Maria Dębska: „Nie mam wpływu na to, co myślą o mnie inni ludzie. Zależy mi tylko na opinii moich bliskich”
„Gdy kończyłam szkołę, nie spodziewałam się, że moje życie będzie tak wyglądało”
- Katarzyna Piątkowska
Ma 31 lat, a na koncie wiele wspaniałych ról. W ubiegłym roku ta w filmie „Bo we mnie jest seks” przyniosła jej nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu filmowym w Gdyni. Maria Dębska opowiedziała Katarzynie Piątkowskiej o tym, czy życie aktora jest łatwe, dlaczego nie została pianistką, gdzie najlepiej łapie dystans i za co kocha podróże.
Maria Dębska w wywiadzie VIVY!
Wybrałabyś się w samotną podróż?
Sprawdziłam i nie jestem człowiekiem, który lubi podróżować sam. Zrobiłam to tylko raz i to było dziwne doświadczenie. Na szczęście to były tylko trzy dni, bo potem dołączyli do mnie przyjaciele. Jeden z moich znajomych powiedział ostatnio, że samotne podróżowanie zaczyna smakować po dwóch tygodniach. Może coś w tym jest? Kiedyś pewnie sprawdzę. Choć na razie taka samotna podróż nie jest czymś, o czym marzę. Lubię wciąż poznawać nowych ludzi. Lubię mieć swoją przestrzeń, ale ludzie są mi potrzebni do funkcjonowania. Uwielbiam podróżować z moimi przyjaciółkami. Nadrabiamy wtedy wszystkie tematy i gadamy jak najęte. Ale umiemy też odpocząć. Zresztą moja praca też ma coś w sobie z podróżowania. Każda nowa rola jest wchodzeniem w nowe światy, których jeszcze nie znam. Moja praca to też balansowanie między samotnością – w pracy nad rolą, pisaniu lub czasem, kiedy po prostu nie jestem w zdjęciach czy próbach – a dniami, kiedy przez wiele dni przez większość doby jesteśmy w grupie ludzi i jest bardzo intensywnie.
Rozumiem, że sytuacja, gdy jesteś sama na scenie, na przykład grasz monodram, nie jest tym, co Cię pociąga?
Chyba nie czuję się na to gotowa. Nie mam wystarczających umiejętności i pewności siebie, żeby coś takiego zrobić. Jedną z rzeczy, które najbardziej uwielbiam w mojej pracy, jest spotkanie z drugim człowiekiem. Ta wymiana energii to coś, co lubię najbardziej. Kiedy grałam jeszcze na fortepianie i znalazłam się na Akademii Muzycznej, zaczęło męczyć mnie to, że siedziałam godzinami w sali ćwiczeń i na scenie przy instrumencie zupełnie sama. Uwielbiałam grać koncerty kameralne z wiolonczelistami albo śpiewakami. Dopiero po latach grania na fortepianie zrozumiałam, że to zupełnie nie dla mnie. Dziś oczywiście czasem wychodzę sama na scenę. Ale wielogodzinna samotność przy instrumencie okazała się nie dla mnie. Dzisiaj nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić w życiu coś innego, niż być aktorką. Czuję, że ta praca daje mi balans.
Nie żałowałaś, że wybrałaś taką drogę, nawet gdy zarzucano Ci, że wszystko zawdzięczasz mamie reżyserce?
Nie wiem, czy tych głosów było dużo. A jeśli były, to nie zatrzymywałam się przy nich na dłużej. Mój dziadek powtarzał, że nie ma co się kopać z koniem. Nie mam wpływu na to, co myślą o mnie inni ludzie. Zależy mi tylko na opinii moich bliskich. Nie pracowałam z mamą od pięciu lat, więc w ogóle mało w tym sensu. Myślę, że niektórzy ludzie muszą znaleźć powód, dla którego komuś się coś udało. To dziwna filozofia. Nie mam żadnego kompleksu na ten temat, bo sama wiem, ile pracy włożyłam i wkładam w to, co robię.
Zobacz też: Mateusz Kościukiewicz: „Lata pracy i 40 planów filmowych sprawiły, że nabrałem do siebie dystansu”
A aktorzy lubią się podobać za swoje role.
Pewnie. Gdy wychodzę na scenę albo ktoś ogląda film ze mną, nikogo nie obchodzi, czyją jestem córką. Film działa albo nie. I na tym mi zależy. Żeby widza rozbawić, wzruszyć, przestraszyć, uwieść. Żeby się nabrali na ten świat, uwierzyli w niego. Ale pewnie, że tak jak wszyscy lubię, jak ktoś powie: „Było super!”.
Nieprzejmowanie się opiniami innych przychodzi z wiekiem.
To przychodzi powoli, przynajmniej mnie. Pamiętam, kiedy podczas fuksówki w szkole teatralnej, którą wspominam dobrze, próbowano nas nauczyć dystansu do siebie. W czarnych trykotach, z drewnianymi tabliczkami na szyjach, bez makijażu staliśmy przez trzy tygodnie całymi nocami w dwuszeregu. Starsi studenci zadawali nam różne zadania aktorskie. Od trudnych po najbardziej idiotyczne. Wydurnianie się przed innymi, mimo dość kontrowersyjnej formy fuksówki, która już powoli odchodzi do lamusa, a potem kilka lat szkoły teatralnej pozwoliły mi bardzo mocno odczepić się od siebie. Myślałam wtedy: Mogę zagrać drzewo. Mogę zagrać Hamleta. Mogę zagrać kogoś pięknego. Mogę wyglądać beznadziejnie. Ważne jest ciekawe aktorskie zadanie. Szkoła bardzo poukładała mi w głowie. Że to jest zawód, który wymaga konkretnych umiejętności i reagowania na zmiany, a nie ciągłego wdzięczenia się i próby przypodobania się każdemu. I nie chodzi tu o samozachwyt, bo to pułapka. Oczywiście jest sporo ludzi, na których opinii mi zależy. Często zależy mi też na opinii widzów. Ale nie jestem od niej uzależniona.
[...]
Moja dziewięcioletnia córka zastanawiała się ostatnio, czy życie aktora jest łatwe.
(śmiech) Pytanie, czy życie w ogóle jest łatwe. Nie uważam, że uprawiam jakiś wyjątkowy zawód. Aktorstwo ma swoją specyfikę. Ma blaski, wspaniałe momenty i totalne cienie. Biorę go w całości. Choć gdy kończyłam szkołę, nie spodziewałam się, że moje życie będzie tak wyglądało.
To czego się spodziewałaś?
Od początku widziałam siebie na scenie teatru, skromniej i ciszej, niż wygląda to dziś.
Co więc poszło nie tak?
Wszystko poszło lepiej, niż miało pójść. Przez większość czasu na studiach nie czułam się jakąś wybitną studentką. Marzyłam o filmie i bardzo mocno na to pracowałam, ale wiedziałam, że filmy czy seriale zdarzają się rzadko i dostać się do filmowego świata jest ciężko.
Sprawdź też: Siostry, które łączy wspólna pasja. Agnieszka Holland i Magdalena Łazarkiewicz w intymnej rozmowie
Sesja powstała przy współpracy biura podróży Itaka.
Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży od 24 listopada.
Co jeszcze w nowej VIVIE! 22/2022?
Agata Wątróbska i Janusz Chabior w dowcipnej i pełnej czułości rozmowie o swoim związku, ukochanych psach i magii małżeńskiej obrączki.
Kasper Bajon. Scenarzysta, pisarz, reżyser. Fachu filmowego uczył się od swojego ojca, reżysera Filipa Bajona. Czy dziś słucha jego uwag?
Nicole Soszyńska, córka Doroty i Wojciecha Soszyńskich, właścicieli firmy Oceanic, idzie własną drogą.
Mamy zwycięzców Viva! Photo Awards. Przedstawiamy laureatów 14. edycji naszego konkursu.
A także: PODRÓŻE z Itaką i Vivą! Na wakacjach życia z rodziną, w grupie, solo, z partnerami. Jak chcesz i dokąd chcesz. Ty wybierasz!