Reklama

Małgorzata i Karol Strasburgerowie marzyli o tym, by zostać rodzicami. Ich pragnienie się spełniło. Laura jest oczkiem w głowie szczęśliwych rodziców. ,,Jest najważniejszym punktem naszego życia", mówi Małgorzata Strasburger. Małżonkowie pragną zapewnić jej szczęśliwą przyszłość. W rozmowie z Krystyną Pytlakowską zakochani zdradzili, jak dziś wygląda ich życie. Co Karol Strasburger poczuł, gdy po raz pierwszy zobaczył swoją córeczkę? Laura przyszła na świat prawie cztery tygodnie przed planowanym terminem. Jak małżonkowie wspominają ten dzień?

Reklama

Małgorzata i Karol Strasburgerowie o córeczce

Byłeś przy porodzie córki?

Karol: Nie. Czekałem w pokoju obok, ale od razu po narodzinach dziecko położono mi na gołą klatę.
Małgorzata: Ja nie chciałam, żeby Lolek uczestniczył w porodzie. Oboje tego nie chcieliśmy. Poza tym miałam cesarskie cięcie z powodów medycznych. Po co mężczyzna ma patrzeć na operację, krew…
Karol: Kończąc jednak moją poprzednią myśl, dojrzały facet inaczej podchodzi do narodzin dziecka. Chce, żeby to dziecko przebywało z nim cały czas i chce być świadkiem najdrobniejszych zmian w jego rozwoju. Wiadomo, że narodziny to nie same atrakcje, nie wszystko jest tu fantastyczne.

Co pomyślałeś, gdy pierwszy raz zobaczyłeś Laurę?

Karol: Pomyślałem, że zdarzyło się coś niesamowitego – trzymam na ręku żywego człowieczka, którego jestem ojcem. Ten mały człowiek właśnie poruszył małą rączką, dotykając mojej twarzy. Wtedy się popłakałem. A potem czekałem na wynik testu Apgar i te pół godziny było dla mnie dramatem – pomyślałem, że gdyby zdarzyło się coś złego, nie wiem, jak to zniosę. Ale za chwilę dowiedziałem się, że dziecko jest zdrowe, dostało 10 punktów.
Małgorzata: Obawiałam się o ciebie, gdy zabierano mnie na operację, bo nie byliśmy przygotowani na poród – Laura urodziła się prawie cztery tygodnie przed terminem. Widziałam, jak bardzo przeżywasz, jak się martwisz o nas i to było straszne, że w tym stanie musiałam cię zostawić samego w sali. Tego dnia bardzo źle się czułam. Pomyślałam, że zrobię gulasz, na który miałam zachciankę, pomimo że od rana kłuło mnie w boku i byłam jak nie ja – staram się nie narzekać, bo jestem twardzielką. Zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak. Poszłam położyć się, ale za moment zeszłam na dół. Miałam łzy w oczach, bo nie lubię absorbować sobą nikogo, a zwłaszcza męża, który czuwa nade mną jak anioł. A przecież musi się wyspać, bo pracuje do nocy. Uznałam jednak, że chyba się zaczęło i powinniśmy jechać do szpitala na Madalińskiego. Byłam zestresowana, bo nie wiedziałam, co mnie czeka. Nienawidzę chaosu w życiu, jestem bardzo zorganizowana, wszystko planuję. A tu wszystko działo się spontanicznie. Nie wiedziałam, dlaczego córeczka już się rodzi. I denerwowałam się tym.

Sprawdź też: „Muszę i chcę żyć dłużej, bo mam powód”. Jakim ojcem jest Karol Strasburger?

Olga Majrowska

Nie myślałaś wtedy o tym, jak odmieni się Wasze życie?

Małgorzata: Nie. Nie miałam pojęcia, jak bardzo będziemy żyli inaczej. Czekaliśmy tak długo przecież i tak cierpliwie na te najważniejsze dwie kreski, dzięki którym dziś jesteśmy szczęśliwą rodziną.

Jak powiedziałaś o tym mężowi?

Małgorzata: Najpierw dwa razy się upewniłam. Chciałam, aby był to wyjątkowy moment. Tamtego dnia byłam umówiona na lunch z przyjaciółkami. Od samego rana czułam, że się coś dzieje. Pomyślałam nawet, żeby zrezygnować z treningu tenisa. Dziewczyny ze mnie żartowały, mówiąc, że powinnam zrobić test ciążowy, bo wszystko smakowało mi jak żelazo. A kiedy wyszedł pozytywny, prawie zemdlałam. Zadzwoniłam więc do Lolka, mówiąc, że nie jadę na trening i proszę, żeby przyjechał prosto do domu. Dwa razy pytał, czy ze mną wszystko w porządku, bo to do mnie niepodobne, aby rezygnować z tenisa. A w domu pokazałam mu test. Był w szoku! W tym dniu poczułam, że w naszym życiu dzieje się coś bardzo ważnego. A gdy lekarz potwierdził ciążę, ten dzień stał się najważniejszy w naszym życiu. Dzięki temu, jaką opieką otoczył nas nasz przyjaciel, który prowadził ciążę, czuliśmy się bardzo bezpiecznie w tej nieznanej podróży rodzicielskiej. Jest nieoficjalnym ojcem chrzestnym naszej córki, bo nie było to dla mnie łatwe dziewięć miesięcy i nie wszystko szło tak jak w bajce, a dzięki niemu dziś mamy zdrowe, wspaniałe dziecko.
Karol: Ale nie skakałem od razu do góry z radości. Chciałem się z tym przespać. Wiedziałem, że zdarzyło się coś, z czym muszę się zmierzyć. Wielka radość, ale i strach, jak to wszystko się teraz ułoży.
Małgorzata: Oboje wiedzieliśmy, że ten dzień zapamiętamy na zawsze, ponieważ nasze dziecko było planowane i bardzo wyczekane.
Karol: Ale zadawałem sobie pytanie: Chłopie, czy dasz radę? Czy wytrzymasz bezsenne noce i jakim będziesz ojcem? Tego nikt nigdy nie wie na pewno, zwłaszcza że koleżanki i koledzy ostrzegają: Wiesz, co to jest? Ten brak czasu, zarwane noce, przewijanie, kąpiele?!

Kąpiesz swoją córkę?

Karol: Kąpię.

Wstajesz do niej w nocy?

Karol: Oczywiście. Małgosia częściej, czasami się budzę i widzę, jak dzielnie maszeruje w nocy po mleko. Dziecko śpi z nami, trzymamy je za rączkę i wyczuwamy każdy ruch.

Ale przecież pracowałeś i pracujesz. Nie mogłeś być na każde zawołanie swojej córeczki.

Karol: Jak muszę, to wyjeżdżam na plan. Ale jednak rzadziej, z wyboru. Kiedyś chętnie bym przyjął dodatkowe propozycje, a teraz selekcjonuję. Rodzina jest moim priorytetem.

Cały wywiad z Karolem i Małgorzatą Strasburgerami w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 26 sierpnia.

Reklama

Zobacz też: Karol Strasburger o byciu ojcem: „Gdy zostaję z córką sam, to jestem wykończony”

Olga Majrowska

Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama