Reklama

Syn Andrei Bocellego. Dzisiaj sam stał się gwiazdą. Media piszą o jego koncertach i debiutanckim singlu „Solo”, który wydał we wrześniu. Na płytę utalentowanego artysty musimy poczekać do lata przyszłego roku. O miłości do Ojczyzny, trudnym czasie pandemii oraz terapeutycznej sile muzyki z Matteo Bocellim rozmawia Magdalena Felis.

Reklama

Matteo Bocelli o miłości do muzyki i Włoch oraz tremie na scenie

Matteo Bocelli, podobnie jak jego ojciec Andrea Bocelli, jest tenorem. W 2015 roku rozpoczął studia w Conservatorio Boccherini w mieście Lucca, a rok później zadebiutował na scenie Teatro del Silenzio w Toskanii. Sławę zyskał w 2018 roku, kiedy zaśpiewał w duecie z ojcem. Ich wspólny utwór „Fall on me” trafił na album Andrei Bocellego „Si”, potem znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu „Dziadek do orzechów i cztery królestwa”. 24-letni Matteo jest młodszym synem Andrei Bocellego i jego pierwszej żony Enriki Cenzatti. Jego starszy brat Amos to także muzyk, dzisiaj uznany pianista. Bracia mają przyrodnią młodszą siostrę Virginię. Cała trójka odziedziczyła po tacie talent muzyczny, wszyscy są bardzo zżyci. Matteo nie tylko świetnie śpiewa, ale też cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Włoskie media rozpisują się o jego kolejnych romansach. On sam zastrzega, że jest singlem. W grudniu tego roku był gwiazdą na gali VIVA! Photo Awards.

Magdalena Felis: Kiedy słucham Twojego debiutanckiego utworu „Solo”, słyszę młodego człowieka, który bardzo poważnie śpiewa o życiu. Myślę, że to duża odwaga w czasach, kiedy wszystko musi być ironiczne, prześmiewcze, cool.

Matteo Bocelli: Nie uważam się za odważnego, szczerze mówiąc. Jestem tylko taki, jaki jestem. Rzeczywiście czasem nawet z ludźmi, z którymi współpracuję, muszę walczyć o moją wizję. Robię to, bo uważam, że ostatecznie obroni się tylko to, co jest autentyczne. A ja jestem właśnie taki – nie ironiczny, tylko poważny.

Często, kiedy rozmawiam z zawodowymi muzykami, mam wrażenie, że to, że od dziecka muzyka porządkowała ich życie, sprawiało, że różne etapy przechodzili łatwiej. Muzyka była ich przewodnikiem i schronieniem.

Dla mnie była i przewodnikiem, i schronieniem. Kiedy rodzisz się w takiej rodzinie, jak ja, muzyka nie jest możliwością – raczej koniecznością. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Bez muzyki nie żyjesz naprawdę – to proste! Jednocześnie muzyka pomagała mi przejść przez różne trudne doświadczenia w moim życiu – rozstania, zawody, jakieś małe porażki. To moje bezpieczne miejsce – można się w nim trochę ukryć, ale też przepracować emocje w coś konstruktywnego.

Coś jak terapia?

Tak. Zwłaszcza kiedy z jakiegoś trudnego przeżycia udaje się ostatecznie stworzyć piosenkę, która poruszy kogoś innego. Wtedy czujesz, że nawet największy smutek miał sens. Dlatego zacząłem pisać własne piosenki, bo one są jak ubrania uszyte specjalnie dla mnie. „Solo” to opowieść o nieszczęśliwej miłości. Kiedy pisałem tę piosenkę, rozkładałem moje emocje na części, żeby lepiej je zrozumieć. I nagle poczułem, że patrzę na wszystko już z innej perspektywy. Że wyszedłem poza własne uczucia i zobaczyłem historię, która w dodatku może być historią uniwersalną. I ten moment, kiedy pokazujesz swoją piosenkę przyjaciołom i widzisz, że mają łzy w oczach – to największa nagroda. Jak złoty medal na olimpiadzie.

Artyści mają wielką władzę – tam, gdzie ktoś próbuje odebrać wolność ludziom, zaczyna właśnie od artystów.

Bo artyści mają wielki wpływ na świat, ludzie ich słuchają. Dzieło sztuki może w człowieku obudzić odwagę, pragnienie, poczucie celu. I czasem to jest dla kogoś niewygodne. Artyści są jak superbohaterowie. Czasem się mylą, oczywiście. Ale wierzę, że jeżeli wysyłasz w świat wiadomość, która płynie z prawdziwej miłości, nie z nienawiści, nie możesz nikogo skrzywdzić.

Czytaj także: Matteo Bocelli poszedł w ślady sławnego ojca. Dziś zachwyca nie tylko głosem, ale i... urodą

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Matteo Bocelli, VIVA! 25/2021

A masz czasem tremę podczas występów?

Pocą mi się czasem dłonie, jeśli o to mnie pytasz (śmiech). Ale myślę, że jeżeli odczuwasz tremę, to znak, że ci zależy. Bo gdybyś miał wszystko gdzieś, nie denerwowałbyś się, jak ci pójdzie. Czy wyjdzie, czy nie.

Podoba mi się ta teoria! Matteo, jesteś obywatelem świata, ale jestem także ciekawa, co to dla Ciebie znaczy być Włochem.

W sercu jestem stuprocentowym Włochem i bardzo kocham mój kraj. Może dlatego też wydaje mi się, że wszędzie na świecie ludzie również są przywiązani do swojej narodowości. Czasem słyszę, że źle wybrałem zawód, bo ciągle podróżuję, a jednocześnie jestem domatorem, więc wciąż tęsknię za domem. No tak, ale nie mogę wybierać między miłością do muzyki a miłością do mojej ojczyzny.

Co w niej jest dla Ciebie najważniejsze?

To trochę tak, jak z ulubioną piosenką, której możesz słuchać na okrągło i właściwie nie wiesz, dlaczego. Nigdy nie mam dość mojego kraju i codziennie zakochuję się w nim na nowo. Kiedy kogoś kochasz, ta osoba nigdy ci się nie nudzi i nie potrzebujesz nikogo innego. Z miłością do kraju jest tak samo. Lubię okolicę, w której mieszkam, mój widok z okna, lubię spotykać codziennie tych samych sąsiadów. Uwielbiam czas spędzany w domu z moimi bliskimi, zwyczajne rozmowy. Myślę, że to jest esencja życia: relacje, które masz z innymi ludźmi. Przez ostatnie dwa lata poczuliśmy, jak bardzo potrzebujemy innych ludzi, jak samotni czujemy się, kiedy nie możemy ich zwyczajnie widywać. Kontakt z tymi, którzy są dla nas ważni, jest jak lekarstwo.

Pamiętam sceny z pierwszego lockdownu, kiedy Włosi wychodzili o umówionej godzinie na balkony swoich mieszkań i wspólnie śpiewali, żeby przez chwilę znów poczuć się wspólnotą. To było bardzo wzruszające.

Tak, ten obraz świetnie charakteryzuje Włochów. Wspólne śpiewanie, jedzenie, gadanie, siedzenie przy stole – to jest nasze DNA. Jesteśmy uzależnieni od ludzi.

Cały wywiad z Matteo Bocellim w nowej VIVIE!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od 30 grudnia.

Czytaj także: Matteo Bocelli odwiedził Polskę! Opowiedział nam o karierze i tacie: „Każdy z nas ma swoją drogę”

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Matteo Bocelli, VIVA! 25/2021

Reklama

Marta Wojtal

Reklama
Reklama
Reklama