Reklama

Edyta Geppert — artystka od ponad trzydziestu lat związana z estradą. Rzadko udziela wywiadów, a jak już się na nie zdecyduje to jak sama mówi: „Unikam mediów wtedy, kiedy nie mam nic nowego do powiedzenia na temat swojej pracy, a na rozmowy o modzie, zakupach czy gotowaniu szkoda mi czasu. Poza tym jestem przekonana, że artysta powinien kontaktować się z publicznością przede wszystkim poprzez swoje dokonania artystyczne. Wszelkie inne formy to rodzaj działalności reklamowej, a ta jest mi obca. Mimo że wykonuję taki, a nie inny zawód, nie daję nikomu prawa do wchodzenia w moje życie”. Specjalnie dla magazynu Viva! zrobiła jednak wyjątek. W rozmowie z Aliną Mrowińską wyjawiła co nieco na temat swojego życia prywatnego...

Reklama

Edyta Geppert i Piotr Loretz: historia miłości

„Dożyliśmy takich czasów, że wszystko jest na sprzedaż, ale ja się temu absolutnie nie poddaję. To, że piosenkarz ma jakąś popularność, nie znaczy, że powinien pokazywać się w każdej gazecie czy telewizji i wypowiadać się na każdy temat. Dla mnie najważniejsza była i jest moja pasja. Kocham śpiewać, a moje piosenki są częścią mnie. Bardzo dużo mówię nimi o sobie – o tym, co myślę o świecie, o ludziach, o otaczającej mnie rzeczywistości. Z moją publicznością spotykam się również po koncertach. Bywa, że godzinę lub półtorej podpisuję płyty. I wtedy jest czas na rozmowy nie tylko o piosence”, wyznała Edyta Geppert dla magazynu VIVA!

Alinie Mrowińskiej w poruszającej rozmowie opowiedziała o prywatności, którą od początku kariery bardzo chroni. Kim jest mąż Edyty Geppert? O to, jak się poznali i czy nie przeszkadza im łączenie życia prywatnego z zawodowym, zapytaliśmy artystkę na łamach magazynu VIVA! w sierpniu 2019 roku.

Edyta Geppert i Piotr Loretz: jak się poznali i co mówili o łączącej ich relacji?

Koleżanka zaciągnęła Edytę na egzaminy do średniej szkoły muzycznej w Warszawie. Ona sama nigdy by się na to nie zdecydowała, była bowiem chorobliwie nieśmiała. Dzięki opiekuńczej przyjaciółce, która niemalże wepchnęła ją na salę przed komisję egzaminacyjną, odmieniło się jej życie. I to z dwóch powodów. Pierwszym była szansa na wielką karierę. Po odśpiewaniu węgierskiej pieśni i „Sztucznego miodu” Agnieszki Osieckiej Edyta została przyjęta na Wydział Wokalistyki do państwowej szkoły muzycznej, o czym zawsze marzyła. To otworzyło jej drogę do bycia zawodową piosenkarką.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Gąsowski i Anna Głogowska: po rozstaniu pozostali przyjaciółmi. Oto historia ich miłości

Drugim powodem było poznanie tego dnia charyzmatycznego wykładowcy interpretacji Piotra Loretza. Talent Edyty z miejsca go oczarował. Jednak ani on, ani ona nie pomyśleli nawet, że kiedyś połączy ich coś więcej niż relacja profesora i uczennicy. Przez cztery lata szkoły on pozostał dla niej wyłącznie inspirującym nauczycielem. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych zaczęło między nimi iskrzyć. Poczuli do siebie coś znacznie więcej. Od ich ślubu minęło już 36 lat, od pierwszego poznania ponad cztery dekady, a nadal nie potrafią bez siebie żyć.

Zenon Zyburtowicz/East News

Pani mąż – Piotr Loretz – od początku jest scenarzystą i reżyserem Pani koncertów. Poznaliście się podczas egzaminów wstępnych na Wydział Piosenki Warszawskiej Szkoły Muzycznej. To była miłość od pierwszego wejrzenia?

Edyta Geppert: Nie. Przez cztery lata Piotr był wyłącznie moim profesorem. Uwielbiałam jego zajęcia, rozwijał moją wyobraźnię, miłość do piosenki, ale nic nie wskazywało na to, że kiedyś będziemy razem.

Kiedy pojawiła się miłość?

Trudno powiedzieć, żeby to było uderzenie pioruna. Na pewno mieliśmy wspólne spojrzenie na piosenkę. Zbliżył nas też stan wojenny. Dużo rozmawialiśmy, Piotr był takim moim przewodnikiem po życiu i sztuce. Jestem wdzięczna losowi, że ktoś taki stanął na mojej drodze.

Jaki był Państwa ślub?

Zabawny i szalony, o ósmej rano. Po nim wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy do Krakowa, do Teatru STU, gdzie nagrywałam swoją pierwszą płytę „Recital Live”.

Nie przeszkadza Pani, że jesteście razem i w domu, i w pracy?

Wręcz przeciwnie – to jest mój komfort. Nikt tak dobrze mnie nie reżyseruje jak Piotr, bo nikt tak dobrze mnie nie zna. Wie, że łatwo jest mnie zranić, zamknąć i wtedy nic nie pomoże. Piotr mnie chroni i daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Kiedy grałam panią Darling w „Piotrusiu Panie”, spektakl reżyserował Janusz Józefowicz, ale nad tekstem pracowałam w domu z Piotrem i przychodziłam do teatru już z gotową propozycją. Jednak proszę nie myśleć, że nasze życie to bezustanna sielanka. Twórcza awantura jest niekiedy wręcz wskazana.

Reklama

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Agnieszka Wagner odnalazła szczęście u boku Jerzego Jurczyńskiego. Łączy ich silna relacja

Reklama
Reklama
Reklama