Reklama

Mógł być informatykiem. I gdyby nim został, starałby się być najlepszym. Na szczęście dla fanów serialu „Chyłka” Filip Pławiak został aktorem. O drodze na szczyty, (nie)chęci do seriali i ambicji, która zaprowadziła go w góry i na ekrany, opowiedział Katarzynie Piątkowskiej.

Reklama

Spotykamy się w jednej z warszawskich knajpek. Filip Pławiak, chłopak z Nowego Sącza, który chciał zostać informatykiem, a został jednym z ciekawszych aktorów młodego pokolenia, wchodzi uśmiechnięty, ale od razu zapowiada, że jest trudnym rozmówcą. To prawda. Jest tajemniczy. Na temat życia prywatnego milczy, ale za to dużo i chętnie opowiada o swoich rolach. Choć ma dopiero 32 lata, ma ich na koncie 28. „Kiedyś w szkole pojawił się Jacek Bromski. Przyjechał obejrzeć nasz spektakl dyplomowy. Kilka tygodni później dostałem od niego za pośrednictwem pani dziekan scenariusz filmu „Bilet na Księżyc” z zaproszeniem na casting do głównej roli. I tak się to wszystko zaczęło”, opowiadał o swoich początkach w świecie filmu. Przed nim jest kolejne wyzwanie – rola w filmie „Biała odwaga”. Mówi o niej, że to jego rola życia. Szybko jednak reflektuje się i dodaje, że ma nadzieję, że tak naprawdę to dopiero początek jego aktorskiej drogi. Niezły początek, dodajmy. Po skończonych studiach w łódzkiej filmówce zdążył zagrać seryjnego mordercę w filmie „Czerwony pająk” i szpiega w serialu „Nielegalni”. Teraz wcieli się w górala Andrzeja w „Białej odwadze”. Żeby to zrobić, od miesięcy uczy się góralskiej gwary, tańca i wspinaczki. Mówi, że chce zrobić wszystko, co możliwe, aby nie skorzystać z dublera, bo jest bardzo ambitny i wysoko stawia sobie poprzeczkę. I kocha adrenalinę. „Towarzyszy mi na planie zdjęciowym, przed wejściem na scenę i w trakcie wspinaczki. Dzięki niej czuję, że to, co robię, ma sens”, mówi, sącząc lemoniadę. „Koniecznie napisz, że w środku zimy popijam lemoniadę”, śmieje się. Piszę, choć spodziewam się, że może wyciąć to w autoryzacji, bo przecież chroni prywatność. „Nie zobaczysz na moim Instagramie zdjęć tego, co jadłem na obiad. Nie wydaje mi się, żeby pokazywanie takich rzeczy miało jakieś znaczenie dla mojej kariery”. Fani Filipa Pławiaka, który wielką popularność zyskał dzięki roli ambitnego aplikanta Kordiana Oryńskiego w serialu „Chyłka”, nie dowiedzą się więc, co jada, z kim się spotyka i co lubi najbardziej. Chociaż tego ostatniego mogą się domyślić, bo Filip Pławiak najbardziej na świecie lubi być aktorem.

Mało brakowało, a zamiast aktorem zostałbyś informatykiem.

I też pewnie byłbym szczęśliwy. Równolegle zdawałem na informatykę i do trzech aktorskich szkół. We Wrocławiu i w Krakowie mnie nie przyjęli. Tuż przed ostatnim etapem egzaminów w Łodzi wiedziałem już, że przyjęto mnie na informatykę. Gdy dostałem się do filmówki, nie miałem nawet cienia wątpliwości, co wybiorę. Gdybym wtedy jednak nie został przyjęty na wydział aktorski, prawdopodobnie już nigdy bym nie próbował. I żyłbym w niewiedzy, jakie wspaniałe przygody mogłem przeżyć.

[...]

Słyszałam, że raczej jesteś mało rozmowny.

Dzisiaj mam dobry dzień (śmiech). Ale to prawda. Nie przepadam za opowiadaniem o sobie i swoich prywatnych sprawach. Nie szukam atencji. Chciałbym mówić za siebie swoimi rolami, a nie opowiadając o życiu prywatnym. Mam konto na Instagramie, bo jest to element mojej pracy. Zdjęcia dotyczące pracy wrzucam, ale nie zobaczysz u mnie zdjęcia obiadu. Domyślam się, że mógłbym na tym zarobić, ale zrobiłbym to wbrew sobie.

Zobacz też; Anioł o szatańskim uśmiechu. Oto nowa twarz polskiego kina, czyli Bartosz Bielenia

Łukasz Kuś

Przyjąłbyś rolę tylko dla pieniędzy?

Robię tylko te rzeczy, które chcę robić. Odmawiam udziału w produkcjach, które nie do końca mnie interesują. Wysoko stawiam sobie poprzeczkę i nie lubię chodzić na łatwiznę. Moim zdaniem to świadczy o tym, że mi zależy. A jak mi zależy, to dla mnie znak, że dobrze wybrałem rolę. Mógłbym grać byle jak, byleby zrobić swoje. Tylko po co? Kocham adrenalinę, którą daje aktorstwo. Szybsze bicie serca. Połączenie z widzami, gdy jestem w teatrze. Gdybym nie odczuwał tego przed wejściem na scenę czy na plan, to, co robię, byłoby bez sensu. Dlatego odmawiam, jeśli czuję, że coś nie spowoduje przyspieszonego bicia serca.

Nie boisz się, że odmówisz jeden raz za dużo?

Ależ staram się odmawiać ładnie (śmiech). Moje zawodowe „nie” wynika z różnych powodów. Czasem z braku czasu, a czasem dlatego, że wydaje mi się, że dana rola po prostu jest nie dla mnie.

Teraz możesz sobie na to pozwolić.

Wcześniej, kiedy nie mogłem, też odmawiałem. Czasem trzeba umieć poczekać. Uwierz mi, że był czas, kiedy telefon nie dzwonił, a ja nie byłem najbardziej zapracowanym absolwentem aktorstwa na świecie. W takich momentach naprawdę trudno jest powiedzieć „nie”.

Nie chciałeś grać w serialach?

Podobno nawet gdzieś napisali, że nigdy tego nie będę robił. To nie jest prawda, bo przecież grałem epizodyczne role. Oczywiście są telenowele, do których mi się nie spieszy. W dzisiejszych czasach jednak często zdarzają się seriale na bardzo wysokim poziomie.

Rola w serialu „Chyłka” przyniosła Ci sławę i rozpoznawalność.

W tym względzie faktycznie wrzuciła mnie na inną półkę. W moim zawodzie rozpoznawalność jest ważna. Pomaga. Dla producentów istotne jest, czy czyjeś nazwisko przyciągnie widzów. Nie powiedziałem „nie” (śmiech), bo wiedziałem, że to będzie projekt, który będzie dla mnie dobry. Pod każdym względem. Grałem ze wspaniałymi aktorami, bo przecież w stałej obsadzie byli: Magdalena Cielecka, Szymon Bobrowski, Jacek Koman, Jakub Gierszał. W ostatnim sezonie dołączyli do nas między innymi Jan Englert i Adam Ferency. Dużo się od nich nauczyłem. Bardzo lubiłem pracować na planie „Chyłki”, ale wydaje mi się, że pięć sezonów jako jedna postać w zupełności mi wystarczy. Chcę teraz iść dalej, dostawać nowe role. Udział w tym serialu bardzo dużo mi dał, ale z drugiej strony w tym czasie nie mogłem robić nic innego, bo na planie potrzebny byłem niemal cały czas.

[...]

Jaki jesteś prywatnie?

Bywam trudny. I wbrew temu, co widać na zdjęciach, zazwyczaj jestem uśmiechnięty.

Sprawdź też: Dawid Ogrodnik wyjawił swój największy sekret?!
Cały wywiad z Filipem Pławiakiem w nowym numerze VIVY!. Magazyn jest dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 10 lutego.

Reklama

Marlena Bielińska

Reklama
Reklama
Reklama