Tak wyglądają dzieci i żona Jaśka Meli. „Marzyłem, żeby być ojcem i założyć rodzinę”
Tak wyglądają dzieci i żona podróżnika
- Krystyna Pytlakowska
Był rok 2004, kiedy Jasiek Mela wraz z Markiem Kamińskim wyruszyli na biegun północny, a wkrótce potem na biegun południowy. W jednej chwili Mela stał się bohaterem, bo po porażeniu prądem stracił rękę i nogę. Dzisiaj Jasiek żyje jak wielu z nas. Ma rodzinę, jest motywatorem, działa charytatywnie. „Dla mnie nie ma znaczenia, że był na biegunie, tylko to, jaki jest na co dzień”, wyznała Magda, żona Jaśka Meli. Obydwoje udzielili niezwykle inspirującego wywiadu dla Krystyny Pytlakowskiej w magazynie VIVA! w styczniu 2022 roku. W sesji towarzyszyły im dzieci – Jadzia i Kazio.
Myślałeś, że mając 33 lata, będziesz ojcem dwojga dzieci?
Jasiek: Marzyłem, żeby być ojcem i założyć rodzinę, ale czasami tak się dzieje, że gdy czegoś pragniemy, od siebie to odpychamy, bo boimy się odpowiedzialności. A ja zawsze się bałem brania na siebie odpowiedzialności za życie innych – przecież nie ma większego obowiązku niż rodzina.
Zwłaszcza w Twojej sytuacji. Najpierw musiałeś chyba pogodzić się sam ze sobą?
Jasiek: To prawda, bo moje życie to taka historia science fiction, której sam bym sobie nie wymyślił. Trudno więc byłoby je zaplanować. Zwłaszcza że gdy byłem jeszcze bardzo młody, spotykałem fajnych, ale szalonych ludzi, którzy inspirowali mnie i wciągali w podróżniczą aktywność. To nie było życie normalnego nastolatka, tylko życie sportowca. I to wiele mi dało, pomogło w zmierzeniu się z moją niepełnosprawnością, w walce o poczucie własnej wartości. Jednak długo żyłem na walizkach. Kiedyś zależało mi głównie na tym, by być obywatelem świata, a nie tylko jednego miejsca.
Rozumiem. Musiałeś zrzucić więzy niepełnosprawności chłopaka bez ręki i nogi, żeby móc przywyknąć do swojej odmiennej normalności.
Jasiek: Tak, ale potem przekonałem się, że jeżeli mieszka się wszędzie, to nie mieszka się nigdzie. Gdy ma się milion znajomych, nie ma żadnego. Z biegiem czasu więc zmieniałem swoje myślenie, priorytety. To się chyba nazywa dorastanie. Założyłem rodzinę, ożeniłem się z Magdą i staliśmy się rodzicami. Choć kolejność była trochę inna, bo ślub wzięliśmy dopiero rok temu, a nasza córeczka ma już 20 miesięcy. Łatwiej w terminie zdobywać bieguny, niż żyć na co dzień według planu.
A synek?
Jasiek: Kazik to już prawie trzymiesięczny kawaler.
Zobacz też: Wypadek zmienił jego życie. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem. Niezwykła historia Jaśka Meli
Nigdzie nie pochwaliłeś się, że urodziło Ci się drugie dziecko.
Magda: Bo nikt nas o to nie pytał.
Jasiek: Ale gdy jestem na różnych spotkaniach, mówię o tym, że mamy dwoje dzieci.
Magda: Prowadzimy normalne życie i nie mamy tajemnic przed światem. Nasi znajomi dobrze wiedzą, jaka jest nasza codzienność i że teraz mamy już nie tylko Jadzię, ale też i Kazia.
Jasiek: Tyle że nasz świat to nasi bliscy, a nie relacje na mediach społecznościowych. Nie opisujemy go na Instagramie, nie relacjonujemy naszego życia rodzinnego.
[...]
Jasiek, marzyłeś o rodzinie, ale odsuwałeś myśli o stałym związku?
Jasiek: Żyję w pokręconym świecie – od 15. roku życia dalekie wyprawy, maraton, triathlon, zdobywanie biegunów, a założenie rodziny to pozornie zwykła rzecz. Ci mają rodzinę, tamci mają. Czasem mówię, że dla mnie tamte wyzwania były przygotowaniem do prawdziwej wyprawy, którą mam teraz. Oczywiście, że się bałem, ale nie warto o tym za długo myśleć, nie warto za bardzo kontrolować tego, co się nam przydarza, a wtedy wszystko się dobrze układa.
Zobacz też: Jasiek Mela z żoną doczekali się córki i syna. Ale podróżnik jest ojcem jeszcze jednego dziecka
Czyli pójść na żywioł?
Jasiek: Tak. Często ludzie pytają nas o najbliższe plany, a my nie jesteśmy w stanie dać na to wyczerpującej odpowiedzi. Gdy ma się w domu dwa takie maluszki, to wiadomo, że wszystko kręci się wokół nich. I to daje nam prawdziwą radość, a nie te różne osiągnięcia. Nie przesiaduję przed kominkiem, wspominając: „Ech, kiedyś to byłem zdobywcą!”. W którymś momencie dotarło do mnie, że mam w życiu do zrobienia coś ważniejszego. To nie zdobycie kolejnego górskiego pasma, tylko nieustanne wspinanie się na szczyt, jakim jest odpowiedzialność za rodzinę. Teraz mam do tej wspinaczki dużo większą motywację.
[...]
Ale wróćmy do Magdy, która – jak sądzę – jest najważniejsza w Twoim życiu. Jak poprosiłeś ją, by została Twoją żoną?
Magda: Jesteśmy romantyczni, więc Jasiek oświadczył mi się tam, gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy. W Lusowie pod Poznaniem. Nad jeziorem, na pomoście, Jasiek postanowił poprosić mnie o rękę.
Jasiek: Cały mój plan niemal runął, bo okazało się, że pomost jest prywatny i dostaliśmy ochrzan. Postanowiłem więc, że podejdę do właściciela pomostu i wyjaśnię mu, o co chodzi. I wtedy nas wpuścił.
Magda: A dalej już było tak, jak być powinno. Z klękaniem na kolana i ze wszystkim, co towarzyszy oświadczynom.
Jasiek: Chociaż tak naprawdę bardzo się bałem. I chociaż pragnąłem, by Magda została moją żoną, to jakby z przekory wmawiałem sobie różne rzeczy, żeby te oświadczyny odwlec. Gdy moją wymówką przed samym sobą była zepsuta skrzynia biegów w samochodzie, zrozumiałem, że trzeba się po prostu odważyć. Prawda jest też taka, że jestem ojcem nie dwójki, a trójki dzieci. Najstarszy syn urodził się, jeszcze zanim poznałem Magdę. O tym też nie znajdzie pani informacji w internecie. Mam więc syna, który mieszka ze swoją mamą.
Magda: A ja to zaakceptowałam.
W przyszłości Twoje dzieci będą pewnie wszystkie się przyjaźnić.
Jasiek: Mamy taką nadzieję.
Macie też wspólne plany na przyszłość?
Jasiek: Ekstremalne podróże zagrażające życiu to dla mnie przeszłość. Mamy więc plany, że jak dzieciaki trochę podrosną, pokażę im i Magdzie, jak wygląda zorza polarna. A może którzyś dziadkowie zostaną na tydzień z małymi. Kiedyś obiecałem mojej Magdzie taki wyjazd i zamierzam tej obietnicy dotrzymać. Gdy Magda była już w czwartym miesiącu ciąży, pojechaliśmy na miesiąc do argentyńskiej Patagonii, spaliśmy w namiocie, łapaliśmy stopa, zaliczyliśmy więc prawie we troje większy wyjazd. Ale to było tuż przed pandemią. Nasze życie się zmieniło. Był to zresztą czas wielu zmian, po 12 latach zakończyliśmy działanie naszej fundacji. Nie podchodzę do tego jednak jak do porażki. Przez ten czas pomogliśmy wielu osobom i jako jedyni wspieraliśmy ludzi po amputacjach.
[...]
Myślę, że jesteście taką parą do końca życia.
Magda: Nie powiem, że czas pokaże, bo to nie czas czy przypadek scala bądź psuje, tylko wspólna praca nad sobą lub jej brak. Chcemy być parą na dobre i złe.
Jasiek: A po drodze uda nam się zrealizować kilka szalonych pomysłów. Niedawno ktoś mnie zapytał, czy mam jakiś plan na to, żeby oswoić dzieci z moją niepełnosprawnością. Otóż tu nie mam żadnego planu, bo życie samo nas pokieruje. Dla Jadzi to normalne, że mama ma dwie ręce, a tata jedną. Ale kiedy pójdzie do szkoły, inne dzieci uświadomią jej, że tata jest jednoręczny. Dawniej obawiałem się być oceniany, dzisiaj traktuję to jako jedną z moich przygód. Nikt z nas nie ma żadnego racjonalnego powodu, by wstydzić się siebie. I do takiego myślenia przyzwyczaję też moje dzieci.
Jasiek Mela aktywnie działa na Instagramie
W social mediach Jaśka Meli można regularnie zobaczyć kadry z jego rodzinnego życia. Niepełnosprawność w żaden sposób go nie ogranicza, a chwile spędzone z żoną i dziećmi są tymi, które ceni w życiu najbardziej. Można powiedzieć, że jest teraz najszczęśliwszy na świecie. Życzymy rodzinie Meli tylko takich cudownych chwil!