Reklama

W przyszłość patrzy z optymizmem. Rozsmakowuje się w graniu i śpiewaniu, chciałaby się nauczyć spokoju, żeby nie martwić się i w każdym dniu znajdować dobre chwile. Dla Katarzyny Żak najważniejsi są najbliżsi. Wspólnie z ukochanym mężem, Cezarym Żakiem doczekała się dwóch córek. Dziś to dorosłe, wspaniałe kobiety. "Obie są bardzo niezależne, Ola pracuje w reklamie, Zuza jest lekarzem, sama wybrała specjalizację, miejsce pracy", mówiła aktorka w rozmowie z Aliną Mrowińską. Katarzyna i Cezary Żak z dumą patrzą na swoje dzieci. A co ulubienica widzów mówi o miłości do męża? Są razem trzydzieści osiem lat. "Zawsze mogę na niego liczyć, cokolwiek mi się dzieje, zawsze do niego pierwszego dzwonię", mówi. Tak dbają o swoją więź. Na czym polega sekret ich udanego związku?

Reklama

Katarzyna Żak o miłości do męża i ich niezwykłej relacji

Gdzie się tak pięknie opaliłaś?

Kilka dni temu wróciliśmy z Cezarym z wakacji w Tajlandii, pierwszych dłuższych chyba od siedmiu lat. Wspaniale odpoczęłam. Morze, szeroka plaża, po której godzinami mogłam chodzić, tylko trzeba było poczekać na zachmurzenie, bo w pełnym słońcu się nie dało. Rozsmakowałam się, rozkochałam w przyrodzie, smakach, masażach. Na plaży, dosłownie co kilka kroków, są panie, które rozkładają cztery szmatki, dwie z boku i dwie u góry, i masz najwspanialszy masaż na świecie, do tego z widokiem na morze. Na początku byłam bardzo pospinana, panie wcierały mi jakąś maść w bolące miejsca, a po kilku dniach najwspanialszy relaks na świecie. Spokojnie sobie leżałam i słuchałam szumu fal.

W październiku skończyłaś 60 lat. To było dla Ciebie trudne?

Zdecydowanie nie, najtrudniejsza była pięćdziesiątka. Bo wtedy dla kobiety definitywnie kończy się młodość. Jeszcze mając czterdzieści kilka lat, możesz urodzić dziecko, zmienić partnera, założyć biznes, zacząć wszystko od nowa. Po pięćdziesiątce też wiele możesz, ale jest już znacznie trudniej, a do tego przychodzi dołująca dla większości kobiet menopauza. Kończąc 60 lat, powiedziałam sobie: „Dobra, ja to wszystko już wiem, już wcześniej przerobiłam”. Koleżanki zrobiły mi świetną imprezę. Było nas 10, wszystkie młodsze ode mnie, najmłodsza miała 38 lat, ale bardzo dobrze się z nami bawiła i w którymś momencie powiedziała, że chciałaby być kiedyś taką słodką staruszką (śmiech).

Zazdrościsz jej tych 38 lat?

Zazdroszczę, że tyle jeszcze przed nią fascynujących rzeczy, które ja już przeżyłam. Pod koniec imprezy usłyszałam od mojej wieloletniej przyjaciółki: „Kasia, najbardziej ci zazdroszczę, że nie rozmieniłaś swojego życia na drobne, że jesteście z Cezarym razem, staracie się zrozumieć, wspierać”. Ona jest sama po trudnych przejściach, wiesz, na tych 10 kobiet z moich urodzin tylko dwie są w związkach. Znak naszych czasów?

Byłaś na trzecim roku studiów, kiedy wyszłaś za mąż. Twoje dorosłe córki, Ola i Zuzia, pewnie się dziwią, że tak wcześnie?

Dziewczyny nie rozumieją mentalności połowy lat 80. Oboje z Cezarym pochodziliśmy z bardzo konserwatywnych rodzin. Nasi rodzice byli przeciwni, żebyśmy tak wcześnie zakładali rodzinę, a mama Cezarego w ogóle sobie nie wyobrażała, że jej syn kiedykolwiek się ożeni, ale ostatecznie powiedzieli, że skoro chcemy być razem, to musimy wziąć ślub, nie ma innej możliwości. Włożyłam do ślubu welon mojej mamy, bo tradycja zawsze była dla mnie ważna.

Czytaj też: Gdy ją poznał, była nastolatką. Marcin Daniec zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia

Olga Majrowska

Katarzyna Żak, Cezary Żak, VIVA! maj 2016

Ile to już lat jesteście z Cezarym?

Trzydzieści osiem, śmiejemy się, że jesteśmy jak stare, zgryźliwe małżeństwo. A na poważnie, zawsze mogę na niego liczyć, cokolwiek mi się dzieje, zawsze do niego pierwszego dzwonię. Jeżeli zdarzy się coś złego, on ze swoim stoickim spokojem wszystko mi wytłumaczy. Wiem, że jestem szczęściarą, że tak wcześnie trafił mi się właściwy facet. Ale też wiem, że na szczęście trzeba zapracować. Bycie w związku to jest ciągła praca, uczenie się siebie nawzajem, akceptowanie naszych niedoskonałości, też wybaczanie sobie. On żyje z moimi wadami, a ja z jego. Mam wrażenie, że dziś ludziom bardzo brak cierpliwości, coś nam się nie podoba, to kończymy.

Trzy lata po ślubie urodziłaś Olę. Nie przytłoczyło Cię to?

Na początku bardzo się bałam, jak ja sobie poradzę. Ale to krótko trwało, po kilku dniach zalała mnie fala miłości. Myślałam, jak to będzie cudownie pokazywać Oli świat, uczyć ją różnych rzeczy. Do dziś pamiętam, jak pierwszy raz pojechałyśmy do kina obok parku Szczytnickiego we Wrocławiu zobaczyć Disneyowską „Królewnę Śnieżkę”. Macierzyństwo to coś, czego bardzo potrzebowałam, i cieszę się, że zdarzyło mi się w tak młodym wieku. Ola ma dziś 35 lat, jest moją powierniczką i przyjaciółką. Potrafimy ze sobą rozmawiać, doradzać sobie, co w przypadku mojej mamy było bardzo trudne, bo ona zawsze miała dla mnie gotowe recepty na wszystko.

Sprawdź też: Wiem, że miłość ma różne wymiary i nie zna granic”. Katarzyna Glinka spotkała się z adoptowaną córeczką

Zrobiłaś kiedyś życiowy bilans zysków i strat?

Nie i nigdy nie zrobię. Nad stratami nie ma co płakać, bo nad rozlanym mlekiem się nie płacze. A zyski są namacalne i otaczają mnie codziennie – jest cudowna rodzina, wspaniałe córki i mąż, jest ciekawa praca i przyjaciółki, na które zawsze mogę liczyć i które mogą liczyć na mnie. [...]

Mówisz, że chcesz być szczęśliwa każdego dnia. Jak to robisz?

Dla mnie od dawna szczęście składa się z drobnych, codziennych chwil – pójście z mężem do kina, spotkanie z córkami, zakupy z przyjaciółką, kawa z sąsiadką. Fajnie jest celebrować życie każdego dnia. Nie warto czekać na jakieś wspaniałe wydarzenie, które odmieni nasze życie i sprawi, że wreszcie będziemy szczęśliwe, bo to, na co czekamy, może się nigdy nie wydarzyć. I co wtedy? Największym szczęściem jest dla mnie bycie potrzebnym drugiemu człowiekowi.

Reklama

Cały wywiad do przeczytania w nowej VIVIE!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży już od 14 marca.

Łukasz Kuś
Reklama
Reklama
Reklama