Reklama

Miłość zbudowali na wieloletniej przyjaźni. To tajemnica ich szczęścia. On jej kupuje książki, ona mu o nich opowiada. On gotuje, ona chwali. Razem pracują, podróżują, oglądają seriale, tańczą, piją wino, biegają. Dorota i Czesław Mozilowie w ironiczno-refleksyjnej rozmowie z Beatą Nowicką o marchewkach, otwartych oknach na Pradze, hygge, hipokryzji, domku na wyspie i… najnowszej płycie „#ideologiamozila”.

Reklama

Pięć lat w związku małżeńskim… Warto było?

Dorota: Zdecydowanie tak. Wczoraj o tym rozmawialiśmy. 17 grudnia świętujemy piątą rocznicę, a ja mam poczucie, że pięć lat temu kochałam Czesława mniej niż teraz. Brzmi to banalnie, wręcz naiwnie, ale tak jest. Każdy rok przynosi coś nowego. A to nowe daje mi, Dorocie Mozil, przestrzeń i poczucie, że wciąż się rozwijam.
Czesław: Wczoraj uświadomiliśmy też sobie, że my bardzo często podróżujemy. Podróże definiują nasz związek, trzymają nas w pionie. Raz są to skromne wypady na dwa dni, innym razem dalekie wyprawy. Kiedy jeździmy do Danii, bierzemy nasze koty, które lubią podróżować samochodem. Przed pandemią byliśmy w Omanie, Indiach i Tajlandii. Teraz snujemy plany, że pierwszą destynacją po będzie Bangkok.
Dorota: Dodam tylko, że całą logistyką zajmuje się Czesław.
Czesław: Lubię to. Nie mamy dzieci, nasza praca nie jest od–do, więc w parę minut możemy spakować walizkę i gdzieś śmignąć. Podróże to nasze marchewki. Gdy czujemy, że nadchodzi stagnacja albo coś niepokojącego dzieje się między nami, wymyślamy małą podróż. To może być jedna noc poza Warszawą. Chodzi o to, żeby zmienić środowisko, myśli. Zdarzało się – na przykład gdy lecieliśmy do Jordanii – że kupiłem bilety 15 miesięcy wcześniej, bo była
superokazja. W międzyczasie życie toczyło się swoim rytmem, działy się różne, nie zawsze fajne rzeczy, ale na horyzoncie wisiała marchewka w postaci biletów do Jordanii.
[...]

W piosence „To nasze coś” śpiewasz o świadomej bezdzietności: „W butach wchodzą niezaproszeni, gdy chcesz pozostać sobą. Nie znaczy nic twoja godność. Zarządzą ciałem i życie ci ułożą…”. Kolejny temat tabu.

Dorota: Gdy rozmawiam z koleżankami, mam poczucie, że wiele z nich podejmuje decyzje o wyjściu za mąż, nie do końca zdając sobie sprawę, za kogo tak naprawdę za mąż wychodzą. I potem otwierają oczy ze zdziwienia, że zapomniał zrobić zakupy, skarpety leżą na podłodze, rachunki niezapłacone, chociaż kiedy mieszkali razem przed ślubem, było… tak samo! Ludzie mają błędne wyobrażenia, że po ślubie druga strona się zmieni. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że tak się nie stanie. Najgorsze jest to, że pary często nie dyskutują o fundamentalnych kwestiach. Mamy kulturowo zakodowane, że po ślubie kolejnym krokiem jest powiększenie rodziny, a żona mówi do męża: „Ja nie chcę mieć dzieci”. I on jest zszokowany: „Ale jak to?! Przecież wszyscy chcą mieć dzieci!”.

Zobacz też: Dorota i Czesław Mozilowie w romantycznym teledysku! Co mówią nam o swojej niezwykłej relacji?

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Nie wszyscy i wielu osobom wciąż trudno to zrozumieć.

Czesław: Oboje z Dorotą świadomie podjęliśmy taką decyzję i jesteśmy szczęśliwi. Dużo o tym rozmawialiśmy. Zrozumieliśmy, że nie musimy cementować naszego związku dziećmi. Że to jest ani cel, ani sens naszego małżeństwa. Dorota mi powiedziała: „Musisz wiedzieć jedno: gdy będziemy mieli dziecko, twoje życie za bardzo się nie zmieni. Dalej będziesz wyjeżdżał w trasę i grał 120 koncertów rocznie, bo to kochasz, nie możesz i nie chcesz bez tego żyć. Ale moje życie diametralnie się zmieni”.
Dorota: Bardzo często nie myślimy o konsekwencjach swoich czynów, słów, decyzji, a one determinują nasze życie. Matka jest obligatoryjna, ojciec opcjonalny. Kobieta zostaje matką do końca życia. Z doświadczenia moich koleżanek wynika, że tatuś potrafi spakować się w kilka godzin i zniknąć na zawsze. Brak dzieci nie wpływa negatywnie na jakość naszego małżeństwa. Może zabrzmi to nieco brutalnie, ale jest wręcz przeciwnie. Czujemy się szczęśliwi i spełnieni, nie chcemy, żeby coś dramatycznie zmieniło nasze życie. A jak będzie – czas pokaże. Każdy ma prawo do własnych decyzji.

Na płycie „#ideologiamozila” jest utwór „Ziemia obiecana”. Co jest Waszą ziemią obiecaną?

Dorota: Wspólna starość jest moją ziemią obiecaną. Jestem przekonana, że to będzie fajna starość.
Czesław: My ją sobie nawet wyobrażamy, rozmawiamy o tym. W wyspiarskiej części Danii domki nie są drogie, ponieważ tam nie ma pracy i jest daleko do szkoły. Idealnie dla nas, bo uprawiamy wolne zawody i nie posiadamy dzieci. Mam taki obrazek przed oczami: skromny domek w Danii, wokół pola, w środku koza do palenia. Jest lato, Dorota ze swoją siostrą, która przyjechała z Londynu, już są w naszym domku, ja po koncercie jadę do nich całą noc. Nad ranem wstępuję do piekarza i kupuję smørrebrød, słynne duńskie kanapki na ciemnym, żytnim chlebie, ze śledziem, jajkiem czy ziemniakami, a ponieważ jadę z Polski, mam też oczywiście dobrą wiejską kiełbasę. Będę z dziewczynami jadł śniadanie, rozmawiał i patrzył na pola…
Dorota: …a ja intuicyjnie czuję, że Czesław nadjeżdża, i w długiej, powiewnej sukni wypatruję go na horyzoncie (śmiech). Chciałabym, żebyśmy byli zdrowi, dużo podróżowali i zorganizowali sobie fajne życie między Danią a Polską. Więcej do szczęścia mi nie trzeba.

Cały wywiad z Dorotą i Czesławem Mozilami w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 2 grudnia.

Sprawdź też: Jarosław Bieniuk o Ani Przybylskiej: „pół roku po jej śmierci spaliśmy we czwórkę w jednym łóżku”

Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Reklama

Dorota i Czesław Mozilowie w sesji VIVY!, 20

Mateusz Stankiewicz/SameSame
Reklama
Reklama
Reklama