Zrealizował marzenia, zagrał na wulkanie, oświadczył się na scenie. Wywiad z Grzechem Piotrowskim
1 z 5
Grzech Piotrowski zarabiał duże pieniądze, produkując popowe płyty. Rzucił to, żeby spełnić marzenie życia - założył wielką orkiestrę złożoną z muzyków z wszystkich kontynentów. Jego World Orchestra to niezwykła formacja. Jak chłopak z Olsztyna podbił świat? Dlaczego oświadczył się żonie na scenie? Kiedy zagra na pustyni? To wszystko wyznał Romanowi Praszyńskiemu w wywiadzie do najnowszej, majowej VIVY!.
Gry na saksofonie uczył się naśladując mistrzów jazzu, których nagrania znał z płyt. Teraz oświadczył bez fałszywej skromności, że potrafi „zagrać wszystko z każdym”. - Gram w wielu składach w różnych miejscach świata. W Skandynawii w zespole AKKU, gdzie podstawą improwizacji są dźwięki natury i zwierząt. Miałem śmieszne nagranie w Oslo, mój kolega Lars mówi: „Wyobraźmy sobie obrazek, że jesteśmy w zoo i wszystkie zwierzęta uciekły”. Mówię: „OK, a jak to na saksofonie zagrać?”. Wyjąłem ustnik, dmuchnąłem w rurę. Zabrzmiało jak słoń. Opowieść wygląda jak żart, ale płyta powstała fantastyczna, sprzedał się cały nakład - powiedział w wywiadzie.
Okazało się, że World Orchestrę wymyślił już.. w liceum.
- Wymyśliłem ją dwadzieścia parę lat temu. Pomyślałam, że na pewno gdzieś na świecie na jednej scenie występują razem najlepsi muzycy. I owszem, jest wiele takich grup, ale artyści grają wtedy swoje „kawałki”, które dobrze znają. A ja zapraszam wybitnych muzyków z wszystkich kontynentów i gramy coś absolutnie nowego, co jest wypadkową naszych tradycji i kultur. Część z tych utworów sam komponuję - wyznał.
Jak na przykład poemat symfoniczny „Legenda o Popielu”. - Lubię legendy, mity, odległe historie. Lubię patos „Władcy Pierścieni” i „Gladiatora”. Pociąga mnie historia, bohater stwo, magia. Czytam teraz „Mitologię Słowian” – niezwykłe legendy, to powinno być w szkole! Czytam i wczuwam się w przeszłość. Chcę napisać symfonię „Lech, Czech i Rus”. Będziemy budować instrumenty z drewna, piasku, kamieni, skóry. W ubiegłym roku zbudowaliśmy wodołomoty – pnie drzew na drewnianych konstrukcjach uderzały w powierzchnię jeziora w czasie „Koncertu na wodzie” podczas mojego festiwalu Wschód Piękna na Warmii i Mazurach. Dźwięk był fantastyczny. Nagraliśmy to - powiedział muzyk.
Polecamy też: „Tatuaże to deklaracje”. A jaki jest jego nowy tatuaż? Wojtek Mazolewski w wywiadzie pół żartem, pół serio
Zachęcamy do przeczytania najciekawszych fragmentów wywiadu i obejrzenia zdjęć z intrygującej sesji autorstwa Szymona Szcześniaka w naszej galerii. Cały wywiad z muzykiem w najnowszym wydaniu magazynu. Od 19 maja w kioskach.
2 z 5
– Jak spełniłeś swoje marzenie z liceum i założyłeś tak wielką grupę?
Grzech Piotrowski: Słuchałem dużo muzyki, zapisywałam sobie w notesie nazwiska muzyków, którzy zrobili na mnie wielkie wrażenie. Kompletowałem listę marzeń. I przez lata zajmowałem się swoim życiem. Gdy miałem 19 lat, moja starsza siostra Agnieszka przeniosła się do Warszawy. Śpiewała w Teatrze Buffo, potem z Anią Jopek i Kayah. Mieszkałem u niej kątem i uczyłem się na wydziale jazzowym na Bednarskiej. Za mną przeprowadził się z Olsztyna do stolicy cały mój zespół. Graliśmy po klubach. Miałem 21 lat, gdy dostałem pierwszą propozycję produkcji koncertu telewizyjnego. Po naszym występie w Harendzie podeszła Elżbieta Skrętkowska i zapytała, czy zrobię dla niej koncert z orkiestrą na 100 osób. Zgodziłem się, ale byłem przerażony.
– Lubisz ryzyko?
Grzech Piotrowski: Lubię wyzwania. Nigdy się nie poddaję. Przemyślałem sobie całą sprawę w domu i wymyśliłem, jak prowadzić orkiestrę. Byłem od nich młodszy, ale napisałem dobre aranżacje. A to najważniejsze. Jakość muzyki determinuje jakość współpracy. Potem w życiu wyprodukowałem wiele dużych widowisk. Nauczyłem się, jak dysponować budżetem i kierować wielką grupą ludzi.
Polecamy też: „Mam taki etap w życiu, że znowu chciałabym uwierzyć w miłość”. Ania Dąbrowska o rozwodzie, związkach i miłości
3 z 5
– Gdzie Was można posłuchać?
Grzech Piotrowski: Daliśmy do tej pory blisko 20 koncertów w różnych miejscach na świecie. Na przykład w wulkanie na Cabo Verde. Zorganizowaliśmy tam dwa lata temu pierwszy World Orchestra Festival. Zimą będzie powtórka.
– O!
Grzech Piotrowski: Zaryzykowaliśmy i przez rok szykowaliśmy tam występy. Od zera. Byłem w wulkanie, oglądałem miejsce, dogadałem się z artystami. Wydawało mi się, że jesteśmy dobrze przygotowani. Dramat się zaczął, gdy już przyjechali muzycy i publiczność, w tym kilkadziesiąt osób z Polski. (…)
– Jak się gra w wulkanie?
Grzech Piotrowski: Jest ogromny, o promieniu prawie kilometra. Bardzo wiało. Nic dziwnego, Cabo Verde to mekka windsurfingu. Na szczęście korona wulkanu trochę nas chroniła. Niezapomniane przeżycie. Dzień wcześniej graliśmy na brzegu oceanu, na zbudowanej na wodzie scenie. Fale przepływały pod sceną i obmywały stopy słuchaczom na piasku. Magiczne chwile. World Orchestra na Cabo Verde to był mały koncert, tylko 20 muzyków. Graliśmy w większych składach, nawet po 80 osób! Teraz planujemy koncert na ponad setkę.
Polecamy też: Kora, Holland, Gajos, Stańko, Olbiński. Co ich łączy? Zobaczcie ich „Drogę do mistrzostwa”!
4 z 5
Grzech Piotrowski w wywiadzie wyznał, że przełomowym rokiem był dla niego 2009. To wtedy postanowił zrealizować swoje muzyczne plany. Ale wiele wydarzyło się też w jego życiu osobistym.
- Wydarzyło się parę ważnych rzeczy w moim życiu. Po pierwsze, poznałem Paulinę, moją żonę. Zaczęliśmy się spotykać, zaprosiłem ją do studia, puściłem jej swoje utwory, wersje demo, których jeszcze nikt nie słuchał. „Taką muzykę chciałbym robić”, powiedziałem. Piliśmy wino, ona słuchała i powiedziała zdanie bardzo znaczące w naszym życiu: „Nie graj muzyki komercyjnej, bo każdy może to robić. Skup się na swojej muzyce, bo jest piękna. A ja nic od ciebie nie chcę”. Zobaczyłem w niej osobę, z którą można coś fajnego zbudować. Paulina odeszła z korporacji, też szukała swojej drogi. Teraz współpracujemy. Przepięknie rysuje i odpowiada za graficzną stronę World Orchestry. Przez wiele lat pracowała przy produkcji naszych projektów. To była krwawica - powiedział.
Grzech Piotrowski o rodzinie
Grzech Piotrowski: Od grudnia mamy córeczkę Gaię. Nasz najlepszy koncert. Byłem przy porodzie. Zaraz potem wpadłem w paranoję. Nóż w kuchni? Przecież tym można się skaleczyć! Wszędzie widziałem zagrożenie. Od grudnia nie wyjeżdżam za granicę. Jestem na miejscu, do dyspozycji matki i córki. Ale chyba już czas ruszyć w drogę…
– Kiedy oświadczyłeś się Paulinie?
Grzech Piotrowski: Powiedziała, że nie jest pewna, czy potrafi ze mną żyć. Że jestem fascynującym człowiekiem, ale trudnym w codziennym życiu. Przez dwa lata sprawdzaliśmy, czy pasujemy do siebie. W 2011 czułem, że jest już dobrze, i oświadczyłem się jej podczas koncertu World Orchestry. Po dużym trzygodzinnym koncercie w Gdańsku na Festiwalu Solidarity of Arts, gdzie World Orchestra wystąpiła w 86-osobowym składzie, zaprosiłem ją na scenę. I oświadczyłem się.
– Sprytne, trudno odmówić.
Grzech Piotrowski: Wiedziałem, że się zgodzi, to wisiało w powietrzu. Chwilę potem mieliśmy prawdziwe weselne przyjęcie. Nasi artyści z całego świata śpiewali nam weselne przyśpiewki przez wiele godzin. Było cudnie.
Polecamy też: "Dogoniłem swoje marzenia. A jednocześnie zachowałem polską duszę". Wywiad z Michałem Urbaniakiem
5 z 5
Grzech Piotrowski o swoim projekcie World Orchestra: Robimy coś absolutnie nowego, dziennikarze nie zawsze wiedzą, jak to nazwać. Chcę zorganizować na świecie 20 festiwali, żeby Orchestra wciąż mogła grać. Marzę, żeby zrealizować najbardziej szalone pomysły. Od koncertu na pustyni w Dubaju po ośrodek NASA w Ameryce. Wybieram się do Arabii Saudyjskiej, żeby skontaktować się z muzykami, którzy grają tylko dla szejków. Nasza płyta trafiła do rodziny królewskiej księstwa Bhutanu – wiem, że jest słuchana, kto wie, może uda się zorganizować wymianę kulturalną? My zagramy u nich, oni u nas.
– A w Polsce zagracie?
Grzech Piotrowski: Tego lata na Warmii organizujemy festiwal Wschód Piękna w Olsztynku. Główne koncerty odbędą się od 21 do 24 lipca w skansenie oraz w Pałacu Pacółtowo. Oprócz tego będą solowe występy muzyków World Orchestry w okolicznych miejscowościach. Możesz przyjechać, odpocząć w skansenie, porozmawiać z muzykami z różnych stron świata. (…)
– Jak Ci to wszystko udaje się zrobić?
Grzech Piotrowski: Moi koledzy, którzy dalej produkują popowe płyty, mówią: „Grzech oszalał!”. I to prawda, jeżeliby zajrzeć do Excela, podejść do sprawy budżetowo, to nie powinno się udać. A nam się udaje! To kwestia tego, co dla człowieka jest ważne w życiu. My chcemy grać z najlepszymi artystami. A tym artystom chcemy pokazać piękną Polskę. Mam pomysł, żeby wynająć platformę pływającą i urządzić koncert na Śniardwach. Widzowie wokół na jachtach, artyści na pomoście, bez nagłośnienia w blasku świec. To będzie piękny wieczór. Nie mam barier w myśleniu o sztuce.
Rozmawiał Roman Praszyński
Zdjęcia: Szymon Szcześniak/LAF AM
Stylizacja: Paweł Kędzierski, Daria Szkutnik/Je Suis
Charakteryzacja: Zosia Krasuska
Fryzury: Gor Duryan/D`Vision Art
Polecamy też: Julia Pietrucha: "Dzięki tamtej podróży mam płytę. To była ostra nauka". Dlaczego zajęła się muzyką?