Reklama

Kabula nigdy nie zapomni wydarzeń z 26 kwietni 2010 roku, kiedy o 23 jej życie zmieniło się w koszmar. To wtedy nieznani mężczyźni w kapturach weszli do jej pokoju i odrąbali jej rękę. To wciąż rytuał w Afryce, gdzie wierzy się iż kawałki ciała osób z albinizmem pozwalają na produkcję drogocennych amuletów. Kabula stała się kolejną ofiarą, na dodatek na zlecenie swojego biologicznego ojca. „Ta rana nigdy się do końca nie zagoi”, mówiła w rozmowie z Anną Pamułą. Potem trafiła do ośrodka dla dzieci z albinizmem i niedowidzących w Buhangija.

Reklama

Życie Kabuli odmieniło się o 180 stopni, kiedy podczas kręcenia jednego z odcinków "Kobiety na krańcu świata", los postawił na jej drodze Martynę Wojciechowską. Podróżniczka poruszona historią dziewczyny, postanowiła się nią zaopiekować. Dzięki niej skończyła szkołę i zaczęła wymarzone studia prawnicze, które pozwolą jej w przyszłości spełnić kolejne marzenie - walczyć o prawa osób z albinizmem i nie tylko. Kabula w rozmowie z Anną Pamułą opowiedziała o rodzinie i emocjach, które jej towarzyszą. „Myślę, że to z mojego powodu tata odszedł. Nie chciał wychowywać dziecka z albinizmem, wstydził się mnie. Moja mama tak bardzo przez to płakała. Nieraz zastanawiam się, po co ja się w ogóle urodziłam?”, pyta.

Kabula Nkarango Masanja o przyszłości i rodzinie

Obie często mówicie o tym, jak ważna jest edukacja. Dlaczego?

Martyna: Edukacja jest kluczem do wszystkich drzwi i wierzę, że powinna być dostępna dla wszystkich, niezależnie od płci, koloru skóry, wyznania czy stopnia niepełnosprawności. Jednak dla wielu dzieci z albinizmem w Tanzanii jest niedostępna. Na przykład ojciec Kabuli nie zgodził się, żeby poszła do szkoły, co podwójnie wykluczyło ją ze społeczeństwa.

Kabula: Jako dziewczynkę i osobę z albinizmem. Ta dyskryminacja spowodowała też, że sama siebie źle postrzegałam – oczami społeczeństwa, a nie moimi własnymi. Wyobraź sobie, że jesteś osobą z albinizmem, jak ja. Mieszkasz na wsi i cała twoja rodzina pracuje na roli. Tylko ty nie możesz pracować, bo słońce powoduje, że masz poparzoną skórę i możesz w ten sposób zachorować na nowotwór. Mimo to ryzykujesz, bo chcesz pomóc, ale potem cierpisz. Tak właśnie było w moim wypadku. Dopiero szkoła pozwoliła mi zdobywać umiejętności, dzięki którym wierzę, że stanę się bezpieczna. Kiedy się uczę, jestem szczęśliwa, bo w moim wypadku nauka oznacza wybór. Nie mogłabym być rolniczką. No, chyba że miałabym nadzorować pracę innych, ale żeby być dobrym liderem, trzeba być wykształconym.

Martyna: Byłabyś szefową, to mi się podoba! Osoby z albinizmem nie mogą więc wykonywać wielu popularnych zawodów w Tanzanii. Szkoła jest dla nich wybawieniem, chociaż też wielkim wyzwaniem. Kabula ma bardzo słaby wzrok, cierpi na oczopląs i światłowstręt, co jest typowe przy albinizmie, więc do czytania używa specjalnej lupki, bo inaczej litery widzi z odległości kilku centymetrów. Poza tym edukacja zapewnia znajomość własnych praw, co jest szczególnie ważne dla osób z niepełnosprawnością, tak często dyskryminowanych. Szkoła powinna też uczyć nas, że większość praw i obowiązków jest negocjowalna i zmienia się z czasem – na dobre i na złe – czego najlepszym przykładem są prawa kobiet. Dzięki dostępowi do edukacji dzieci mają większe szanse wyrosnąć na świadomych, krytycznie myślących obywateli tego świata.

Kabula: Moim zdaniem edukacja jest szczególnie ważna dla dziewczynek. Wśród Sukuma, grupy etnicznej, do której należę, wszystko, co najlepsze, zawsze daje się chłopcom. Dziewczynki niewiele znaczą i nie mogą podejmować własnych decyzji. Ja się z tym nie zgadzam.

Czy to dlatego chcesz zostać prawniczką?

Kabula: Tak, chociaż najbardziej chciałabym pomagać osobom z niepełnosprawnościami, a szczególnie dzieciom i młodzieży z albinizmem. Dać im głos, którego sama nie miałam. Nasza sytuacja jest wciąż trudna. Możemy już wprawdzie pokazać się na ulicy – kiedyś ryzykowaliśmy w ten sposób życie – ale wciąż nie jesteśmy bezpieczni. Części ciał osób z albinizmem nadal są sprzedawane na czarnym rynku i mało kto trafia za to do więzienia. Zdaję sobie jednak sprawę, że to bardzo trudna praca, dlatego na uniwersytecie planuję bardzo intensywnie studiować. Chcę być tak samo dobra albo nawet lepsza od innych studentów. Nie mam ręki – ok, ale radzę sobie. Niezbyt dobrze widzę – też daję radę dzięki nowoczesnym narzędziom. Czasem mnie to męczy i miewam chwile zwątpienia. Wtedy wracam myślami do przeszłości i powtarzam sobie, że wolę jednak być tu, gdzie jestem, niż wrócić tam, gdzie byłam.

Zobacz też: Córka Martyny Wojciechowskiej ma nie jedną, a dwie mamy! Jakie ma relacje łączą Kabulę z jej biologiczną mamą?

Marta Wojtal

Martyna: Kabula będzie prawdopodobnie pierwszą osobą ze swojej wioski Lugaha, która pójdzie na studia! To wielkie osiągnięcie. Jestem z ciebie taka dumna, Kabulka! Pamiętasz, jak przyjechałam do ciebie na zakończenie szkoły podstawowej? Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie z Lemi – twoją mamą i dwoma braćmi, a ty odbierałaś na scenie kolejne dyplomy. Obie byłyśmy wzruszone i widziałam, jak wiele to dla niej znaczyło. Lemi jest bardzo kochającą i delikatną kobietą. Wcześniej musiałam złożyć formalne oświadczenie, że otaczam Kabulę opieką, że zagwarantuję jej edukację, pieniądze i wszelką inną pomoc, i sądziłam, że dla biologicznej mamy to może być trudne. Ale ona mnie przytuliła, podziękowała, że jej córka dostała taką szansę, i niejako dała mi błogosławieństwo. Odetchnęłam wtedy z ulgą.

Kim dla Ciebie jest mama, Kabula?

Kabula: Nie ma takich słów, by to opisać. A teraz mam dwie mamy.

Wyobrażasz sobie, że kiedyś wrócisz do Lugaha, swojej rodzinnej wioski, że założysz rodzinę?

Kabula: Kiedyś o tym myślałam, ale teraz już wiem, że to nie dla mnie. Moja mama za dużo wycierpiała przeze mnie. Nie chcę tego powtórzyć.

Martyna: Czy dobrze rozumiem, że obwiniasz się o rozstanie rodziców?

Kabula: Czasem tak. Myślę, że to z mojego powodu tata odszedł. Nie chciał wychowywać dziecka z albinizmem, wstydził się mnie. Moja mama tak bardzo przez to płakała. Nieraz zastanawiam się, po co ja się w ogóle urodziłam?

Martyna: Ale jesteś! Przetrwałaś tak wiele, a teraz jesteś inspiracją dla innych. Powiedziałaś mi kiedyś, że to właśnie dzięki temu atakowi mogłaś zacząć się uczyć, chociaż bardzo trudno doszukać się jasnych stron w takiej tragedii. A teraz rozpoczynasz studia prawnicze!

Kabula: To prawda. Smutno mi z powodu tego, co się wydarzyło, ale nie chcę wracać do tego, co złe. Jeśli ciągle będę to analizować, nie ruszę do przodu, a moje życie jest tu i teraz, w przyszłości. Ale zapewniam cię, że do końca życia będę pamiętać, gdy trzej zakapturzeni mężczyźni weszli do mojego pokoju. Było to 26 kwietnia 2010 roku, późny wieczór, godzina 23. Ta rana nigdy się do końca nie zagoi.

Martyna: Czy wciąż myślisz, że twój tata miał udział w tym ataku? Pierwszy raz powiedziałaś mi o tym osiem lat temu.

Kabula: Nie zmieniłam zdania. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nigdy potem się już do mnie nie odezwał? Próbowałam do niego dzwonić, spotkać się z nim, ale on udawał, że nie istnieję. Musi czuć się winny.

Martyna: W Tanzanii posiadanie dziecka, które jest „inne”, sprawia, że mężczyźni czują się naznaczeni. Kiedyś dzieci z albinizmem były zabijane tuż po narodzeniu. Jeśli udało im się przeżyć, ojcowie nie radzili sobie z poczuciem wstydu. Dużo małżeństw nie było w stanie tego przetrwać i zdarza się to do tej pory. A kiedy matki wiążą się z nowymi partnerami, często i tak oddają dzieci do ośrodka. Same może tego nie chcą, ale presja społeczna jest tak duża, że ich wybór jest ograniczony. W wielu wypadkach kobieta bez mężczyzny w Afryce nie jest w stanie sobie poradzić sama, bywa, że nie jest szanowana w społeczności.

Sprawdź też: Martyna Wojciechowska odwiedziła adoptowaną córkę w Tanzanii. To było poruszające spotkanie

Kabula gorzko o ojcu

Chociaż historia Kabuli jest niezwykła, a dziewczyna dzięki szczęściu od losu i spotkaniu Martyny Wojciechowskiej wiedzie teraz życie, o którym marzyła, wciąż trudno pogodzić się z tym, co wydarzyło się 13 lat temu. Kabula wciąż ma w sercu ranę, która nigdy się nie zagoi. Ojciec, który nie mógł pogodzić się z jej albinizmem, podjął najokrutniejszy krok. Wyrzekł się swojego dziecka i nakazał je okaleczyć, pozostawiając na Kabuli rysę do końca jej życia. Czy mężczyzna żałuje? Teraz jego córka odnosi spektakularne sukcesy i już niedługo będzie prawnikiem. Studiuje swój wymarzony kierunek studiów, a niepełnosprawność nie jest dla niej problemem. Świetnie przystosowała się do obecnej sytuacji. Jej historia to dowód na to, że nawet w najtrudniejszych momentach nie można się poddawać, bo słońce wyjdzie wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Kabula na swojej drodze spotkała anioła, Martynę Wojciechowską, która na zawsze odmieniła jej życie.

Reklama

Rozmawiała Anna Pamuła

Reklama
Reklama
Reklama