Małgorzata Foremniak i jej córka Ola: „Widzimy siebie obnażone, ze wszystkimi słabościami”
1 z 6
Rozmawiają godzinami, razem mieszkają i jeżdżą na wyprawy. Małgorzata Foremniak i Ola Jędruszczak są ze sobą wyjątkowo blisko. W najnowszej majowej VIVIE! udzieliły intymnego wywiadu, pełnego czułych wspomnień i anegdot. Ola, jak na córkę aktorki przystało, dużo czasu spędzała za kulisami teatru i na planie filmowym, więc dzieciństwo miała niezwykłe. Małgorzata Foremniak wyznała, że łączenie kariery z macierzyństwem było dla niej bardzo trudne. Jednak mimo napiętego grafiku z Olą zawsze były blisko, i tak jest do dziś. A w rozmowie z Beatą Nowicką świetnie to widać.
Jakie jest ich pierwsze najsilniejsze wspomnienie siebie nawzajem?
Małgorzata Foremniak: Obrazek z wesołego miasteczka w Radomiu. Oleńka miała niecałe trzy latka. Wybrała karuzelę w kształcie parasolki. Rozsiadłyśmy się zadowolone. Kiedy karuzela ruszyła, okazało się, że parasolka dodatkowo bardzo szybko kręci się wokół własnej osi. Z wystraszoną buzią w kolorze pistacji Ola złapała mnie za rękę i z poważną miną powiedziała: „Mamo, odwagi, odwagi!”.
Ola Jędruszczak: (śmiech) Ten sam czas, mam trzy, może cztery latka, jestem za kulisami w Teatrze Kwadrat. Często w czasie przedstawienia siedziałam tam i grałam w warcaby z garderobianym, panem Mareczkiem. Był uroczy, śpiewał mi: „Kle, kle, boćku, kle, kle, witaj nam, bociusiu…” z własną, absolutnie niepowtarzalną choreografią. Któregoś wieczoru, podczas przerwy w spektaklu, mama wzięła mnie za ręce i za opuszczoną kurtyną zaczęłyśmy tańczyć na scenie. Pamiętam, że byłaś taka śliczna…
Małgorzata Foremniak: Nie pamiętałam tego… Kiedy Ola była malutka, podchodziła do mnie i z całej siły szczypała w udo. Trzęsła się przy tym cała i zaciskała ząbki. To był wyraz największej miłości. Choć z bólu oczy wychodziły mi z orbit, przyjmowałam tę miłość z uśmiechem na ustach.
Ola Jędruszczak: Teraz już wiem, że miłość nie powinna być tak intensywna (śmiech).
Co jeszcze Małgorzata Foremniak i Ola Jędruszczak wyznały w rozmowie? Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu i obejrzenia zdjęć autorstwa Bartka Wieczorka.
Cała rozmowa z aktorką i jej córką w najnowszym numerze VIVY!. Od 19 maja w kioskach.
2 z 6
– Często siedziałaś u mamy za kulisami?
Ola Jędruszczak: Najczęściej właśnie w Teatrze Kwadrat, w garderobie u pani Eli, fryzjerki. Panie garderobiane pozwalały mi przebierać się w różne kostiumy, co uwielbiałam! Zresztą jako dziecko miałam swoją magiczną torbę wypchaną kolorowymi chustami. Kiedy spotykałam się z koleżankami, wyjmowałam te chusty i bawiłyśmy się w królewny.
Małgorzata Foremniak: Przez pierwsze lata Ola jeździła ze mną na plan filmowy, na przykład do Gdańska, gdzie miałam zdjęcia do serialu „Radio Romans”. Mieszkałyśmy w szkole baletowej. Siedząc na korytarzu z Jankiem Jankowskim i Krzysiem Stelmaszykiem, malowałaś nowe gatunki zwierząt – wielbłąda ze skrzydłami.
Ola Jędruszczak: A ja z planów filmowych pamiętam jeden długi murek. Babcia zawsze mi powtarzała, żebym chodziła „ładnie jak modelka, nóżka za nóżką”. A ponieważ marzyłam, by być baletnicą, łaziłam po tym murku tam i z powrotem, nóżka za nóżką, udając, że nią jestem. Z przebywania na planie filmowym z mamą wyleczyłam się już w podstawówce. Strasznie się tam nudziłam. Chyba że grali tam mali chłopcy, w których się zawsze zakochiwałam. W „Tajemnicy Sagali” był Grześ, miał duże brązowe oczy i na planie stracił zęba.
Małgorzata Foremniak: To była wieeelka miłość (śmiech). Ich śniadaniowe dialogi: „Co ci się dzisiaj śniło? Mnie wiewiórka, a tobie…?” (śmiech).
Polecamy też: Przyjaciółki od serca. Jak wspierają się Małgorzata Foremniak z córką Olą? I czy są do siebie podobne?
3 z 6
– Organizowałyście jakieś wspólne wyprawy, żeby wyjść poza rutynową codzienność, zobaczyć się nawzajem w innych sytuacjach?
Małgorzata Foremniak: Kilka lat temu pojechaliśmy do Islandii. To była zorganizowana wyprawa z Leszkiem Cichym, jeździliśmy dżipami wśród dzikiej przyrody. Czujesz się jak w krainie czarów: raz jesteś na Księżycu, raz na pustyni, potem nagle widzisz zielone pola, a za chwilę wodospady i góry całe porośnięte mchem. Kiedy wjeżdżasz w tak zwany interior, widać tablicę z napisem: „Pamiętaj, następna stacja za kilkaset kilometrów”. To wymaga dyscypliny i zorganizowania: śpisz w namiotach, w nocy jest zimno, potrzeby załatwiasz w spartańskich warunkach, gotujesz pod chmurką, a herbatka śmierdzi siarką, czyli zgniłymi jajami.
Ola Jędruszczak: A ja nigdy nie zapomnę arctic raftingu, czyli spływu pontonami rzeką. Woda jest lodowata. Obowiązkowo nakładasz na siebie bardzo szczelny kombinezon, żeby nic nie wlało się do środka, na to kamizelkę ratunkową, na głowę kask i płyniesz. Najgorzej, jak dopływasz do progu, bo jeśli podejdziesz w złym miejscu, ponton może się wywrócić i wtedy wszyscy lądują w wodzie. Pamiętam, że strasznie się tego bałam. No i co? Oczywiście mój ponton się wywrócił. Jako jedyny! I ja oczywiście też zanurkowałam w tej rwącej rzece. Po pierwszych sekundach paniki okazało się, że… właściwie nic nie stało. Żyję i właśnie przełamałam swój lęk. Kiedy zatrzymaliśmy się na odpoczynek, zobaczyłam, że jakieś pięć metrów ponad nami jest skała. Przewodnik powiedział, że można się tam wdrapać i skoczyć do wody. Stwierdziłam, że skoro i tak już się wykąpałam, to chcę to zrobić. Skoczyłam ze skały. Na samym końcu wyprawy, kiedy nurt rzeki był bardzo spokojny, jeszcze raz wyskoczyłam z pontonu. Położyłam się na wodzie z rękami założonymi za głowę. Patrzyłam w niebo, a rzeka mnie niosła.
Małgorzata Foremniak: Mnie umieścili w pontonie dla tak zwanych przedszkolaków i to była mądra decyzja. Cały czas miałam oczy wybałuszone ze strachu. W każdym razie jak tylko wyszłam na brzeg, Leszek powiedział mi, że mam superdzielną córkę i ze szczegółami opisał całą historię. Całe szczęście, że tego nie widziałam!
Polecamy też: „Wszystko, co najważniejsze, dzieje się w sercu". Małgorzata Foremniak - zdjęcia i wywiad z VIVY!
4 z 6
– Zawsze dawałaś Oli wolność wyboru?
Małgorzata Foremniak: Dawałam, ale czasami bałam się, zbytnio martwiłam i to mogło być męczące. Często jej powtarzałam: „Zrozumiesz, Oleńka, jak będziesz miała swoją córkę”. Ola mogła próbować, czego chciała, jeśli poczuła, że coś jest dla niej, sama dokonywała wyboru.
Ola Jędruszczak: Wolność wyboru miałam. Czasem nawet za dużą. Jak czymś się znudziłam, mogłam z tego zrezygnować. Teraz myślę inaczej. Warto ćwiczyć swoją wytrwałość i wyjść czasem ze strefy komfortu, choć może być to nieprzyjemne. I to jest właśnie ten wybór. Mówiłaś o mojej psychologii. Wcześniej przez długi czas chciałam studiować projektowanie ubioru, wtedy nie było jeszcze takiego wydziału na warszawskiej ASP. Mogłam się uczyć w studium policealnym, ale chciałam iść na studia wyższe. Jedyny kierunek, w jakim siebie widziałam, to psychologia.
Małgorzata Foremniak: Ola od dziecka uwielbiała robić ubranka: na długopis, na kubeczek, na książkę. Kiedyś zrobiła słynną wycinankę „Wesele Misia”. Rodzina misiów trzymała się za ręce i miała różne zestawy ubranek. Przez lata wisiały u niej w pokoju. Zawsze lubiła tworzyć. Bardzo to w niej lubię. Tworzy przy gotowaniu albo kiedy się ubiera. Jej ubrania muszą byś skomponowane. Pamiętam, jak w liceum rano śpieszyła się do szkoły, włożyła dżinsy, zwykły T-shirt. Stanęła przed lustrem, spojrzała, pobiegła do pokoju i wróciła ze wstążką przewiązaną na szyi jako krawat. Prosta rzecz, a jak dużo zmienia.
Ola Jędruszczak: Cztery lata temu założyłam z przyjaciółką Wiktorią start-up, projektowałyśmy etui na laptopy. Tu mogłam wyżyć się artystycznie. Jednak psychologia okazała się bardziej twórcza.
Polecamy też: "Wszystko, co najważniejsze, dzieje się w sercu". Małgorzata Foremniak kończy 49 lat
5 z 6
Ola Jędruszczak: Kiedy wprowadziłam się z powrotem do mamy, byłam w dołku. To był dla mnie szalenie ważny rok: zakończyłam wieloletni związek z chłopakiem, obroniłam pracę magisterską, schudłam, przemyślałam wiele spraw… Myślę, że nie zrobiłabym tego wszystkiego, gdybym nie mieszkała u mamy. Zaczęłam rozkładać siebie na części, a potem na nowo budować. To był powrót do źródła: patrzyłam na mamę, jaka jest w domu, na co dzień, jak o siebie dba, jak świetnie gotuje, jak się dokształca, ciągle czegoś uczy, czyta, jak ćwiczy, jaką ma ogromną samodyscyplinę. Przewodnim hasłem było szukanie i budowanie miłości do siebie. Próba pokochania siebie i dbania o siebie. Miałam taki moment, że zaniedbałam się, bo zapomniałam o sobie. Mama mi pomogła. Dzięki niej zaczęłam ćwiczyć. Mama fantastycznie potrafi mnie mobilizować.
Małgorzata Foremniak: Siłę można dawać, ale jak ktoś jej nie będzie chciał, to choćbyś była nie wiadomo jakim gigantem, nic nie wskórasz. Ola chce wziąć to, co mogę jej zaoferować.
Ola Jędruszczak: Dojrzałam do tego. Ostatnio odbyłam staż w szpitalu w Warszawie. Przez pierwszy miesiąc byłam wycieńczona, to są ogromne emocje i gigantyczna praca umysłowa. Przynajmniej na początku. Czasami wracałam do domu wściekła, czasami załamana, czasami zapłakana. To był cały wachlarz emocji, bo w każdym człowieku widzisz cząstki siebie. Była godzina 23, czułyśmy się obie wykończone, ale mama dzielnie siedziała obok mnie na kanapie i słuchała tego wszystkiego. Pozwalała mi się wygadać. No i całe trzy miesiące miałam w termosie zupę, mama codziennie gotowała mi wyprawkę do pracy (śmiech). Bardzo jej za to dziękuję.
Polecamy też: Krok w krok za Małgorzatą Foremniak i jej córką. Zobaczcie, jak powstała okładka VIVY!
6 z 6
– Jest między Wami nieprawdopodobnie silna więź. Widać, że świetnie się rozumiecie. Kiedy zaczęłyście tak ze sobą gadać?
Ola Jędruszczak: Tak, że jeden temat wywołuje następny i ta rozmowa praktycznie się nie kończy, to teraz, odkąd znowu zamieszkałam z mamą.
Małgorzata Foremniak: Uwielbiam z Olą rozmawiać. Fajnie myśli, ma ciekawe, wnikliwe spostrzeżenia. Intuicyjnie i bardzo trafnie potrafi opisać osobowość człowieka. I jest w tym subtelna. Ja – co jest zaletą i wadą – lubię nazywać rzeczy po imieniu, wykładać kawę na ławę. Nie lubię zostawiać niedomówień, bo wtedy powstają nieporozumienia. Dlatego jak były ważne sprawy, zawsze rozmawiałyśmy otwarcie.
Ola Jędruszczak: To były trudne rozmowy, nie zawsze szły gładko, ale było warto. (…)
Małgorzata Foremniak: Wciąż odkrywamy związek matki i córki. Znalazłyśmy niezwykłe porozumienie. I nie chodzi tylko o to, że potrafimy w kuchni przy stole przegadać pięć godzin, wyjść razem do filharmonii, czytać książki, leżąc na tej samej kanapie. Umiemy zobaczyć siebie takimi, jakie jesteśmy. Widzimy siebie obnażone, ze wszystkimi słabościami. Wzmocniłyśmy wspólne korzenie.
Polecamy też: „Mama ma być silna, a dziecko ma się na niej oprzeć". Jaką matką dla Oli jest Małgorzata Foremniak?