Kora o mężu: „Ma serce po właściwej stronie, dzięki temu nie ma między nami konfliktów"
Czuła rozmowa z Korą i Kamilem Sipowiczem o miłości
Kora odeszła w sobotę, 28 lipca 2018 roku. Przegrała z rakiem, ale zanim to nastąpiło, właśnie walka z chorobą wprowadziła w życiu Kory wielu zmian. Jedną z nich była przeprowadzka na Roztocze, gdzie z mężem, Kamilem Sipowiczem znaleźli spokój niezbędny do walki z chorobą. To tu na nowo rozkwitła ich miłość i… kreatywność. Kora malowała i tworzyła ilustracje, a Kamil napisał nietypową książkę Ramona, Mila, Bobo i pięćdziesiąt sześć innych zwierząt. O uczuciach i literaturze opowiedzieli Beacie Nowickiej w czułym, dowcipnym wywiadzie dla VIVY!
Kora i Kamil o swojej miłości
– Kiedy ludzie żyją ze sobą ponad 40 lat, zakochanie, namiętność, seks… trochę się wypala, co wtedy zostaje istotnego?
Kora: Najbardziej liczy się człowiek. Czyjaś osoba jest bezcenna. Kiedyś wydawało mi się, że można sobie taką osobę wymienić…
Kamil Sipowicz: …na inny, nowszy model.
Kora: A teraz sobie tego nie wyobrażam. Owszem, w złości mówi się różne rzeczy, ale Kamil stał się dla mnie osobą bezcenną. Po tylu latach potrafi mnie rozśmieszyć, jak na przykład tą książką. Zakochałam się w tej książce i dzięki niej znowu zakochałam się w Kamilu. Kamil Sipowicz przez moją chorobę popadł w twórczy marazm, który odczuwaliśmy oboje bardzo boleśnie. Ja byłam zajęta domem, jak to kobieta. Kobieta w domu zawsze znajdzie sobie pasjonujące zajęcie. Im więcej się ruszałam, tym lepiej się czułam. I tak jest do dziś. Kamil jest inaczej skonstruowany przede wszystkim dlatego, że jest mężczyzną. A wiemy, że mężczyźni to słaba płeć. W pewnym momencie atmosfera w domu była bardzo ciężka, bo ja wiedziałam, że to jest coś, czego bardzo mu brak. Jakoś to trzeba było odblokować. Teraz cały czas każę mu całować się po rękach. Dzięki komu napisałeś tę książkę?
Kamil Sipowicz: (całując Korę w rękę) Dzięki tobie, kochanie.
Kora: Pchałam go do czegokolwiek. A wie pani dlaczego? Bo doskonale wiem, jaki ma język, jak potrafi pisać. Zazwyczaj pisze hermetyczne książki: Heidegger: degeneracja i nieautentyczność, Encyklopedia polskiej psychodelii. Trzeba naprawdę pochylić się i mieć dużo wiedzy, żeby je zrozumieć, ale Kamil jako dziennikarz i eseista pokazał fantastyczny styl. Mało jest takich osób, które mając głębokie, akademickie wykształcenie – Magda Środa też taka jest – potrafią tę ogromną wiedzę cudownie przemycić dla „normalnego” czytelnika. Ta książka trafia i do pani, i do mnie, ale też do dzieci. Te przeskoki skojarzeń, ta logika, rytm…
– Ależ żona Pana chwali. Jest dumna!
Kamil Sipowicz: Ja się bardzo cieszę (śmiech). Kora bardzo pięknie mówi o mojej książce, ale od razu każdy powie, że to jest subiektywne. Ale mam też opinie od ludzi, z których zdaniem zawsze bardzo się liczyłem. W napięciu czekałem na opinię Jerzego Jarniewicza, krytyka, fantastycznego tłumacza, poety. Dostałem cudownego maila od pani Olgi Tokarczuk. Czytam w tej chwili jej Księgi Jakubowe.
Kora: Książka Kamila jest kolejnym przełomem w naszym życiu.
Kamil Sipowicz: Chciałem powiedzieć, że Kora mówiła: „Napisz, napisz”, a ja nigdy w życiu nie wierzyłem, że mogę pisać prozę, bo pisałem wiersze i książki, powiedzmy, antropologiczne czy filozoficzne. Napisać prozę, mając 63 lata, to jest skok na głęboką wodę. Ale coś się takiego zjawiło, jakby duch święty na mnie spłynął, jakaś bardzo dobra energia, która mówi: usiądź i napisz. No to usiadłem i napisałem w ciągu dwóch tygodni, tu, w naszym starym domu. Kora za ścianą malowała. To był przypadek. Ona malowała nasze zwierzęta, ja zacząłem pisać o zwierzętach. To nie są ilustracje do książki, tylko równoległe działanie.
– Podoba się Pani książka?
Kora: Mój mąż użył w niej takich słów, że ja podejrzewam, że on mnie w ogóle nie kocha (śmiech). To są cudowne sformułowania z języka poetyckiego, filozoficznego, bo Kamil świetnie się w tych obszarach porusza. Kamil jest człowiekiem bardzo naturalnym, a jednocześnie bardzo wykształconym. Ma serce po właściwej stronie, dzięki temu nie ma między nami konfliktów, choć… gdyby mógł, pozwoliłby, żeby wszystkie psy mieszkały z nami w domu, a jest to o tyle trudne, że one są czasami nieprawdopodobnie brudne, o czym nie wiedzą. Utaplane w błocie na drodze, która w deszczu jest nieprzejezdna dla samochodów.
– Tak, pamiętam ten fragment, bardzo dowcipny, i wyobrażam sobie ten błotny pancerz na ich sierści leżący w pościeli.
Kamil: Kora po raz pierwszy czyta tę książkę w sposób linearny i chyba odkrywa tam…
– …że jej Pan nie kocha???
Kamil: (śmiech) …bo takich słów jak w książce nie używam wobec żony.
Kora: Pisze na przykład, że niezbadane są komnaty umysłu i dotyczy to kota Bobo. Natomiast, że niezbadane są komnaty mojego umysłu, to ja czegoś takiego nie usłyszałam przez 40 lat naszego wspólnego życia. No to chyba można być zazdrosnym? Ale jakie piękne słowa są w tej książce użyte! Tak się śmiałam, że łzy zalały mi oczy i nie mogłam czytać.