Hanna Lis w szlafroku, wyrzuca śmieci, zmywa makijaż. I mówi: „W dresie czuję się najlepiej”
1 z 13
Hanna Lis przyznaje, że nie lubi mizdrzyć się do mediów, choć wie, że przyklejony uśmiech bardziej neutralizuje szukające taniej sensacji brukowce niż powściągliwość. Właśnie dlatego w maju 2009 roku, gdy znalazła się w centrum zainteresowania brukowców w powodu utraty pracy w TVP, zdecydowała się na sesję zdjęciową, w której pokazała, że poza telewizją także ma własne życie. Tak powstały pierwsze takie zdjęcia w Polsce, które od razu stały się kultowe i na długo wyznaczyły modę na fotografowanie gwiazd w różnych codziennych i prozaicznych sytuacjach.
Inne kultowe zdjęcia z historii VIVY!, które pokazywaliśmy do tej pory to m.in okładka Justyny Steczkowskiej z małym Leonem, okładka Otylii Jędrzejczak na pływalni oraz Tomasz Ossoliński pozujący nago.
Hanna Lis pokazała wszystko to, z czym nie była dotąd kojarzona, jako „pani z telewizji”, widziana zawsze w blasku reflektorów – sprzątanie, gotowanie, jedzenie, wyprowadzanie psa na spacer i wyrzucanie śmieci. Szarość zdjęć dodatkowo podkreśliła zwyczajność domowego życia. Hanna Lis ubrana w codzienne ubrania lub nawet szlafrok, z niemal niewidocznym makijażem i uczesana w koński ogon wygląda jak nastolatka. Tak wygląda jej prywatność, na którą zawirowania zawodowe nie mają wpływu.
Lifestylowe zdjęcia Zuzy Krajewskiej i Bartka Wieczorka, które pokazują prostą historię „jednego dnia z życia” były potem wielokrotnie naśladowane. Zdjęcia powstały w domu projektantki wnętrz Aleksandry Miecznickiej, która jest przyjaciółką Hanny Lis.
Zuza Krajewska współautorka sesji tak wspomina pracę na planie:
- Cała sesja była zrobiona w negatywach, dlatego gwiazda nie miała wglądu w zdjęcia, co pozwoliło stworzyć bardzo intymną relację na planie zdjęciowymi i uzyskać plastyczność tych zdjęć.
Z kolei Bartek Wieczorek zapamiętał że: - Zdjęcia były robione małym i niepozornym aparatem 35 mm, co odrobinę zmyliło bohaterkę sesji, ale dzięki temu zachowywała się bardziej naturalnie i nie tak poważnie. Sesja była bardzo nietypowa, ujęcia nie były ustawiane i pozowane, lecz utrwalały ulotne momenty. Efekt końcowy sesji był dość niekomercyjny, lecz ostatecznie został bardzo dobrze przyjęty.
Hanna Lis podobno kilka razy zaskoczyła fotografów, którzy musieli szybko reagować, jak wtedy gdy postanowiła nagle wyrzucić śmieci :-)
Polecamy: Dlaczego Anna Mucha lubi być w ciąży? „Nie trzeba wciągać brzucha na sesjach”. Kultowe zdjęcia VIVY!
2 z 13
Co robi zaraz po powrocie do domu?
Hanna Lis: Zrzuciłam wyjściowy mundurek i zmyłam makijaż, by upodobnić się do ludzi. Sama widzisz, że po domowemu chodzę w dresie, szortach, nieumalowana. I tak się najlepiej czuję.
Polecamy: „Tu przełamuję swój odzieżowy konserwatyzm”. Wiemy, gdzie Hanna Lis robi zakupy
3 z 13
– Gdybyś wiedziała o telewizji tyle, ile wiesz dzisiaj, to mając 22 lata, skierowałabyś swoje kroki na Woronicza?
Hanna Lis: Mając 22 lata, nigdy nie wie się tego, co się wie, mając kilkanaście lat więcej. Dla mnie wtedy telewizja była środkiem do celu. Bo ja bardzo chciałam być już dorosła, niezależna. Na początku totalnie negowałam telewizję, bo pracowała tam moja mama, a ja wszystko chciałam robić inaczej. Chciałam na przykład być weterynarzem. Ale w moim dziecinnym świecie królował telewizor i gazety, pod którymi znikały zabawki, żelazka, talerzyki po kanapkach. Pierwszym więc pomysłem na pracę była jednak telewizja, bo ją znałam najlepiej.
Polecamy: Hanna Lis o swoim wieku: „PESEL istnieje, takie jest życie”
4 z 13
– Czy to prawda, że mama Cię tam umieściła?
Hanna Lis: To pasowałoby do brukowcowej wersji mojego CV, ale jest kompletną bzdurą. Moja mama, która przez kilkanaście lat pracy w telewizji nabawiła się poważnej wieńcówki, była ostatnią osobą, której mogłam powiedzieć, że szykuję się do tego zawodu. Zawsze powtarzała mi: „Rób co chcesz, ale od telewizji trzymaj się z daleka, bo tam jest wszystko chore”. Teraz rozumiem, co miała na myśli, ale widocznie sama musiałam objawy choroby odczuć na swojej skórze. Wtedy, na początku, musiałam nieźle kombinować, żeby na korytarzu przy Woronicza nie natknąć się na mamę. W końcu jednak i tak się na nią natknęłam, ale już po przejściu wszystkich eliminacji i sprawdzianów.
Polecamy: Kultowe zdjęcia VIVY! Justyna Steczkowska z synem Leonem. To było naprawdę dawno temu
5 z 13
Hanna Lis: Nie należę do osób, które usiądą, załamią ręce. Mam dzieci, mam kilka naprawdę nieskończenie poważniejszych spraw niż telewizja, więc nawet w tym telewizyjnym wariatkowie nie miałam trudności, by chociaż od czasu do czasu patrzeć na pracę z dystansem.
Polecamy: Hanna Lis o swoim wieku: „PESEL istnieje, takie jest życie”
6 z 13
– Dzieci wzmacniają?
Hanna Lis: Odkąd jestem matką, stałam się o wiele bardziej odporna. Tak naprawdę trudno mnie zranić. Dzieciom nie mogę fundować bagażu w postaci walizeczek ze zrzucanymi im na głowę moimi problemami, które one wyniosą z domu w swoją przyszłość. Ja dzisiaj cały czas tęsknię za moimi rodzicami, za atmosferą ich domu, rozmawiam z nimi codziennie, spędzamy razem weekendy, wyjeżdżam z nimi na wakacje. I to nie dlatego że miałam jakieś bezproblemowe dzieciństwo. Bywało dostatnio, bywało i tak, że brakowało pieniędzy, mieszkaliśmy i w pięknym apartamencie we Włoszech, ale także w 26-metrowym zakaraluszonym mieszkaniu na Służewcu. A dziś małe mieszkanko moich rodziców na Ursynowie jest tak samo moim domem jak dom, w którym mieszkam. Chciałabym, żeby moje córki, mając 40, 50 lat, zachowały wspomnienia pięknego dzieciństwa. Gdybym ich nie miała, nie stać by mnie chyba było na taką siłę.
Polecamy: „Tu przełamuję swój odzieżowy konserwatyzm”. Wiemy, gdzie Hanna Lis robi zakupy
7 z 13
– Zależy Ci na tym, żeby Cię lubili?
Hanna Lis: Myślę, że jak każdemu.
Polecamy: Hanna Lis o swoim wieku: „PESEL istnieje, takie jest życie”
8 z 13
Hanna Lis: Życie to nie jest dla mnie przykry obowiązek, tylko fajne chwile, które chcę zapamiętać.
Polecamy: Dlaczego Anna Mucha lubi być w ciąży? „Nie trzeba wciągać brzucha na sesjach”. Kultowe zdjęcia VIVY!
9 z 13
– Dzieciom nie będzie żal, że nie zobaczą Cię teraz na ekranie telewizora?
Hanna Lis: Nie, one kochają mamę w domu i niespecjalnie je interesuje mama telewizyjna, zresztą przy mojej miłości do dziennikarstwa telewizyjnego nigdy nie uważałam tej pracy za w jakimkolwiek sensie lepszą niż każda inna, więc i moje dzieci nie uważają, że mama pracująca w telewizji to powód do dumy. Czasami, widząc moje związane z pracą stresy, mówiły tylko: „Mamo, czy nie mogłabyś mieć jakiejś normalnej pracy? Żebyśmy nie musiały uciekać od fotopstryków?”.
Polecamy: Hanna Lis o swoim wieku: „PESEL istnieje, takie jest życie”
10 z 13
– A normalna praca to jaka?
Hanna Lis: W sensie ucieczki od paparazzich niemal każda poza telewizją. Na przykład pisanie do gazety. Zawsze pociągało mnie dziennikarstwo prasowe.
– Ty będziesz siedzieć przy komputerze, a Twoje córki przejdą pod opiekę Tomka? Lubią z nim rozmawiać?
Hanna Lis: Ich rozmowy wyglądają zupełnie inaczej niż ze mną. Budzą się w nich już małe kobiety. Wciągają go w tematy, które jego interesują. Na przykład o piłce nożnej. Bardzo się liczą z Tomkiem. On robi za złego glinę, stanowczego. Ja za bardzo je rozpieszczam. Na pewno nie jestem twardą matką.
Polecamy: „Tu przełamuję swój odzieżowy konserwatyzm”. Wiemy, gdzie Hanna Lis robi zakupy
11 z 13
Hanna Lis: Miewam problemy ze snem. Nie dopisujmy do tego głębszej filozofii. Oczywiście nie jest łatwo normalnie funkcjonować, gdy co drugi dzień strzelają do ciebie z okładki jakiegoś brukowca. Bywały faktycznie chwile, kiedy miałam wrażenie, że tracę panowanie nad własnym życiem. Nie chcesz obdarowywać dzieci, bliskich swoimi problemami, więc zasklepiasz się w sobie. W takich momentach wracam jednak myślami do mojej i Tomka podróży do Chin. Zetknęliśmy się tam z tybetańskim buddyzmem. Dotarło do mnie wtedy coś bardzo oczywistego i mądrego – negatywne emocje, żal niszczą człowieka od środka. Uświadomiłam sobie, że moja złość, bezsilność wobec plotek – uderzają we mnie i w moją rodzinę. Powiedziałam sobie: „OK – na pewne sprawy nie mam wpływu, więc po co się szarpać?” Dziś kolejny wyssany z palca tekst w brukowcu nie burzy już mojego spokoju, co nie znaczy, że jest we mnie przyzwolenie na kłamstwo. Nie ma – stąd procesy. Znam swoje miejsce, wiem, jak wgląda moja przestrzeń – prywatna i zawodowa – i nie oddam ani centymetra mojego terytorium.
Polecamy: Hanna Lis o swoim wieku: „PESEL istnieje, takie jest życie”
12 z 13
– Jakie jest Twoje terytorium?
Hanna Lis: Normalne, jak wielu ludzi. Przecież nasze życie nie składa się z publikacji prasowych czy internetowych, przecież wiemy, kim jesteśmy i jacy jesteśmy, i nie potrzebujemy zdobywać tej wiedzy, czytając brukowce albo to, co napiszą jacyś nieszczęśnicy na forach internetowych. Ono toczy się, jak w innych domach – odwożenie, przywożenie dzieci ze szkół, zakupy, gotowanie – uwielbiam gotować. Wychodzenie z psami na spacer. To nasza normalność.
– I grill, który pełni u Ciebie szczególną rolę?
Hanna Lis: (śmiech) Bardzo mnie odpręża. Grillowałam wczoraj, przedwczoraj, będę grillować dzisiaj. Aż żołądek odmówi mi posłuszeństwa.
– Tomek też lubi potrawy z grilla?
Hanna Lis: Nasz świat nie jest podzielony na twój i mój. On jest wspólny. Jeśli coś dotyka mnie, dotyka i jego. Jeśli coś lubi on, lubię i ja. Teraz będę nawet chodzić z nim na mecze, bo mam czas. Nie, takim kibicem piłkarskim jak on oczywiście nie będę, do takiego przewartościowania życia nie zmusiłby mnie nawet kilkuletni pobyt w Chinach, ale skoro Tomek ma na punkcie piłki fioła, to chyba coś w niej jest.
13 z 13
– Nigdy niczego nie żałujesz?
Hanna Lis: Mam jakieś żale do siebie. O to, że nie byłam częściej z ludźmi, których już nie ma. Siedzi we mnie taka bolesna zadra. Zawsze było za mało czasu.
– Dlatego teraz więcej czasu spędzasz ze swoimi rodzicami?
Hanna Lis: Z rodzicami spędzam masę czasu, bo ich kocham, bo lubię z nimi rozmawiać, a Tomek w nieskończoność potrafi rozmawiać z moim tatą. Po prostu coś jest ważne, co innego – mniej. Dzięki tej hierarchii w moim życiu panuje teraz absolutny spokój. Nie skupiam się na drobiazgach. No, chyba przez chwilę, gdy jestem zła na Tomka, bo jest jakaś Liga Mistrzów i tuż po piłkarskim weekendzie znowu siada przed telewizorem. Oczywiście żartuję, bo to jest nawet słodkie, takie chłopięce.
Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia: Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek/ Photo-shop.pl
Stylizacja: Jola Czaja
Asystentka: Agnieszka Dębska
Makijaż: Gonia Wielocha/ Helena Rubinstein
Fryzury: Robert Kupisz
Produkcja: Elżbieta Czaja
Polecamy: Hanna Lis o swoim wieku: „PESEL istnieje, takie jest życie”