Henryk Gołębiewski o powrocie do alkoholizmu: „Od czasu do czasu piwo wypiję”
Aktor rozlicza się z plotkami na swój temat
Filmowy Edi nie żyje – ta informacja jakiś czas temu obiegła media społecznościowe. Później rozpisywano się o tym, że aktor powrócił w szpony nałogu alkoholowego i dlatego stracił pracę w serialu Druga szansa. Ile jest prawdy w plotkach na jego temat? Czy faktycznie ponownie walczy o wyjście na prostą? Prawdę zdradził w intymnej rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
Kiedy na Facebooku przeczytałam, że pan nie żyje, bardzo się zmartwiłam.
Henryk Gołębiewski: Ależ żyję jak najbardziej, właśnie maluję ścianę w domu mojej teściowej pod Łowiczem, ponieważ za kilkanaście dni odbędzie się tu przyjęcie komunijne Różyczki – naszej córeczki. Ale prawdę mówiąc, kiedy ludzie mi powiedzieli, że umarłem, a nawet był już mój pogrzeb, to się trochę zdenerwowałem. Pomyślałem – kto i po co robi mi takie kawały?!
Kogo chowają za życia oznacza, że potrwa ono jeszcze długo.
Oby, bo mam tu jeszcze jakieś zadanie do wykonania.
Jakie?
No, chciałbym wychować Różyczkę na dobrego człowieka, widzieć, jak dorasta, poznać jej faceta, no i zobaczyć moje wnuki.
I tak będzie. Dlaczego ludzie robią takie dowcipy?
Nie wiem, przecież ja nikomu się nie narażam. Myślę, że to ta osoba napisała, że w serialu Druga szansa przychodziłem pijany na plan. I że pewnie dlatego mnie uśmiercili. To było tylko w scenariuszu, a wiadomo, że scenariusz jest daleki od rzeczywistości. Tam było też że kładę kafelki, a ja w życiu kafelków nie układałem, nawet jednego nie położyłem. Jeżeli już, to znam się na klimatyzacji, którą podłączałem w grupie remontowo-budowlanej.
I przychodził pan pijany kłaść te kafelki, tak?
Ani razu nie przyszedłem na nagrania pod wpływem alkoholu, to naprawdę tylko w scenariuszu tak stało. A ten skunks pisał jeszcze, że cieszę się kładąc te kafelki, bo dostanę pieniądze, a w domyśle było, że wydam je pewnie na wódkę.
Myśli pan, że to jakiś kumpel?
Nie mam pojęcia, kto, ale prawdopodobnie ktoś z Mokotowa. Może nawet ktoś z winkla. Chcą mi utrudnić życie. Ale po co?
Nie przejmuje się pan tym, mam nadzieję?
Trochę się przejmuję, ale podbiorę tego złego człowieka. Rozpowiem o sobie jakąś plotkę i poczekam, aż się na nią złapie jak na wędkę. Jak podłapie temat, to od razu napisze, bo to jakiś pismak jest.
Dziennikarz?
Być może, skoro do gazety nadawał. Albo jakiś informator za pieniądze.
Panie Heniu, powie mi pan uczciwie, wrócił pan do picia czy nie?
Uczciwie – to od czasu do casu piwo wypiję. Ale bez żadnych ciągów alkoholowych.
A jak się panu układa z żoną Marzenką, bo wiem że jakiś czas temu mieliście kryzys?
Jest dużo lepiej, nawet już zapłaciliśmy czynsz za mieszkanie na Dąbrowskiego z góry za trzy miesiące, a jak z pieniędzmi lepiej, to i w życiu lepiej.
Nadal jednak pracuje pan u kolegi w firmie z klimatyzacją?
Nie, bo przecież grałem w Lombardzie. Życiu pod zastaw. Kilka dni przerwy, potem dwa dni zdjęciowe. Roman potrzebuje pracownika, który byłby na miejscu, a nie gdzieś tam w studiu. Jednak dzięki temu serialowi poprawiło nam się finansowo.
Gra pan tam człowieka, który lubi sobie wypić.
Gram Ziutka, który ma żonę, a ona go pilnuje.
Tak jak Marzena pana.
Marzena też nie lubi, jak piję, a ten Ziutek wynosi do lombardów różne przedmioty i zawsze dostaje za nie dwie dychy, co by nie przyniósł. A potem z lombardu dzwonią do mojej filmowej żony Grażynki, która przychodzi i wykupuje to, co on zastawił. A zastawia wszystko - golarkę, jej telefon komórkowy itp. Fajna postać ten Ziutek, tylko że ja nigdy niczego nie zastawiłem. Za bardzo cenię to, czego się z Marzeną dorobiliśmy.
A jak się panu gra ze Zbyszkiem Buczkowskim?
Fajnie, przedtem trochę inaczej na niego patrzyłem, ale teraz jak się często spotykamy, to widzę, że jest równym facetem.
Jesteście trochę do siebie podobni.
Nie wiem, ale odbieramy na podobnych falach. Zwłaszcza tu, w Lombardzie. Dobrze się z nim pracuje.
Zaprosił pan Zbyszka na komunię córki?
Nie, bo Różyczkę widział tylko raz, gdy byliśmy we troje z Marzenką we Wrocławiu. Żona z córką przejechały, kiedy tam grałem, a później miałem wolne, więc poszliśmy do Afrykarium. Róży się bardzo spodobało.
Różę to pan kocha nad życie.
Tak, ale ona też jest bardzo za mną. Nie da złego słowa o mnie powiedzieć. I choćby dla niej wiem, że nie mogę wrócić do alkoholu. Niech pani nie wierzy głupim plotkom.
A koledzy nie wywierają na panu presji: chodź Heniek, napijemy się?
Niektórzy jeszcze stoją tam na winklu pod kioskiem i przecież nie będę udawał, że ich nie znam. Wołają mnie. A ja na to mówię – śpieszę się, nie mam czasu na picie. No to daj Heniek piątkę. Jak będę miał ochotę, to wam dam i jeżeli będę miał chęć, to się z wami napiję, ale ze mną nic na siłę, chłopaki. Ale teraz już naprawdę muszę wracać do roboty – dom na komunię powinien wyglądać jak nowy.
Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
1 z 6
Henryk Gołębiewski przyznał, że choć zdarza mu się od czasu do czasu sięgnąć po piwo, o żadnym ciągu alkoholowym nie może być mowy.
2 z 6
Henryk Gołębiewski zwierzył się, że nie może pozwolić sobie na powrót w szpony nałogu z powodu ukochanej córeczki Róży.
3 z 6
Henryk Gołębiewski wyznał również Krystynie Pytlakowskiej, że jego żona Marzenna nie lubi, gdy on pije.
4 z 6
Henryk Gołębiewski był także zdziwiony informacjami o swojej śmierci, które jakiś czas temu pojawiły się na Facebooku.
5 z 6
Henryk Gołębiewski zapewnie, że żyje, ma się dobrze i cały wolny czas poświęca ukochanej żonie i córce Róży.
6 z 6
Henryk Gołębiewski wyznał, że plotki, które ktoś rozsiewa na jego temat, to wyssane z palca bzdury i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.