Reklama

Znają się jedenaście lat, a od pięciu są małżeństwem. Czują się szczęśliwi i spełnieni. Ich miłość zaczęła się od przyjaźni. Dorota i Czesław Mozilowie są nierozłączni i pielęgnują swoje uczucie. Łączy ich praca, podróże, ulubione seriale. W rozmowie z Beatą Nowicką opowiedzieli o tym, jak rozpoczęła się ich historia. Kto wykonał pierwszy krok i zrozumiał, że łączy ich coś więcej. „Naszym fundamentem od samego początku była przyjaźń. Co jakiś czas zakochujemy się w sobie na nowo”, mówią.

Reklama

Pięć lat w związku małżeńskim… Warto było?

Dorota: Zdecydowanie tak. Wczoraj o tym rozmawialiśmy. 17 grudnia świętujemy piątą rocznicę, a ja mam poczucie, że pięć lat temu kochałam Czesława mniej niż teraz. Brzmi to banalnie, wręcz naiwnie, ale tak jest. Każdy rok przynosi coś nowego. A to nowe daje mi, Dorocie Mozil, przestrzeń i poczucie, że wciąż się rozwijam.
Czesław: Wczoraj uświadomiliśmy też sobie, że my bardzo często podróżujemy. Podróże definiują nasz związek, trzymają nas w pionie. Raz są to skromne wypady na dwa dni, innym razem dalekie wyprawy. Kiedy jeździmy do Danii, bierzemy nasze koty, które lubią podróżować samochodem. Przed pandemią byliśmy w Omanie, Indiach i Tajlandii. Teraz snujemy plany, że pierwszą destynacją po będzie Bangkok.
Dorota: Dodam tylko, że całą logistyką zajmuje się Czesław.
Czesław: Lubię to. Nie mamy dzieci, nasza praca nie jest od–do, więc w parę minut możemy spakować walizkę i gdzieś śmignąć. Podróże to nasze marchewki. Gdy czujemy, że nadchodzi stagnacja albo coś niepokojącego dzieje się między nami, wymyślamy małą podróż. To może być jedna noc poza Warszawą. Chodzi o to, żeby zmienić środowisko, myśli. Zdarzało się – na przykład gdy lecieliśmy do Jordanii – że kupiłem bilety 15 miesięcy wcześniej, bo była superokazja. W międzyczasie życie toczyło się swoim rytmem, działy się różne, nie zawsze fajne rzeczy, ale na horyzoncie wisiała marchewka w postaci biletów do Jordanii.

Wierzę! W książce „Pocztówki z pandemii”, słodko-gorzkiej opowieści o najdziwniejszym roku dla branży rozrywkowej, mówicie, że aby przetrwać jako para, stosowaliście dwie zasady: dużo sportu i dużo wina. Okazały się skuteczne. Przetrwaliście, i to w świetnej formie.

Czesław: A sześć znajomych par przestało istnieć!

Dorota: To był dla nas szok.
Czesław: Wiele małżeństw miało problem z tym, że nagle byli na siebie skazani 24 godziny na dobę, trzeba było ze sobą rozmawiać, jakoś ten czas zagospodarować. My to znaliśmy. Gdy jadę w trasę, czasami nie ma mnie w domu dwa tygodnie, ale kiedy wracam, jesteśmy z Dorotą na okrągło razem i gadamy od rana do wieczora. Ta sytuacja nie była dla nas ani dziwna, ani przerażająca. Nie odkryliśmy nagle swoich mrocznych, nieznanych stron. Poczuliśmy się raczej jak na przymusowych wakacjach. Oczywiście na początku był strach o zdrowie i lęk o przyszłość, ale nasze życie nie zmieniło się diametralnie. Dobrze mówię?
Dorota: Tak. Czesław świetnie mnie zna, wie, że jestem klasyczną introwertyczką. Potrzebuję swojej przestrzeni, czasu tylko dla siebie. Chcę się schować i wtedy nie mam nastroju, żeby się socjalizować. Na początku lockdownu usiedliśmy przy stole i Czesław powiedział: „Dorota, teraz najpewniej będziemy długo razem. Musimy temu podołać i we dwoje sobie z tym poradzić”. Przegadaliśmy, co nas czeka, omówiliśmy różne scenariusze i kiedy to zostało zwerbalizowane, stało się proste i oczywiste. Martwiliśmy się o rodzinę, przyjaciół, zdrowie, finanse, ale zawsze ratowało nas to, że potrafimy usiąść i dyskutować.

[...]

Gdy na Was patrzę, mam wrażenie, że jesteście razem od zawsze…

Dorota: Znamy się 11 lat. Na początku wspólnie otworzyliśmy firmę, zostaliśmy przyjaciółmi. Znajomi sugerowali, że coś „dzieje się” między nami, ale ja pytałam szczerze zdziwiona: „Zaraz, między kim a kim?! O co wam chodzi?”. Oboje uparcie odsuwaliśmy od siebie te uwagi, myśli, uczucia…
Czesław: Podświadomie baliśmy się, że wszystko zepsujemy. Partnerstwo w firmie traktowaliśmy na poważnie.
Dorota: Tak funkcjonowaliśmy trzy lata. Któregoś dnia przyszła do mnie znajoma. Rozmawiałyśmy i nagle zapytała: „A co z wami?”. „Ale co ma być?”, odpowiedziałam. „Dorota, przestań mnie oszukiwać. Ty naprawdę nie widzisz, że jesteś w nim zakochana?!” Zmroziło mnie. Kiedy wyszła, chodziłam po mieszkaniu kompletnie zdezorientowana: Jeśli ona to widzi, Czesław również musiał coś zauważyć. Jezus Maria! Co ja teraz zrobię? Czy ja naprawdę go kocham?!
Czesław: (Śmiech). Sugestie innych bywają bardzo niebezpieczne…
Dorota: Dzwonię do Czesława: „Musimy się zobaczyć”. Spotkaliśmy się w knajpce, usiedliśmy naprzeciwko siebie. „Muszę zadać ci bardzo ważne pytanie”, powiedziałam. „Czy ty uważasz, że ja się w tobie kocham?”

Zobacz też: Dorota i Czesław Mozilowie o świadomej bezdzietności: „Zrozumieliśmy, że nie musimy cementować naszego związku dziećmi”

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Tak po prostu?!

Dorota: Od początku rozmawialiśmy ze sobą wprost, szczerze i o wszystkim. Czesław spojrzał na mnie zaskoczony: „Co?! Nie! No co ty…!”. Odetchnęłam z ulgą…
Czesław: Pamiętam doskonale. To był już taki moment, kiedy wszystko bulgotało… Czułem ogromne emocje wobec Doroty, ale wtedy udawałem zaskoczonego, bo nie wiedziałem, jak mam zareagować. Nie chciałem jej zranić.
Dorota: Dwa miesiące później zostaliśmy parą.
Czesław: Wracaliśmy wieczorem samochodem ze „Słoneczka” – Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym, z którą przyjaźnimy się od lat. Jedziemy autostradą, kłócimy się…
Dorota: Czesław miał tendencję, żeby zmieniać cudze plany bez konsultacji. Już tak nie robi, ale wtedy właśnie o to się pokłóciliśmy. Przewrócił mi wszystko w kalendarzu, po czym mnie o tym poinformował. Ja się wściekłam i zaczęłam na niego krzyczeć. Czesław jest mało konfliktowy, jedyne, co robi w takich sytuacjach, to naburmusza się i stroi fochy. Więc jedziemy tacy sfochowani i…
Czesław: …ja nagle skręciłem na Toruń. Mamy tam ulubiony klub NRD, więc powinniśmy rozładować tę niedobrą energię. Wynajęliśmy pokój w hotelu, poszliśmy do knajpy, wpadliśmy na jakiś punkowy koncert i było wspaniale. W nocy, w drodze do hotelu, Dorota mnie pocałowała, bo ja jestem tchórzem.

Wasza pierwsza prawdziwa randka?

Czesław: Tak. Teraz Toruń kojarzy nam się z pierwszym pocałunkiem. To symboliczne, ponieważ wcześniej byliśmy w kilku podróżach po Europie. Spaliśmy w tym samym pokoju hotelowym, bo oszczędzaliśmy, i do niczego nie doszło. Często mieliśmy jedno łóżko. Wieczorem kładliśmy się spać, rano wstawaliśmy i jechaliśmy dalej. Wszystko musiało poczekać na odpowiedni czas.
Dorota: Naszym fundamentem od samego początku była przyjaźń. Co jakiś czas zakochujemy się w sobie na nowo.
Czesław: To jest bardzo fajne uczucie. Taka seria małych miłości. Bardzo często mówimy sobie: „Wiesz, że cię kocham” i cały czas mam poczucie, że nigdy tego nie nadużywamy.

[...]

Ciekawe, dlaczego wybrałeś właśnie Polkę na żonę?

Czesław: W Kopenhadze zostałem ministrantem, a potem harcerzem tylko po to, żeby spotykać Polki, bo ciągnęło mnie do języka matki, to jest prymarne, nie potrafiłem się od tego uwolnić. Pamiętam, jak w 2002 roku przyjechałem do Polski z pierwszym zespołem i moje koleżanki Szwedki – Linda i Magdalena – śmiały się, że flirtuję nawet z panią w Biedronce. Tak mnie ciągnęło do Polek (śmiech). Przez lata wchodziłem w różne związki, ale żaden nie trwał dłużej niż rok. Dorota jest kobietą mojego życia. To wielkie szczęście mieć obok siebie kogoś takiego jak moja żona. Kiedyś nie lubiłem dźwięku słowa „żona”. Teraz uwielbiam, bo kojarzy mi się z Dorotą. Jestem patriotą, czuję się Polakiem z korzeniami ukraińskimi, ale mam świadomość własnej niewiedzy historycznej. Nie ma nic piękniejszego niż życie z kobietą, która jest mądrzejsza niż ty sam! Uważam siebie za dobrego obserwatora, ale jestem zbyt ufny i naiwny wobec świata, ludzi. Gdy Dorota pojawiła się w moim życiu, w 96 procentach przypadków opieram się na jej opiniach, a moja męska duma dzielnie to znosi.

Cały wywiad z Dorotą i Czesławem Mozilami w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 2 grudnia.

Reklama

Sprawdź też: Czesław Mozil o świadomej bezdzietności: „Złożyło się na to wiele powodów”

Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Mateusz Stankiewicz/SameSame
Reklama
Reklama
Reklama