Martyna Wojciechowska jakiej nie pamiętacie! Znana polska podróżniczka kończy dziś 41 lat
1 z 4
Jeśli ma się 20 lat i życie może skończyć się w ułamku sekundy, to jakie jest wyjście? Nie stać mnie na to, żeby marnować choćby chwilę
- tak Martyna Wojciechowska mówiła w 2001 roku, gdy udzieliła pierwszego wywiadu "Vivie!", mając na myśli swoje przejścia sprzed lat, gdy ciężko chorowała i nie wiedziała, czy przeżyje. Teraz jest dojrzałą kobietą, matką 7-letniej Marysi, gwiazdą telewizyjną i najbardziej znaną w kraju podróżniczką. Ale nie zawsze była aż tak poukładana - gdy zaczynała karierę, uwielbiała prowokować: i słowem, i wyglądem.
Z okazji przypadających dziś 41. urodzin Martyny Wojciechowskiej przypominamy jej wywiad z początków kariery i pokazujemy archiwalne zdjęcia. Takiej jej na pewno nie pamiętacie!
2 z 4
W karierę w telewizji zaczęła od prowadzenia programu motoryzacyjnego, ale dopiero hit „Big Brother” w TVN zrobił z niej gwiazdę. Do programu ćwiczyła dykcję, schudła, zmieniła kolor włosów i fryzurę. Wypadła tak dobrze, że posypały się kolejne propozycje i przyszła duża popularność.
Zasłynęła tym, że ma na siebie oryginalny pomysł – wizerunek kobiety, która ma typowo męskie hobby. Jak sama stwierdziła w 2001 roku, nie robiła tego specjalnie, aby się wyróżnić:
Dzisiaj myślę, że gdybym chciała wykreować jakąś postać medialną, to też wpadłabym na ten pomysł. Tylko że kiedy ja wymyśliłam ten wizerunek, to daleka byłam od wiedzy dotyczącej public relations. Miałam 10 lat, kiedy zaczęłam jeździć motorynką, a w liceum na rozpoczęcie roku szkolnego przyjechałam już czerwoną MZ-tką i chodziłam w mundurze armii amerykańskiej. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę! Czuję się bezpiecznie, bo niewiele jest kobiet, które zajmują się sportami ekstremalnymi, sportem motorowym. W związku z tym nie muszę startować w wyścigu szczurów typu: „Lalka, na twoje miejsce to tu czeka takich chętnych 50 za drzwiami”. Wiem, że nie usłyszę tego, bo nie czeka ich 50.
A skąd wzięła się „twarda Martyna”? Ukształtowały ją trudne osobiste doświadczenia.
Widziałam i doświadczyłam wiele cierpienia. Choroba okaleczyła moją kobiecość. Gdy wyszłam ze szpitala, byłam innym człowiekiem. Z wielką motywacją do życia i pędem do tego, żeby nie stracić już ani minuty. Gdy wychodziłam ze szpitala po dwóch ciężkich operacjach i chciałam pojechać na narty, lekarze powiedzieli: „Tak, tak, za rok, za dwa wrócimy do tematu, a teraz, dziecino, lecz się”. A ja dwa miesiące później z nie zagojoną blizną na brzuchu pojechałam i szalałam na trzech tysiącach metrów. Strasznie chciałam wrócić do życia, do zdrowych ludzi.
3 z 4
Ciężkie przeżycia sprawiły, że zupełnie przewartościowała swoje życie.
Mama zawsze mówiła: „Kończ każdy dzień, jakby miał być twoim ostatnim”. Jeśli żyjesz zgodnie z tą zasadą i nie zostawiasz nie wyjaśnionych spraw za sobą, to myślenie o śmierci nie jest aż tak przerażające. Czasami dzwonię o czwartej nad ranem do rodziców, żeby powiedzieć im, jak bardzo ich kocham. Tak samo postępuję z moimi przyjaciółmi. Nie boję się śmierci.
Pewnie dlatego dziennikarka uwielbia sporty ekstremalne.
Lubię balansować na granicy bezpieczeństwa. Kiedy staję na moście i mam skoczyć na bungy, czuję się jak samobójca. Staję i wiadomo, że czuję w sobie opór, ale krzyczę: „O, k....” i skaczę. Są ludzie, którzy krzyczą to samo i robią krok w tył. Ja nigdy się nie wycofuję. Tak samo uwielbiam biegać po poligonie i strzelać.
Podróżniczka ma także swoją własną teorię na temat męskich zainteresowań:
Miałam być chłopcem, ale mój tata tak chciał mieć córkę i chodził za moją mamą i marudził, aż w ostatnim momencie nie urósł mi „ptaszek”. Nie odczuwam potrzeby bywania na salonach i kupowania Bóg wie jak drogich sukienek. Najważniejszy jest kombinezon motocyklowy i radość ze wspinaczki, ze skoków ze spadochronem, z nurkowania.
4 z 4
W niezwykle szczerym wywiadzie, wyznała także, co ją uspokaja i… podnieca:
Śpi z bronią pod poduszką?
Nie, leży w sejfie. Wyjmuję ją tylko wtedy, kiedy jadę na trening albo kiedy jestem zestresowana. Bardzo lubię czyścić broń. To mnie uspokaja i bardzo koncentruje. Zapach prochu i siła odrzutu broni kaliber 9 mm...
To ją podnieca?
Tak. Tak samo jak szybka jazda na motorze. Nie ukrywam, że jestem uzależniona od adrenaliny.
A co z sesją do "Playboya"? Zrobiła to, by zmienić "ostry" wizerunek?
Po sesji wiele osób zauważyło, że jestem kobietą! Choć cały czas podkreślam, że moje hobby – motocykle i strzelanie – nie odbierają mi wcale kobiecości.