Nie umiał kraść, więc został filmowcem. Twórca "Belfra" Łukasz Palkowski o swojej drodze do kariery
Łukasz Palkowski, to objawienie polskiego kina. Na duży ekran wpłynął świetnym filmem „Bogowie”, który zdobył najważniejsze nagrody na Festiwalu w Gdyni - za najlepszy film, scenografię, a także pierwszoplanową rolę. A teraz zachwycił wszystkich serialem kryminalnym "Belfer", którego pierwsze odcinki przyciągnęły przed ekrany ponad 700 tysięcy osób.
W najnowszej VIVIE! reżyser Romanowi Praszyńskiemu opowiedział o swoim nowym dziele i tym, jak wyglądała jego droga po marzenia.
– „Bogów” zrobił Pan – jak sam mówił – z głodu. A dlaczego wziął się Pan za kryminalny serial „Belfer”?
Łukasz Palkowski: Zauroczył mnie świetny scenariusz „Belfra”. Historia jest tak zaskakująca, że nikt jeszcze nie wpadł na jej rozwiązanie. Dopiero 10. odcinek otwiera wszystkim oczy. Aktorzy zagrali cały serial, nie wiedząc, kto zabił.
– Nawet Maciej Stuhr, który gra główną rolę?
Łukasz Palkowski: Maciek, który jest najbardziej profesjonalnym aktorem, z jakim pracowałem w życiu, zastrajkował. W trzeciej scenie ostatniego odcinka powiedział: „Dość. Przerywam pracę, dopóki nie dacie mi przeczytać 10. odcinka!”. Po naradzie z producentem daliśmy. Odszedł, przeczytał, wrócił i powiedział: „Panowie, dziękuję, możemy pracować. Teraz doskonale rozumiem, dlaczego trzymacie wszystko w tajemnicy!”.
– „Belfer” wciąga od pierwszej sceny. Dwóch chłopaków znajduje trupa szkolnej koleżanki. Wszyscy są podejrzani. Pan też uczył się w takiej klasie? Połowa kolegów siedzi?
Łukasz Palkowski: Wychowałam się na ulicy Pańskiej w Warszawie, a chodziłem do podstawówki numer 239 imienia Tupaca Amaru przy Złotej. To była kraina latających noży. Dwa lata temu kolega z klasy poszedł na dożywocie za morderstwo dokonane na terenie szkoły. Szkoła już nie istnieje, przehandlowano ją dziwacznej firmie, która zniknęła, a budynek stoi, zablokowany jeszcze na 30 lat. Moi koledzy powychodzili z więzień i doszli do wniosku, że wezmą się za bezpieczną robotę. Postanowili zrobić coś z budynkiem dawnej szkoły. Zorganizowali tam parking strzeżony. Żeby nie kraść, nie wrócić do więzienia. Najwyraźniej nie wyszło.
– Pan się wychował w takim szemranym środowisku?
Łukasz Palkowski: Dość szemranym. Była alternatywa: albo się kradło, albo się uprawiało sport. Gdy się przekonałem, że nie potrafię kraść, zająłem się sportem.
– Próbował Pan kraść?
Łukasz Palkowski: Oczywiście. Na ulicy Pańskiej był ciąg pawilonów, mnóstwo sklepów metalowych. Postanowiłem ukraść śrubkę. Gdy zorientowałem się, że chodzę dookoła półek godzinę i nie zebrałem się na odwagę, zrozumiałem, że nie tędy droga.
(...)
– Dobrze, że Pan nie skończył szkoły filmowej?
Łukasz Palkowski: Na początku nikt nie traktował mnie poważnie. Byłem chłopakiem, który wypełzł spod jakiegoś kamienia i najlepiej, gdyby pod ten kamień się schował. Bardzo ciężko było zacząć.
– To czemu się Pan za to zabrał?
Łukasz Palkowski: Potrzebowałem pieniędzy. W domu było miło, ale nie za bogato. Gdy miałem 15 lat, trafiłem na giełdę komputerową na Grzybowskiej. Zaczęliśmy sprzedawać części komputerowe, stając się ogromną hurtownią. Po kilku latach jedną z największych firm na giełdzie komputerowej. Później pojechałem do Trójmiasta, gdzie mieliśmy za zadanie przejąć hurtowy rynek handlu częściami. Siedziałem w Trójmieście ponad rok i komputery mi się naprawdę znudziły. Za to polubiłem grafikę komputerową. Wróciłem do Warszawy, kupiłem gazetę z ogłoszeniami i za drugim podejściem dostałem pracę. Miałem 20 lat. Przezabawne, bo nic nie umiałem.
(...)
– Jak odkrył Pan film?
Łukasz Palkowski: Narastał we mnie. Realizowałem reklamy telewizyjne i czułem, że film to fajniejsze zajęcie. W reklamie odbiorcę traktuje się jak najmniej inteligentne stworzenie na ziemi. Lepiej myślało się tam o szympansach. Ciężko mi się było z tym godzić. Wtedy przeczytałem książkę Łysiaka „Dobry” i pomyślałem, że byłby to genialny film. Ale następna myśl: Jak to zrobią polscy filmowcy, to znowu spieprzą! Czyli sam muszę nauczyć się robić filmy. Prosta myśl. Zajęło to trochę czasu.
– Jak Pan się nauczył?
Łukasz Palkowski: Nie dostałem się do Łodzi na reżyserię. Poszedłem niemalże z ulicy, nie mając wiedzy, przygotowania. Sam bym się nie przyjął. Trafiłem do warszawskiego AFiT-u – Akademii Filmu i Telewizji i tam poszło błyskawicznie. Dostałem pracę jako asystent reżysera. Podglądałem reżyserów, zdobywając znakomitą wiedzę, jak nie robić filmów. Żadna szkoła tego nie da.
Polecamy też: "Nikt z obsady nie wiedział, kto zabił". Wywiad z reżyserem serialu "Belfer" Łukaszem Palkowskim
Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze "Vivy!", od 6 października w kioskach.