Maciej Musiałowski: „Marzenie o zamku jako miejscu zamieszkania towarzyszyło mi od dzieciństwa”
Artysta stworzył swoje miejsce na ziemi w XVIII-wiecznym pałacu w Domanicach
- Wiktor Krajewski
Nie ogląda się na tych, którzy starają się gasić w zarodku jego życiowy zapał. W dzieciństwie nocami śnił o zamku. Gdy w zeszłym roku przekroczył próg XVIII-wiecznego pałacu w Domanicach na Dolnym Śląsku, zakochał się od pierwszego wejrzenia. Aktor Maciej Musiałowski opowiada Wiktorowi Krajewskiemu, czy decyzje podjęte pod wpływem szybszego bicia serca z czasem nie okazują się życiową pomyłką oraz czy 30. urodziny napawają go lękiem przed nieznanym.
[Ostatnia aktualizacja: 07.04.2024 rok].
Jego role aktorskie w „Sali samobójców. Hejter”, „Kryptonim Polska” czy „Freestyle’u” są dowodem, że zasługuje na miano jednego z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia. Nie osiada na laurach, działa. W minionym roku powołał do życia Fundację Rodziny Musiałowskich na rzecz Kultury i Sztuki oraz zorganizował Festiwal Sztuk Zjednoczonych, który zakończył się wielkim sukcesem, bo ludzie z całej Polski szturmem przybyli na Dolny Śląsk po artystyczne doznania i dostali je. Maciej Musiałowski spełnił jedno ze swych marzeń, oddając festiwalową przestrzeń artystom. Stworzył miejsce, gdzie sztuka stała się rzeczywistością, a sami uczestnicy festiwalu byli jej twórcami.
Gdy przybywam do jego zamku, czuję się, jakbym podróżował w czasie. Długi stół ustawiony w ogrodzie aż krzyczy, żeby przy nim usiąść i zatopić się we wrześniowym słońcu. I tak siadam razem z Maciejem, a na jego twarzy widać szczęście namalowane odcieniami błogości. „Jesteś szczęśliwy?”, pytam retorycznie i nie czekam na odpowiedź. Na zamku w Domanicach słowa nie są potrzebne.
Maciej Musiałowski o domu. Stworzył go w wymarzonym zamku
Zamek na Dolnym Śląsku, którego właścicielem zostałeś w zeszłym roku, powoduje, że odmawiasz sobie wielu przyjemności?
Mojego zamku nie nazwałbym wyrzeczeniem ani poświęceniem. Gdy w internecie natrafiłem na ogłoszenie, że ta nieruchomość wystawiona jest na sprzedaż, od samego początku poczułem, że to jest właśnie miejsce, które chciałbym w przyszłości nazywać swoim domem. W mojej głowie i sercu zamek stał się domem, zanim jeszcze pojawiłem się u notariusza, żeby podpisać akt własności. Energię domu czuję tu od samego początku, bezustannie. Gdy po raz pierwszy przekroczyłem bramę wjazdową, to miejsce przemówiło do mnie, a ja wiedziałem, że nasza znajomość nie jest wyłącznie chwilową fascynacją, a zwiążemy się ze sobą na dłużej. Zanim przekroczyłem jego wnętrza, klamka już zapadła. Zakrawa to o mistykę, przyciąganie, ale w życiu zdarzają się chwile, że spotykasz kogoś i wiesz, że ten człowiek zagości w nim na dłużej. Odwiedzasz miejsca, które staną się stałym elementem twojej codzienności, jej scenerią, tłem i czynnym uczestnikiem. I tak też było z tą miłością. Wybuchła szybko, ale już teraz wiem, że będzie trwać długo. Może do końca życia?
Mówiąc o zamku, personifikujesz go.
Bo zamek jest dla mnie niezwykle ważny, niczym żywa istota. Żartuję, że to moja żona.
Longsleeve / kamizelka, bermudy M. Margiela / Vitkac
[...]
Nikt nie próbował sprowadzić Cię na ziemię, że bierzesz na swoje barki gigantyczną inwestycję finansową, więc może lepiej byłoby dać sobie spokój?
Nie znalazły się obok mnie osoby, które pukałyby się w czoło i chciały powstrzymać mnie przed tą decyzją, bo staram się nie otaczać ludźmi, którzy gaszą mój entuzjazm w zarodku. Wokół siebie mam osoby, które znają mnie dobrze i wiedzą, że skoro idę w coś, jestem bardziej niż przekonany, że to jest właściwie obrana droga, i nie ma sensu stawać na niej, żeby mnie zawrócić. Marzenie o zamku jako miejscu mojego zamieszkania towarzyszyło mi od dzieciństwa. Zamkowe przestrzenie śniły mi się od lat, a ja po nich w tych snach chodziłem, biegałem. Mówiłem głośno o swoich planach i dochodziło do sytuacji, że niedowiarkowie patrzyli na mnie z politowaniem, głosząc, że to kwestia czasu i życie mi jeszcze pokaże, że mylę się w swoich pragnieniach. Dziś wiem, że się nie myliłem.
A co pokazało?
Coś kompletnie odwrotnego. Pamiętam, gdy latem obudziłem się o poranku i sam nie mogłem uwierzyć w to, że moje marzenia ziściły się i jestem w miejscu, o którym śniłem nocami. Sam zadałem sobie pytanie, jak to się stało, że z listy moich marzeń odhaczyłem tak kluczowe marzenie, mimo że wiązało się to z konfrontacją ze światem, za którym nie przepadam: papierologią, dokumentami, zgodami i wszystkimi formalnymi aspektami posiadania takiej nieruchomości. Na własne życzenie wparowałem do świata, z którym do tej pory nie było mi po drodze. Uczenie się prawa budowlanego i wszystkich jego zapisów nie należało do najprostszych zadań, ale przyszło po tym odkrywanie zamkowych fresków czy parkietów, a to już było romantyczne i niezwykle fascynujące.
Tyle że romantyzm kończył się w chwilach, gdy musiałeś pertraktować z konserwatorami zabytków czy obsługą techniczną. Serio nie żałowałeś, że zamiast nagrywać płytę, rozmawiasz o tak przyziemnych sprawach jak remont?
Nigdy nie pojawiło się we mnie myślenie, że może za dużo wziąłem sobie na głowę, że podjąłem złą decyzję, bo mogłem mieć święty spokój bez stresu. Byłem świadomy, z czym wiąże się kupno takiej nieruchomości. Oczywiście przez pewien okres stres na stałe zagościł w mojej głowie, ale w pewnym stopniu nauczyłem sobie z nim radzić. [...]
Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn jest dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 28 września.
[Ostatnia aktualizacja na VIVA! Historie: 08.04.2024 rok].
[Ostatnia publikacja na Viva Historie 22.06.2024 r.]