„Kiedyś każde rozstanie to był koszmar”. A teraz? Małgorzata Saramonowicz o bliskości w małżeństwie
Łączy ich niezwykła bliskość. Małgorzata Saramonowicz i Andrzej Saramonowicz są ze sobą już 32 lata i tworzą udany związek, choć z charakteru i zachowania są swoimi przeciwieństwami. Wspólnie wychowują dwie córki - osiemnastoletnią Konstancję i dwunastoletnią Rozę. W wywiadzie w najnowszej kwietniowej VIVIE! pisarka Małgorzata Saramonowicz opowiedziała o bliskości w relacji z mężem, podróżach i córkach.
Małgorzata Saramonowicz o relacji z mężem: Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, często razem pracujemy, tworzymy albo po prostu rozmawiamy. Każdy oczywiście ma swój świat, swoich przyjaciół, zainteresowania, pasje i aktywności. Nie trzymamy się siebie kurczowo.
Jednak nie zawsze tak było.
Małgorzata Saramonowicz: Kiedyś każdy dłuższy wyjazd, każde rozstanie to był koszmar. Teraz, gdy Andrzej pojechał na trzy miesiące do Sieny pisać scenariusz, poradziliśmy sobie bez problemu. Wrócił szczęśliwy, z gotowym tekstem, z nowymi wrażeniami, którymi chciał się z nami podzielić, i cudownym przepisem na ribollitę – toskańską zupę z chleba i fasoli.
Polecamy też: Andrzej Saramonowicz o żonie: "Żyję z aniołem, więc cały czas muszę patrzeć w niebo".
Małgorzata i Andrzej Saramonowicz, sesja w VIVIE!, 2015 rok.
Gdzie Andrzej i Małgorzata Saramonowicz zabierają córki na wakacje?
Małgorzata Saramonowicz: Podróżujemy, zwiedzamy. Kochamy Włochy, a zwłaszcza Sienę, która jest dla nas najpiękniejszym miastem na świecie. Kiedyś na dziedzińcu XIII-wiecznego Palazzo Pubblico przy Campo natknęliśmy się na przedziwną scenę. Grupa stojących w kręgu muzyków śpiewała średniowieczne pieśni i zapraszała turystów do środka. Zaskoczyło nas, że ludzie wewnątrz kręgu płakali. Kiedy weszliśmy do środka, przeżyliśmy coś niezwykłego. Śpiew czuło się całym ciałem, był tak wzruszający i piękny, że łzy same zaczynały płynąć po twarzy. Widzisz, średniowiecze to nie tylko okrucieństwo.
Często towarzyszą im córki.
Małgorzata Saramonowicz: Staramy się jak najwięcej czasu spędzać razem. Mamy ulubione wakacyjne miejsca: pałacyk Kietlin pod Wrocławiem, skąd można zwiedzać całą Kotlinę Kłodzką, malutki pensjonat na południu Krety, z dala od wielkich kurortów. Na co dzień gramy w karty, gotujemy, czytamy. To znaczy Andrzej czyta nam na głos. Jeśli nie czyta, to słuchamy audiobooków, najchętniej tych nagranych przez Krzysztofa Gosztyłę. I oczywiście oglądamy filmy. Mnóstwo filmów. Dla naszych córek to coś jak akademia filmowa. Podsuwamy im filmy, po które przeciętny młody człowiek sam nie sięgnie: „Casablancę”, „Dwunastu gniewnych ludzi”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”.
Czy pisarka dała córkom do przeczytania swoją nową książkę, pełną seksu i krwi?
Małgorzata Saramonowicz: Młodszej nie. Starsza jest już pełnoletnia. „Xięgi Nefasa” jej się podobały, prosi, żebym szybko skończyła drugi tom, bo jest ciekawa, co dalej.
Polecamy też: "To ja jestem feministką!" - mówi Andrzej Saramonowicz w "Vivie!".
Co Małgorzata Saramonowicz powiedziała w wywiadzie o depresji, pracy i literaturze? Cały tekst w najnowszej VIVIE! Od 7 kwietnia w kioskach.