.
Polecamy też: Michał Figurski wraca do pracy w telewizji! Kiedy zobaczymy go na antenie?
4 z 6
– Jak poznać, że zbliża się wylew?
Michał Figurski: Zaczęło się niewinnie. Poprzedniego dnia miałem problem z samochodem i spędziłem sporo czasu na parkingu, czekając na pomoc drogową. Wieczorem zaczęła mnie boleć głowa, mięśnie, stawy, czułem się jak przy anginie. Zażyłem leki na przeziębienie i położyłem się spać. Obudziłem się bardzo wczesnym rankiem. Usiadłem na łóżku, nie wiem dziś, jakim cudem. Nie mogłem rozpoznać własnej ręki. Nie miałem czucia, nie mogłem nią poruszyć. Byłem przekonany, że to obca ręka. Byłem przytomny, napisałem jeszcze wyczerpującego SMS-a do mojej lekarki, że źle się czuję. Wezwaliśmy pogotowie i stwierdzono objawy wylewu. Szybko trafiłem na stół operacyjny, otworzono mi czaszkę i odessano tenże wylew. Podobno stan był tak dramatyczny, że lekarze nie sądzili, że będę w stanie wyjść z tej sali żywy. Tak mi później opowiedziano. Nic kompletnie nie pamiętam. Obudziłem się dwa tygodnie po operacji.
– Niesamowite.
Michał Figurski: Świadomość docierała do mnie bardzo powoli. Pamiętam pierwsze próby siadania, stawania. Człowiek po takim czasie leżenia jest kompletnie do niczego. Mdlałem. To wszystko jest jak wspomnienia snu, wybudzanie z bolesnego letargu.
– Bolało?
Michał Figurski: Na początku bardzo. Bolała mnie głowa, bolał kręgosłup. 24 godziny na dobę ktoś był przy mnie, żeby podawać leki przeciwbólowe. Później pierwsze próby poruszenia ręką, nogą. Każda czynność wiąże się z ogromnym bólem. Mięśnie nie pracują, nie słuchają. Tak jakbym swoim umysłem próbował poruszyć pańską ręką. Wysiłek w głowie ogromny, a możliwości żadne.
Polecamy też: Michał Figurski: „Po wylewie trochę nie pamiętam życia, podobnie jest z rozpadem rodziny. Mózg wycina”
5 z 6
Michał Figurski: Leżąc tygodniami, miałem mnóstwo czasu, żeby zastanowić się nad sobą. Miałem moment głębokiej autorefleksji, na którą nigdy nie ma czasu, żyjąc normalnie.
– Do jakich wniosków Pan doszedł?
Michał Figurski: Do jednego najprostszego, że trzeba sobie poświęcać czas i trzeba przestać udawać, że jest się superherosem. Nikt tego nie oczekuje. To był okres bolesnego dojrzewania.
– Nieźle Pan w łeb dostał.
Michał Figurski: Tak. Ale z dzisiejszej perspektywy widzę, że musiałem dostać. Po pierwsze, tryb życia, jaki prowadziłem, musiał się tak skończyć. Po drugie, gdyby to się nie wydarzyło, przez swój trudny charakter nie zmieniłbym pewnych rzeczy.
– Trudny charakter?
Michał Figurski: Zawsze stawiałem sobie wygórowane wymagania. Od dzieciństwa mierzyłem wyżej, niż powinienem. Zawsze miałem trudne zadanie do wykonania i bardzo to lubiłem. Będąc ojcem, chciałem być superojcem, będąc mężem, też starałem się być jak najlepszy. Nawet będąc skandalistą, przegiąłem, dlatego że starałem się za bardzo. Taką mam naturę.
Polecamy też: Michał Figurski: „Po wylewie trochę nie pamiętam życia, podobnie jest z rozpadem rodziny. Mózg wycina”
6 z 6
– Lekarze ostrzegali?
Michał Figurski: Oczywiście. Mam 42 lata i od 21 lat jestem chory na cukrzycę. Najgorsze w tej chorobie jest to, że ona w ogóle nie boli. A wymaga rygorystycznej diety, ćwiczeń fizycznych, nieustannej uwagi. Dostałem cukrzycy, będąc młodym człowiekiem i – podobno to powszechna reakcja – zbuntowałem się. Żyłem, oszukując siebie samego i wszystkich dookoła, że się prowadzę dobrze i że nic mi nie grozi.
– Rozrywkowy tryb życia?
Michał Figurski: Plotkarskie portale próbują mi dorobić naturę imprezowicza i bon vivanta. A ja po prostu jestem bardzo towarzyski. Dusza towarzystwa, więc okazji było zawsze sporo.
– Przyczynił się Pan do wylewu?
Michał Figurski: Jestem głównym winowajcą. Mogę mieć pretensje do siebie, bo ostrzegano mnie, czym grozi zaniedbana cukrzyca. Choroby nerek, oczu, krążenia, wylewy, zawały. Niestety, konsekwencje są bardzo plastyczne i widoczne. Dlatego dzisiaj mam w planach powiedzenie ludziom z mojego środowiska, co ich czeka.
– Dziennikarze chorują?
Michał Figurski: Bardzo dużo osób w moim środowisku. Ale z racji tego, że są osobami publicznymi, nie ujawniają tego faktu. Dokładnie tak żyłem, wstydziłem się cukrzycy. Bałem się, że będę postrzegany jako ktoś ułomny.
Tekst: Roman Praszyński
Zdjęcia: Adam Pluciński/MOVE
Stylizacja: Robert Kiełb/LAF AM
Charakteryzacja: Zosia Krasuska-Kopyt
Produkcja: Blanka Poksińska
Polecamy też: „Udawałem zdrowego i to doprowadziło mnie do tragedii” - Michał Figurski o cukrzycy i wylewie