Jakub Szamałek jest doktorem archeologii, współtwórcą gry Wiedźmin 3 i autorem „Ukrytej sieci”
Nam opowiedział, dlaczego wyemigrował do Kanady
Studiował archeologię w Oxfordzie i Cambridge. Ale to nie ona przyniosła mu sławę, ale... nowe technologie. Jakub Szamałek jest współtwórcą scenariuszy do gier Wiedźmin 3 i Cyberpunk 2077 oraz autorem książek. Jedna z nich, pierwsza część cyklu „Ukryta sieć”, została właśnie zekranizowana. Premierę będzie miała już 1. września. Katarzynie Piątkowskiej opowiedział o tym, jak archeolog stał się twórcą gier, co znalazł w darknecie i dlaczego z żoną i córką wyemigrował do Kanady.
Fragment wywiadu o cyklu thrillerów „Ukryta sieć”:
Napisałeś cykl thrillerów „Ukryta sieć”, który porusza temat nowych technologii.
Ten temat mnie zafascynował. Miałem poczucie, że kryminały i thrillery nie nadążają za rzeczywistością. A nasza rzeczywistość to właśnie nowe technologie, które diametralnie zmieniają świat. I które niosą dużo dobrego, ale też dużo złego.
Tylko że to nie jest nowy temat w filmach i w książkach.
Owszem, ale mam wrażenie, że głównie to polegało na tym, że pojawiał się haker, coś mówił, poklikał, zrobił abrakadabra i rzeczy się wydarzyły. A przecież to wygląda zupełnie inaczej. Wiedziałem więc, że nie mogę zmyślać, bo ci, co się na tym znają, powiedzą, że to głupie, a ci, co się nie znają, będą się nudzić. Musiałem pokazać, jak to wygląda naprawdę. Zrobiłem więc dogłębny research, w czym pomogła mi archeologia. Jestem przecież przyzwyczajony do grzebania (śmiech).
I wtedy trafiłeś do darknetu?
To nie jest wcale takie trudne.
Co tam znalazłeś?
To, czego się spodziewałem. Ale starałem się nie wchodzić zbyt głęboko, żeby potem w spokoju przesypiać noce. Zaletą darknetu jest to, że jest się tam zupełnie anonimowym. Na przykład duże gazety czy portale informacyjne mają tam swoje strony, by przyjmować zgłoszenia, zapewniając jednocześnie informatorom całkowitą anonimowość. Ale są też miejsca służące do tego, żeby wymieniać się materiałami pedofilskimi. Niestety ciężko jest takie strony zdjąć. Ale to nie jest tak, że darknet jest be, a internet cacy. Powiedziałbym, że na wierzchu jest jeszcze gorzej. A więc z jednej strony są miejsca, gdzie możemy być totalnie anonimowi, ale z drugiej strony są miejsca, gdzie jesteśmy poddawani pełnej inwigilacji.
Masz ośmioletnią córkę. Jak uczysz ją tego, co dobrego, a co złego one niosą ze sobą?
Na przykład nie pozwalam na bezrefleksyjne używanie telefonu. Oczywiście nie namawiam do tego, żebyśmy teraz wszyscy gremialnie potłukli nasze smartfony i wrócili do bakelitowych aparatów. My z żoną i córką mamy zasadę, że po powrocie do domu odkładamy telefony na półkę i korzystamy, tylko żeby z kimś porozmawiać. Staramy się, by czas spędzony wspólnie był naprawdę dobry.
Czytaj też: 12 rzeczy, których nie wiesz o Andrzeju Sapkowskim!
Jakub Szamałek w sesji dla magazynu „VIVA!”, sierpień 2023 roku
A co z grami, w których siedzisz już tyle lat?
Gry to jest szalenie szeroka kategoria. To tak, jakbyś mówiła o filmie, a miała na myśli wszystko, co zostało nakręcone kamerą, również reklamy, seriale czy materiały instruktażowe na temat tego, jak posługiwać się wiertarką. Dzięki temu, że tyle czasu w tym jestem, mam do nich stosunek bardzo krytyczny. Wiem, że niektóre są bezwartościowe. Ich jedynym celem jest wykorzystanie naszych cykli dopaminowych i tym samym przykucie nas do ekranów, żebyśmy się w nie głupio gapili. Ale są też takie, które zapewniają wartościową rozrywkę. W takie gram z moją córką i jest to dla nas frajda ze wspólnie spędzonego czasu. Każdy rodzic, który dla swojego dziecka chce jak najlepiej, powinien zapoznać się z nowymi technologiami. Rolą rodziców jest oswojenie i wytłumaczenie świata, ale czasami puszczenie samopas. Dorosły, jako przewodnik dziecka, musi mieć jednak świadomość, na co można się w świecie natknąć. Zarówno w realnym, jak i wirtualnym.
To, czego się dowiedziałeś, pisząc „Ukrytą sieć”, wystraszyło Cię?
Był moment, kiedy miałem totalną paranoję i stałem się bardzo ostrożny. Teraz już trochę zluzowałem, ale są pewne rzeczy, których wciąż nie robię.
Na przykład?
Nie korzystam z mediów społecznościowych. W trakcie pracy nad drugim tomem „Ukrytej sieci” pojechałem na tygodniowe szkolenie organizowane przez dziennikarzy śledczych. Jeden dzień poświęcili na to, by pokazać uczestnikom, jak można zebrać informacje na czyjś temat, korzystając tylko z mediów społecznościowych. Mnie się wydawało, że skoro na moich profilach są kłódeczki oznaczające, że treści, które publikuję, są prywatne, to one faktycznie takie są. A oni pokazali, jak te zabezpieczenia szybko obejść. Zrozumiałem, że prywatność w sieci nie istnieje. To odkrycie było dla mnie szokujące. Poza tym, gdy zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać, doszedłem do wniosku, że media społecznościowe pokazują totalnie nierealną wizję rzeczywistości. Patrzymy na cudze wpisy, zazdrościmy innym ich wspaniałego życia. W końcu doszedłem do wniosku, że media społecznościowe nie są dobre ani dla budowania relacji, ani dla naszego zdrowia psychicznego.
Czytaj także: W rodzinnym domu Piotra Polka nie mówiło się po polsku: „Traktuje ten język jako wyuczony”
Jakub Szamałek o przeprowadzce do Kanady
Dla zdrowia psychicznego wyjechałeś z rodziną do Kanady?
Wyjechaliśmy po lepsze życie. Tu, w Polsce, codziennie byłem na wojnie z rzeczywistością. Nie zgadzałem się z tym, co się dzieje z sądownictwem, edukacją, zaangażowaniem Kościoła w nasze prywatne sprawy. Miałem dość chodzenia na protesty co weekend, tupania i krzyczenia. Żyłem w poczuciu, że to do niczego nie prowadzi.
Zamieniliście Warszawę na…
Niewielkie miasteczko uniwersyteckie w Nowej Szkocji, w którym mieszka cztery tysiące osób. Leży nad morzem, otoczone jest winnicami i lasami. Mam tam wszystko, co jest mi potrzebne do szczęścia: księgarnię, kawiarnię, teatr, kino. Przystanek, z którego odjeżdża szkolny autobus mojej córki, jest pod naszym domem. Zamiast więc, jak w Warszawie, stać w korkach, żeby ją odwieźć na zajęcia, idę z kawą w kubku przez trawnik i patrzę, jak odjeżdża. Na szczęście oboje z żoną jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo możemy tam pracować.
Twoi bliscy rozumieją Waszą decyzję?
Rodzice mojej żony od początku uważali, że to dobry pomysł. Moi, z perspektywy czasu, zaczęli nas rozumieć i nie ma w nich już tej niezgody na to, co wymyśliliśmy. Myślę, że jest w nich smutek, bo okazało się, że najlepszym życiowym wyborem było dla nas wyjechanie z Polski.
Wiesz, jak jest, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Kanada jest krajem uśmiechów i przyjaźni, co odkryliśmy na własnej skórze, gdy wylądowaliśmy tam w środku pandemii. Ale ma na kartach historii mroczne chwile. Podoba mi się, że Kanadyjczycy nie wymazują tych dramatycznych wydarzeń, ale potrafią przeprosić, posypać głowy popiołem i bić się w piersi za zbrodnie, jakich dokonali na rdzennej ludności.
Wrócicie do Polski?
Nie sądzę. Pewnie w takim rozkroku między Polską a Kanadą będę żył jeszcze długo, bo wydaje mi się, że moje centrum interesów życiowych w przewidywalnej przyszłości będzie po drugiej stronie oceanu, ale z drugiej strony wciąż piszę po polsku.
Książki możesz pisać też w Kanadzie.
I robić gry. Nawet chyba lepiej mi tu idzie. Mam światłowód, co pozwala mi pracować z ludźmi, którzy zostali w Polsce. Nic mnie nie rozprasza, bo tu jest dzicz, natura, spokój, a na plażach fok bywa więcej niż ludzi. Mieszkamy w ciepłym rejonie, w którym produkuje się wino. W lato jest miło, a zimą… miejscowi mówią, że jak spluniesz i nie zamarza w drodze, to nie jest jeszcze zimno (śmiech). Najważniejsze, że są ze mną żona i córka i że mamy tu naprawdę fajne życie.
Cały wywiad w najnowszym wydaniu VIVY!, która na rynku dostępna jest od czwartku 10 sierpnia 2023 roku.